Rozdział 14: Decyzja

738 37 13
                                    




Erika oczywiście jeszcze tego samego dnia opuściła nasz dom.

Aby ją udobruchać Aiden zrobił jej minetę, a potem ona zrobiła jemu. Jakby to co ja czułam w ogóle się nie liczyło, ale za to liczyło się to co czuła ona. Super.

No dobra, prawdopodobnie miał w dupie jej uczucia, chciał po prostu, aby ktoś zrobił mu dobrze jeszcze przed wieczorem, ale nadal uważałam, że po złapaniu na zdradzie wypadałoby się pohamować. Chociaż tak z grzeczności.

Tak właściwie nie czułam nic poza obrzydzeniem. Po raz kolejny. Zaufałam raz po dziesięciu latach i zostałam skrzywdzona. Niby mogłam się spodziewać, że skrzywdzi mnie po raz kolejny, ale nie chciałam.

A za głupotę, wiadomo - płaci się sowicie.

Siedziałam w ogrodzie, ani myśląc o tym, że będę cokolwiek rozwiązywać. Zamiast tego wolałam się przysłuchiwać temu jak szofer i kamerdyner Aidena ze sobą plotkują. To właśnie od nich dowiedziałam się na temat kolejnego seksu moich ulubionych zdrajców.

- Gorąca czterdziestka Erika miała takie piękne ciało - powiedział jeden do drugiego - Aż dziwne, że zamienił panienki Aveline na taką sunię. Ta by mu zrobiła wszystko na pstryknięcie palca.

Ja tam bym chciała, aby zamienił mnie na taką SUNIĘ. Dopłacę.

Niby powinnam poczuć się źle, że tak o mnie mówili pracownicy Aidena, ale z drugiej strony jak wyobraziłam sobie Erikę aportującą patyk na komendę mojego chłopaka, poczułam w kościach ogrom satysfakcji. Wspaniale było pić kakao w towarzystwie tak cudownych myśli.

Niestety, wszystko co dobre szybko się kończyło albowiem w połowie mojego kakao, przyszedł Aiden. Wyglądał na wkurwionego.

- Nic nie zrobiłaś prawda? - odparł kierując się w stronę stołu. - O ile dobrze rozumiem, to masz w sobie dużo energii. - kiwał zdenerwowany głowa, a ja wiedziałam, że ta sytuacja nie skończy się zbyt dobrze. - Połóż się na stole. - rozkazał.

Zamiast wykonać polecenie napiłam się kakao. Odwaga mnie nie opuszczała, a ja za dobrze się bawiłam, aby przerwać. I to był mój błąd. Aiden wytrącił mi kubek z ręki i następnie złapał mnie za szyję, aby rzucić mnie na blat drewnianego stołu.

- Wejdę w ciebie mała niewdzięcznico i zobaczymy jak będziesz się zachowywać. W ustach przyniesiesz mi wszystkie rozwiązane sudoku. - uśmiechał się tak psychopatyczne jak to tylko on potrafił. - Co? Za bardzo ci ostatnio pobłażałem? Możemy to zmienić...

- Zostaw mnie - próbowałam krzyczeć, ale znajdująca się na mojej szyi ręka pozwalała mi jedynie na ledwo słyszalny szept. Nogi także miałam zablokowane.

- Przeprosisz i zbierzesz to wszystko, teraz?

Ave, powiedz tak. Zrobienie tego o co cię prosi, nie straumatyzuje cię tak bardzo jak kolejny wymuszony stosunek. Później na szybkości ułożysz sobie jakiś plan. Serio, nie warto.

- Nie. - rozum jak zwykle przegrał batalię z sercem, które zawsze podpowiadało mi, abym w takich sytuacjach robiła z siebie chojraka, zupełnie zapominając o możliwych następstwach takiego zachowania. Moje serce naprawdę czasami gadało mi głupoty... jak inaczej wyjaśnić to, że tak często wybaczałam Aidenowi? No właśnie.

- No dobrze, w takim razie nie dajesz mi specjalnie wyboru. - powoli zaczął rozpinać swoje spodnie, a następnie ściągnął mi dresy, zupełnie ignorując fakt, że byliśmy w ogrodzie, na potencjalnym widoku - tylko potem nie mów, że nie dałem ci możliwości zrehabilitowania się.

Zaczął przedstawienie, którego nie mogłam przerwać. Próbowałam wysunąć się albo chociaż go kopnąć, ale stał tak, że blokował mi wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Pieprzony. Pierdolony. Kutas. Inwektywy same ciskały mi się na usta, kiedy boleśnie we mnie wchodził. Po raz kolejny chciał, abym cierpiała. Nie cackał się.

- Za-bi... - zaczęłam szeptać. - Zabiję cię kiedyś.

- Tak. Z pewnością - odparł sarkastycznie, po czym przyspieszył. W pewnym momencie musiałam przyznać, że mojemu ciału - bo na pewno nie duszy - zrobiło się nawet przyjemnie, jednak wtedy gdy poczułam odrobinę rozkoszy, natychmiast przerwał. Dyszałam na stole, marząc o tym, aby zacisnąć zablokowane uda. - To co ładnie mnie przepraszasz, a ja kończę to co zacząłem? - podniósł do góry brew.

- Nigdy. - odparłam - jesteś śmieciem.

Cholera! Chciałam, aby dokończył pomimo całej nienawiści, którą go w tamtym momencie darzyłam. Przerywanie w połowie było nieludzkie. I proszę mnie nie osądzać - przemawiały za mnie nie moje uczucia, a ciało...

Ale hej, przynajmniej teraz serce nie optowało za potencjalnym powrotem do tego psychopaty. Kolejna część ciała pozostawała odporna na niego. Minimalny sukces.

- Słucham? - odparł, zapinając pasek do spodni.

- Słyszałeś.

Podniósł mnie do góry tylko po to, aby następnie spoliczkować. Jeden policzek. Następnie drugi i do kompletu trzeci. Uśmiechałam się prowokując go do tego wszystkiego. Teraz sama wyglądałam jak jakaś psychopatka.

Wiedział, że moje serce już do niego nie należało, a tym samym zrozumiał, że przegrał. Przynajmniej chwilowo. Przegrał. Przegrał. Przegrał!

Nie mogło do niego dojść, że nie zwyciężył - jak miał w zwyczaju - i już nigdy nie odzyska mojej miłości. Nigdy. Nie wiem co by musiało się stać, abym choć trochę się  zastanawiała nad tym czy może nam jeszcze się udać.

Wybaczyłam mu dziesięć lat temu? Tak.

Wybaczyłam mu kiedy zgwałcił mnie na stole w jadalni? Tak.

Wybaczyłam mu po jego feralnej przemowie życia, mając nadzieję, że w końcu poczuję się chciana, kochana, a on dla mnie przestanie zachowywać się jak okrutny psychopata? Tak.

I co mi z tego przyszło. Wszedł we mnie bez mojej zgody, po raz kolejny. Cierpiałam w momencie, w którym on powinien cierpieć.

- Rozumiem, że będę musiał jeszcze trochę nad tobą popracować - pokiwał głową, uśmiechając się do siebie. Widziałam po jego spojrzeniu - a przynajmniej tak mi się wydawało - był gotowy podjąć wyzwanie postawienia mnie do pionu. Złapał mnie za kark i pchnął w kierunku domu. Szłam tak jak dziecko we mgle, potykając się o spuszczone do kostek dresy.

I byłam pewna, że wszystko widziała jego pomoc domowa. Szedł ze mną jak z niegrzecznym urwisem z zerówki i zaprowadził do naszego pokoju.

W nim położył mnie na łóżko i w końcu zdjął moje dresy, uprzednio robiąc to samo z butami. To wszystko stanowiło jedynie wstęp do jego gierki. Położył się na mnie - tym razem kompletnie ubrany.

Unieruchomił mnie, a następnie zaczął głaskać po głowie.

- Wiele razy myślałem o tym, aby napisać program do wytresowania cię - znowu uśmiechał się jak jakiś psychopata. - ale stwierdziłem, że mój aniołek nie zasługuje na to. W końcu, przecież dobrze wiesz, że cię kocham. Przemyślę to jeszcze... I bądź pewna jednego. Złamię cię.

Gdzie - przepraszam - był ten miły Aiden co kupił mi jakiś czas temu Family Pack? A no właśnie. Nie istniał. To wszystko było jedno wielkie kłamstwo, w które po raz kolejny dałam się wciągnąć.

Obiecałam sobie - nigdy więcej! Nigdy. Więcej.

Grał. Starał się tworzyć iluzję, bawił moimi myślami, ale prędzej czy później i tak pokazywał swoje prawdziwe oblicze. Nie potrafił inaczej. I tym razem byłam pewna, że nie chcę z nim być i choć ciałem jestem zmuszona, aby przebywać z nim w jednym domu, postanowiłam utrudniać mu życie ze mną. Pocierpimy razem.

Psychopata (Gaslighter) [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz