Rozdział 3: Zasady gry
Obudziłam się rano ze świadomością tego, że nie znajduję się już w moim cudownym mieszkaniu, w Atlancie.
W dodatku spałam w łóżku ze swoim oprawcą. Wspaniale.
Czułam jak przyszedł do mnie w nocy - coś jeszcze mi gadał do ucha w stylu Jesteś tylko moja, dobrze, że cię znalazłem, już nigdy ode mnie nie odejdziesz - ale chyba myślał, że śpię i nie jestem świadoma tego co mi robi. Na swoje nieszczęście - byłam.
Żal do losu ściskał mi gardło, a ja nie zapominając o tym, że byłam chrześcijanką modliłam się do Boga, by po raz kolejny sprawił, aby Aiden zniknął z mojego życia . Nie miałam pojęcia jak do tego doprowadzić, jednak zaufałam temu, że wyższa instancja to nic w porównaniu z moim człowieczeństwem.
No właśnie - Bóg i moja wiara były pierwszymi z powodów, dla którego w sytuacji, w której się znalazłam nie zdecydowałam się na popełnienie samobójstwa. Drugi powód był zdecydowanie mniej pompatyczny, ale bardziej finezyjny - domniemane harakiri z pewnością sprawiłoby, że Aiden zacząłby szaleć, a z tego całego szaleństwa mógłby dokonać masakry na bliskich mi ludziach. Wzdrygnęłam się na samą myśl.
Kiedy wstawałam z łóżka z suchym na wiór gardłem, zobaczyłam, że Aidena już w nim nie było. Zazwyczaj rozpoczynał swój dzień koło siódmej, a była już jak wskazywał zegarek, jedenasta. Pozwolił mi długo spać. Dzięki ci mój panie - powiedziałam do siebie sarkastycznie, a następnie zdjęłam szlafrok i zamieniłam go na bluzę kangurkę.
Zeszłam na dół, aby następnie skierować się ku plecakowi, który zostawiłam na dole. Chciałam zadzwonić lub przynajmniej napisać do rodziców, a telefon zostawiłam w przedniej kieszeni plecaka. Naprawdę miałam nadzieję, że został na swoim miejscu, jednak nie byłam zaskoczona kiedy go nie zastałam.
No tak - on myślał zawsze dwa kroki do przodu.
Musiałam znaleźć Aidena i ładnie go poprosić o zwrot sprzętu. Było to o tyle trudne, że w jego domu wiedziałam gdzie są jedynie salon, sypialnia, garderoba i połączona z sypialnią łazienka.
- Aiden - krzyknęłam, mając nadzieję, że mój głos przywoła go do mnie.
Bardzo się pomyliłam. Krzykiem nie ściągnęłam Aidena, a jedynie warczącego dobermana, który z łatwością przeszedł przez uchylone drzwi. Nie był szczęśliwy z mojej obecności, a ja nie za bardzo wiedziałam co robić.
- Aiden - powtórzyłam jeszcze głośniej imię mojego oprawcy i sama nie wierzyłam w to, że jedyne czego pragnęłam to jego obecność.
Posłałam krótkie spojrzenie dobermanowi, wycofując się w kierunku schodów. Nie biegłam. Starałam się być opanowana, jednak to chyba nie przekonywało zwierzęcia. Krok po kroku zbliżałam się ku stopniom, a pies podążał za mną. Wyglądał jakby był gotowy do ataku, a jedyne co go przed nim powstrzymywało to chęć zabawy ze swoją przekąską.
Zaskamlał, a ja powoli się wycofywałam, mając nadzieję, że nie wyskoczy na mnie z zębami.
- Spokój Charlie. - znajomy głos powstrzymał psa, który na widok jego właściciela zamachał ogonem. Aiden podszedł do mnie elegancko wyszykowany, a następnie pogłaskał dobermana. - Poznaliście się. Wspaniale.
Mężczyzna chwycił mnie za rękę i podstawił pod nos psu. Przerażona krzyknęłam na co doberman zaszczekał.
- Charlie - Aiden pogłaskał go po głowie, próbując przywołać go do porządku. Doberman powąchał moją dłoń, podstawioną tuż pod jego pysk. - to twoja nowa pani, chyba nie chcesz jej przestraszyć. A tak na marginesie, mogłabyś nie krzyczeć w domu? Naprawdę tego nie lubię, Angel.

CZYTASZ
Psychopata (Gaslighter) [18+]
General FictionZmęczona złym traktowaniem Aveline York zgłasza swojego chłopaka-psychopatę na policję. Po 10 latach Aiden Clark powraca, postanawiając na nowo związać się z dziewczyną. Wciąż kocha Aveline i uważa, że należy do niego. Aby ją przy sobie zatrzymać...