Rozdział 5 - Zatarte tragedie, przebudzone nieszczęścia cz.6

0 0 0
                                    

– Co to są epori? – zagadnął, gdy wyszli z biblioteki.

Na ich szczęście udało im się jeszcze zdążyć przed końcem nocnej zmiany napotkanej wcześniej młodej dziewczyny, która rozpoznała Tristana i skojarzyła go ze swoją idolką, Sarah, dzięki czemu ominęli obowiązkowe formalności.

Vivian westchnęła.

– Wiem, że nigdy nie byłeś zbyt zaabsorbowany tematem religii, ale wypadałoby znać chociaż podstawowe pojęcia.

– To nie moja wina, że pani Bundles uznała, że tylko ty z nas będziesz regularnie pobierała nauki w świątyni.

Dziewczyna roześmiała się.

– Och tak, klasyczna pani Bundles i jej strategiczne podejście do dzieci. Czasem mam wrażenie, że próbowała zrobić z nas drużynę sierot, w której każdy specjalizuje się w czymś innym. Nigdy nie zrozumiem, czemu akurat mnie wybrała do tej roli, ale muszę przyznać, że trafiła idealnie.

– Nie uważasz, że to było strasznie nieodpowiednie z jej strony, że nawet jak ja czy Brian chcieliśmy szkolić się na kapłanów, to nam zakazywała?

– Może. Z drugiej strony pamiętasz, co zawsze mówiła? "Jedna kapłanka w rodzinie to i tak o cztery za dużo" – zacytowała, udając głos starszej kobiety.

Tristan zachichotał.

– Pamiętam! Chociaż zawsze nie rozumiałem, czemu tak bardzo nie lubi osób pracujących w świątyni, skoro zawsze podkreślała, jak dużą mają władzę i wpływy. Jak to szło? Coś o bogatych ludziach... – Próbował sobie przypomnieć kolejne powiedzenie staruszki.

– "Nawet najbardziej opaśli bogacze klękają przed kapłanami, choć kolana mogą ich z powrotem nie unieść" – wyrecytowała, po czym roześmiała się gromko. – Przysłowia wychodzące z ust tej staruchy zawsze będą dla mnie najwyższą formą poezji.

– Zgadzam się – przyznał z uśmiechem Tristan.

Ulice Orglasii zaczynały wypełniać się parami ludzi spieszących do pracy i małych gromadek dzieci prowadzonych na zajęcia przez dwójkę nauczycieli, którzy chodzili od drzwi do drzwi, odbierając po kolei swoich uczniów. Co chwilę rozlegały się wołania z prośbą o pomoc strażników przydzielonych do eskortowania samotnych osób, które nie miały z kim opuścić swoich domów. Choć droga do pracy w towarzystwie dwóch Żółwi była nieuniknioną częścią codzienności dla wielu mieszkańców, to nigdy nie mogło obyć się bez zażartych kłótni o to, komu spieszy się do pracy bardziej i o jaką placówkę eskorta powinna zahaczyć jako pierwszą.

– To, co to w końcu są te epori? – podjął ponownie Tristan, gdy minęli starsze małżeństwo kierujące się do sklepu pana Sparrowa.

Epori to spisane ostatnie słowa, które chcesz przekazać zmarłemu po śmierci. Na przykład, jeśli nie zdążyłeś mu o czymś powiedzieć, masz jakieś wyrzuty sumienia, które cię dręczą, albo po prostu chcesz się w jakiś sposób pożegnać.

– Rozumiem. I co się z tym robi?

– Odśpiewuję to w wolnej chwili. W miarę możliwości przed jakimś pozytywnym lub neutralnym obliczem Limomu.

Tristan zmarszczył brwi, próbując przypomnieć sobie całą wiedzę o religii, jaką posiadał.

– Pozytywne oblicza to... – zawahał się przez chwilę.

Vivian przewróciła oczami.

Pafelir, Cerares i Vi'dot – dokończyła za niego. – Neutralne, to Oxdoor, Tiaer, Cia–Ne...

Dzięcioły Orglasii (krótsze fragmenty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz