Rozdział 5 - Zatarte tragedie, przebudzone nieszczęścia cz.2

0 0 0
                                    

Na stronach księgi równymi, ładnymi literami wypisane były informacje o mieszkańcach podzielone długimi pionowymi kreskami. Co około centymetr jedno pod drugim widniały imiona i nazwiska mieszkańców Orglasii, ich data urodzenia, ewentualna data śmierci oraz informacja czy dany obywatel urodził się w mieście, czy poza jego granicami. "Wielki spis ludności" był pozycją, która mogła cieszyć się nowym wydaniem na początku każdego roku wzbogaconym o nowe daty narodzin i śmierci orglasyjczyków.

– Jest tu mniej informacji, niż myślałam, ale to i tak już coś.

Tristan pochylił się nad spisem i poszukał wzrokiem swojego nazwiska. Sarah, która zdążyła już odczytać wszystkie informacje, patrzyła teraz na analizujący wyraz twarzy przyjaciela.

– Tata nie pochodził z Orglasii? – mruknął zdziwiony. Na jego twarzy pojawił się grymas, sugerujący że zaczął intensywnie próbować przypomnieć sobie jakiekolwiek rozmowy z ojcem, które prowadzili w dzieciństwie.

– Na to wygląda. – Sarah przytaknęła. – Zwróć uwagę na dane twojej siostry, to jest dopiero ciekawa sprawa.

Chłopak przeniósł wzrok trochę niżej. Zgodnie ze spisem Veronica żyła tylko sześć lat, a data jej śmierci pokrywała się z datą śmierci ojca.

– Wtedy trafiłem do sierocińca. Szczerze mówiąc, nie jest to jakieś odkrywcze – przyznał lekko rozczarowany. – Nie pamiętałem dokładnej daty, ale to nie jest żadna nowość, że tego samego dnia zginął i tata i Veronica. O wiele bardziej wartościowa byłaby informacja, w jaki sposób zginęli.

Sarah przytaknęła.

– Nie wiem, czy jest to gdziekolwiek zapisane.

– Nie ma "Wielkiego spisu powodów śmierci"? – zażartował.

– No właśnie! – wykrzyknęła radośnie Sarah, podrywając się z krzesła.

Tristan spojrzał na nią zaskoczony.

– Jest coś takiego?!

– Co? Nieee. Bez przesady. A przynajmniej nie pod taką nazwą. Ale może w świątyni mają takie informacje.

Tristan rozpromienił się.

– Trzeba zapytać Vivian!

– Pff. Nie dzielę się informacjami za darmo – żartobliwie kpiący kobiecy głos wzdrygnął zaskoczoną dwójką przyjaciół przy biurku. Sarah przesunęła się niezdarnie, próbując zasłonić ciałem leżącą na blacie książkę.

Vivian stała z założonymi rękami w drzwiach gabinetu, opierając się plecami o framugę. Miała na sobie obszerną, czerwoną sutannę przewiązaną w talii złotym, cienkim łańcuszkiem. Długie do ramion blond włosy związała czerwoną wstążką w kok, by wyeksponować duże, również złote kolczyki przypominające na pierwszy rzut oka szpony drapieżnego ptaka. Mimo skrywanych przez ubiór kształtów Vivian emanowała pewnością siebie i atrakcyjnością w charakterystyczny dla siebie sposób.

Tristan przełknął ślinę. Choć przez większość swojego życia dorastali razem pod jednym dachem i widywali się prawie codziennie, to wygląd przyjaciółki zawsze wywierał na nim ogromne wrażenie niezależnie od okoliczności, w których ją spotykał. Odkąd Vivian objęła stanowisko kapłanki w orglasyjskiej świątyni, rzadko spędzała czas z pozostałymi sierotami, przez co zachwyt, jaki wzbudzała w Tristanie, był za każdym razem jeszcze bardziej spotęgowany niż kiedyś. Chłopak bardzo żałował, że udawało jej się wpadać w odwiedziny jedynie w niektóre poranki, by zjeść wspólnie śniadanie lub pomóc w jego przygotowaniu.

– Napatrzyłeś się? – zapytała z lekkim rozbawieniem, widząc wbite w siebie spojrzenie, które trochę za długo pozostało w bezruchu.

Jego twarz zalał nieśmiały rumieniec, lecz po chwili otrząsnął się i ponownie spojrzał na Vivian, tym razem nie tracąc koncentracji.

– Jak długo tu stałaś?

– Wystarczająco długo, żeby zorientować się, że kombinujecie coś nie do końca legalnego.

– To nie tak... – zaczęła tłumaczyć się Sarah, wbijając zawstydzony wzrok w ziemię.

– Oj kochana, nie przejmuj się. – Uwodzicielski, delikatny szept zalał kolejnym rumieńcem nie tylko twarz Tristana, ale i Sarah.

Vivian bezdźwięcznie podeszła do koleżanki, omijając z nienaganną gracją wszystkie rupiecie i papiery leżące na podłodze. Wyglądała, jakby wręcz unosiła się nad ziemią, swobodnie płynąc pośród morza bałaganu.

Mimo że razem z Sarah były prawie tego samego wzrostu, kapłanka pochyliła się lekko, zbliżając twarz do opuszczonej głowy speszonej naukowczyni. Podniosła dłoń i przesunęła delikatnie palcami po jej policzku. Liczne, pozłacane bransoletki, które nosiła na prawym nadgarstku, zabrzęczały lekko, gdy palce Vivian ujęły podbródek Sarah i uniosły go delikatnie do góry. Spojrzenia dziewcząt spotkały się w pełnym napięcia zbliżeniu. Przepełniony pewnością siebie kuszący wzrok kapłanki wręcz wwiercał się w fioletowe, spanikowane oczy coraz bardziej czerwonej dziewczyny.

– Nie miałam pojęcia, że potrafisz być taka nieprzyzwoita – szepnęła.

Sarah poczuła, jak ciepły oddech Vivian otula jej skórę.

– Zaryzykowałaś kradzież książki z biblioteki dla Tristana? Nieładnie.

– T–to nie kradzież – bąknęła Sarah, doskonale wiedząc, że okłamuje samą siebie.

– Och? To jak inaczej chcesz to nazwać?

– O–oddamy ją dzisiaj.

– Mhmm, oczywiście, oczywiście. Zupełnie w to nie wątpię – mruknęła ze zrozumieniem Vivian, po czym uśmiechnęła się figlarnie. – A dla mnie byś coś ukradła?

Sarah otworzyła usta i zamknęła je po chwili, uciekając wzrokiem na bok. Spojrzała na Tristana z nadzieją, że przyjaciel przyjdzie jej z pomocą. Chłopak jednak był zbyt zafascynowany sceną, którą odgrywała odziana w czerwień kapłanka, by jakkolwiek zareagować.

Z każdą chwilą milczenia atmosfera między dwójką koleżanek stawała się coraz bardziej niezręczna. Nieustępliwy wzrok Vivian polował na spłoszone źrenice ofiary niczym drapieżny jastrząb obserwujący skaczącego na boki królika, by w pewnym momencie zanurkować z niepohamowanym impetem i wbić w niego swoje szpony. Kolczyki kapłanki poruszyły się gwałtownie, gdy ta nagle przysunęła twarz jeszcze bliżej Sarah, tak że prawie stykały się nosami. Zaskoczona dziewczyna odruchowo spojrzała przed siebie, wpadając wzrokiem w sidła czarnych oczu młodszej koleżanki.

Tristan wstrzymał oddech. Nie miał pojęcia, jak ma się zachować w takiej sytuacji, lecz całą niezręczność, którą teraz odczuwał, przytłoczyło wciągające pragnienie obserwowania, jak dalej rozwinie się akcja.

– No wreszcie – wyszeptała z satysfakcją Vivian, nie przerywając kontaktu wzrokowego – Wiedziałam, że ci się uda.

Zrobiła gwałtowny krok w tył i wyprostowała się z uśmiechem na twarzy. Sarah głośno odetchnęła z ulgą, rozluźniając do tej pory spięte ramiona.

Dzięcioły Orglasii (krótsze fragmenty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz