Rozdział 5 - Zatarte tragedie, przebudzone nieszczęścia cz.1

1 0 0
                                    

Nieśmiały promień powolnie wschodzącego Słońca przebił się ukradkiem przez zgęstniałą, zaspaną atmosferę męskiego pokoju, by oświetlić odpoczywającą w najlepsze młodzieńczą twarz Tristana otuloną kołdrą czarnej grzywki. Drewniane drzwi pod wpływem delikatnego pchnięcia zajęczały okropnie, pazurem dźwięku rozrywając nieruchomą, zatęchłą ciszę. Para fioletowych oczu wychyliła się ostrożnie, by zajrzeć do wnętrza legowiska dwóch młodych mężczyzn. Zebrany przez całą noc zapach śpiących momentalnie zaatakował nozdrza skradającej się głowy niczym pułapka lub mechanizm obronny, wykrzywiając jej twarz zniesmaczonym grymasem. Niezniechęcona jednak nieprzyjemnym odorem postać pchnęła drzwi o jeszcze kilka centymetrów, by oprócz głowy przecisnąć do środka pozostawioną na korytarzu resztę ciała. Drzwi ponownie jęknęły z przeszywającą rozpaczą.

– Tristan, wstawaj – cichy szept dobiegł pogrążonego w głębokim śnie chłopaka.

Same słowa nie wystarczyły jednak, by wyrwać go ze ściśle oplatających ramion błogiego odpoczynku. Dopiero delikatne potrząśnięcie za ramię przeniosło go jedną stopą do rzeczywistości. Nieśmiało rozchylił zaspane powieki. Sarah pochylała się nad nim, siedząc na skraju łóżka. Była ubrana w swój codzienny, roboczy, biały kitel, co oznaczało, że wstała dużo wcześniej niż pozostali domownicy.

– Nie mamy wiele czasu. Czekam w mojej pracowni – rzuciła, po czym poderwała się i podeszła prędko do drzwi, jakby zapominając o całym wcześniejszym rytuale cichego skradania. – A, no i otwórzcie tu okno. Błagam! Nie da się oddychać.

Wychodząc, pchnęła drzwi, otwierając je na oścież. Kolejny pisk ścisnął w swoich szczękach zaspane, niespodziewające się niczego uszy chłopaków.

Tristan mruknął z bólu i niezadowolenia. Nie słyszał nawet dźwięków przygotowywania śniadania dobiegających z kuchni, co dobiło go jeszcze bardziej. Świadomość, że został obudzony dużo przed swoim zwyczajnym czasem wstawania, bardzo intensywnie kusiła go, by zignorować polecenia Sarah i zasnąć jeszcze na chwilę.

– Już dwa dni z rzędu budzisz się w łóżku z inną dziewczyną. Jak ty to robisz? – Przepełniony ironią i udawaną ciekawością głos Kila pomógł mu się rozbudzić.

Tristan uśmiechnął się mimowolnie.

– No weź, zdradź mi swój sekret – kontynuował żart przyjaciel. – Która będzie następna? Amy? Tracy? A może od razu największy kaliber, Vivian? W sumie znając ją, to nie zdziwiłbym się, gdyby była jutro u nas w pokoju.

– Widzę, że wyobraźnia ponosi cię jeszcze bardziej niż wcześniej. Chyba to uderzenie w głowę odblokowało jakieś głęboko zakopane pokłady kreatywności – odgryzł się.

– Wiesz Tri, my, przeciętni młodzieńcy bez takiego powodzenia jak ty, musimy być kreatywni cały czas. Nie każdy budzi się codziennie z inną.

– Przecież Sarah tylko przyszła mnie obudzić...

– Całe szczęście, bo gdyby doszło do czegoś więcej, to Saturn mogłaby ją skrócić o głowę!

– Ciiii – zganił go Tristan, przykładając palec do ust. – Jeszcze usłyszy.

Obaj roześmiali się gromko.

– Dobra, dobra, idź już lepiej – Pogonił przyjaciela z uśmiechem na ustach. – Ja chcę jeszcze dospać do śniadania. Dzisiaj Brian i Ben mają zmianę. Achhh. Nie mogę się doczekać.

Tristan spojrzał z zazdrością na wtulającego się w pierzynę chłopaka. Krótkie, błękitne włosy rozczochrane w trakcie snu wyraźnie odznaczały się na białym tle dużej poduszki. W przeciwieństwie do fioletowych włosów Sarah odcień niebieskiego zdobiący głowę chłopaka nie spotykał się ze zdziwionymi reakcjami wśród mieszkańców miasta. Obywatele kraju, z którego pochodził Kil, wyróżniali się właśnie tą cechą, a wiedzę o tym zdobywał każdy uczeń w trakcie zajęć z poznawania map. Niewątpliwie przyciągały one wzrok, jednak to oczy z szerokimi, poziomymi źrenicami stawały się zazwyczaj powodem do wyzwisk i znęcania się nad davirem przez rówieśników.

Na myśl o wszystkich trudnościach i awanturach, jakie przeżyli obaj w dzieciństwie, westchnął głęboko, po czym podniósł się z łóżka. Cieszył się, że mimo wczorajszych wydarzeń Kil nadal zachowuje się tak jak zawsze, ale coś podpowiadało mu, że to dopiero początek zmartwień.

Lekko upojony wizją przepysznego śniadania zrobionego przez dwóch pozostałych chłopaków ubrał się szybko i skierował kroki do pracowni naukowczyni, zahaczając po drodze o toaletę.

Sarah siedziała przy ciężkim dębowym biurku zwrócona plecami do wejścia. Na szerokim blacie panował absolutny chaos, w którym tylko ona potrafiła się odnaleźć. Niezliczone papiery w postaci mniej i bardziej ważnych dokumentów walczyły o terytorium ze stosem skończonych i niedokończonych rysunków, szkiców oraz planów. Gdzieś pośród zaciętej kartkowej bitwy co chwilę przemykały najróżniejsze narzędzia mniejszych i większych gabarytów o nieznanym dla przeciętnej osoby zastosowaniu. W popłochu przed nimi uciekały, turlając się, drobne elementy w postaci wkrętów, blaszek, kawałków drewna, stali czy szkła. Każde przesunięcie czegokolwiek na tym biurku wiązało się z ryzykiem zrzucenia części jego zawartości na podłogę, która również prawie w całości była usłana niezliczonymi elementami, papierami, narzędziami i prototypami wymyślonych przez Sarah urządzeń. Nad biurkiem wisiała ogromna tablica zbita z długich, cienkich desek, do której gwoździami przybite były kolejne, tym razem w większości skończone lub bliskie finalizacji, rysunki projektów, nad którymi aktualnie pracowała dziewczyna. Po lewej stronie pokoju bez żadnego ładu ustawione były liczne wynalazki, które okazały się niepowodzeniem lub niewystarczającym sukcesem dla ambicji Sarah. Po prawej zaś usytuowany był mały warsztat z długim, stalowym blatem przymocowanym do ściany na całej jej długości. Panujący na nim bałagan prawie przewyższał ten na biurku, jeszcze bardziej wprawiając Tristana w podziw, jak jego przyjaciółka się w ogóle odnajduje w takim chaosie.

Starając się nie nadepnąć na leżące na podłodze rupiecie, zakradł się, jak najciszej potrafił, do nieświadomej jego obecności Sarah, a gdy znalazł się wystarczająco blisko wyciągnął ręce i gwałtownie złapał ją za głowę, potrząsając nią lekko.

Zaskoczona dziewczyna podskoczyła w miejscu i spojrzała na stojącego nad nią Tristana.

– No wreszcie. Mówiłam ci, żebyś się pośpieszył! – powiedziała z lekkim niezadowoleniem, ale Tristan nie wyczuł w jej głosie złości.

– Nie wszystkim wstawanie rano przychodzi tak łatwo – odparł z przekąsem.

– Pewnie masz rację, ale ja dzisiaj zupełnie nie mogłam spać. Wczoraj wydarzyło się tak dużo rzeczy, że nie byłam w stanie przestać o tym myśleć, a potem uświadomiłam sobie, jak wiele jeszcze nie wiemy i ile możemy się dowiedzieć, więc zamiast przemyśleń ekscytacja spędzała mi sen z powiek.

– To brzmi tak bardzo, jak ty. Nigdy nie zrozumiem, skąd bierzesz tylko pasji i energii na to wszystko.

Sarah roześmiała się gromko.

– Patrz – zwróciła się do niego, wskazując na otwarty gruby tom.

Dzięcioły Orglasii (krótsze fragmenty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz