Kapłanka skrzywiła się, widząc, że Tristan nie da się przekonać. Już zaczęła zastanawiać się, w jaki sposób podejść Briana, gdy nagle jej oczy wychwyciły wychodzącą z pokoju Saturn.
Takiej okazji nie mogła zmarnować. Błyskawicznie przysunęła się do Tristana tak blisko, że jej biust oparł się o jego klatkę piersiową. Chłopak odruchowo zrobił krok w tył, jednak napotkane za plecami drzwi gabinetu uniemożliwiły mu dalszą ucieczkę. Vivian nie ustępowała, przysuwając się ponownie. Uderzyła otwartą dłonią tuż obok głowy chłopaka. Drewno huknęło głucho, przykuwając uwagę Saturn. Zaspane, jasno-zielone oczy dziewczyny nie rozpoznały na początku przylegających do siebie kształtów na końcu korytarza.
– To jak z tym sprzątaniem? – wyszeptała złowieszczo kapłanka.
– Nie sądzisz, że jesteś trochę za blisko? – zapytał nieśmiało, próbując się ratować.
W odpowiedzi Vivian oparła się o niego jeszcze mocniej, kładąc drugą rękę na jego prawym ramieniu.
Tristana przeszył dreszcz. Co chwilę rzucał paniczne spojrzenia na przyglądającą im się Saturn, modląc się w myślach, żeby była jeszcze zbyt zaspana, by zrozumieć, co się dzieje.
– Doskonale wiesz, że igrasz w tym momencie z ogniem, a na koniec to ja będę musiał za to przed nią odpowiadać.
– Oczywiście, że ty będziesz za to odpowiadać. W końcu to nie moja wina, że nie chcesz mi pomóc ze sprzątaniem.
– Tristan? Vivi? Co wy robicie? – Niepewne mamrotanie Saturn wzdrygnęło całym ciałem przyciśniętego do drzwi chłopaka.
– Posprzątam, tylko mnie puść – wysyczał wreszcie, akceptując swoją porażkę.
Vivian zbliżyła się do jego ucha i szepnęła:
– Wiedziałam, że zawsze mogę na ciebie liczyć.
Po tych słowach momentalnie odsunęła się od niego i w podskokach dobiegła do przebudzonej już Saturn.
– Kradnę ci Tristana – szepnęła młodszej koleżance do ucha, po czym zbiegła na dół po schodach.
– Vivi! – krzyknęła za nią rozzłoszczona dziewczyna.
Tristan odetchnął z ulgą. Nie był zadowolony z faktu, że musi pracować dzisiaj w świątyni, ale przynajmniej udało mu się uniknąć wściekłości nieobliczalnej koleżanki.
Spojrzał w jej stronę. Saturn patrzyła na niego lekko zarumieniona.
– Nawet nie próbuj mnie dzisiaj podglądać! – zagroziła, po czym weszła do toalety, trzaskając za sobą drzwiami.
Chłopak po raz kolejny tego poranka wziął głęboki oddech, jednak zanim zdążył wypuścić powietrze, otwierające się z impetem drzwi uderzyły go boleśnie klamką.
– Ała! – jęknął z wyrzutem do wysuniętej z gabinetu głowy Sarah.
– Oj! Wybacz – przeprosiła zatroskana. – Chodź, znalazłam coś bardzo intrygującego!
Tristan wszedł za nią do pokoju i pokonując po raz kolejny zagraconą podłogę, podszedł do biurka.
– Patrz – rzuciła, wskazując na nazwisko na dole jednej ze stron.
– William Greenwood – przeczytał na głos Tristan. – Rok urodzenia się zgadza.
– A data śmierci pokrywa się z datą śmierci twojego ojca i siostry! – dodała podekscytowana. – Ale to nie wszystko! Zobacz na to.
Sarah wskazała palcem mały znak zapytania napisany obok dnia, w którym zmarł Will.
– Co to znaczy? – zapytał chłopak, pochylając się nad księgą, by dokładniej przyjrzeć się symbolowi.
– Właśnie nie mam pojęcia i to mnie bardzo intryguje. Podejrzewam, że jego śmierć nie została potwierdzona. Może nie znaleziono zwłok.
– Sądzisz, że to wszystko jest jakoś powiązane?
– Ciężko powiedzieć. Nie chcę wyciągać pochopnych wniosków, bo ludzie umierają w te same dni z różnych powodów, ale coś zdecydowanie może być na rzeczy.
– Może Will jeszcze żyje – zamyślił się na głos Tristan.
– Nie wykluczam takiej możliwości, ale jeśli tak, to co się z nim w zasadzie stało?
– Sądzisz, że ktoś go porwał?
– Tak mogło być.
– A co z jego rodziną? Może jest ktoś, kogo można spytać?
– Sprawdziłam to już. Wygląda na to, że jego rodzice zmarli kilka lat temu, a on był jedynakiem. Jego matka miała siostrę, która zginęła rok przed jego narodzinami – wskazała na kolejne nazwisko.
– Doris Hellebore!? Ta Doris Hellebore? – zszokowany Tristan nie mógł uwierzyć własnym oczom. – Ona była jego ciocią?!
– Na to wygląda. – Sarah przytaknęła, po czym przesunęła palcem na kolejne nazwisko. – Jego ojciec ma brata o imieniu Steve, który według spisu wciąż żyje.
– Musimy go zapytać! Może przy okazji zna więcej opowieści o Doris.
Sarah zaśmiała się.
– Nie wystarczyły ci te wszystkie historie, które opowiadała nam pani Bundles? Nie wiedziałam, że jesteś aż takim fanem.
Tristan uciekł na bok wzrokiem i włożył ręce do kieszeni.
– Po prostu była dla mnie od zawsze bardzo ważną postacią.
– Rozumiem, rozumiem – odpowiedziała ciepło dziewczyna.
Nastała chwila ciszy, którą przerwał stłumiony krzyk Bena wołającego pozostałych na śniadanie.
– Ja spróbuję się dowiedzieć gdzie mieszka wujek Willa, a ty oddaj książkę do biblioteki.
– Co?! Dlaczego ja? – oburzył się lekko zrozpaczony.
– Przecież to ty ją wyniosłeś.
Tristan miał coś odpowiedzieć, ale po chwili zastanowienia zamknął usta i zrezygnowany pokręcił głową.
CZYTASZ
Dzięcioły Orglasii (krótsze fragmenty)
Fantasy(Wersja opowiadania Dzięcioły Orglasii podzielona na krótsze fragmenty, szybsze i łatwiejsze w czytaniu) Siedmioro przyjaciół żyjących razem pod jednym dachem pewnego dnia staje się świadkami brutalnej śmierci swojej wspólnej znajomej, która ginie z...