Rozdział 18: Teraz albo nigdy

729 34 22
                                    


Tego dnia gdy pokazał mi po raz kolejny, że dzieli go jedynie telefon od zabicia mojej rodziny, byłam jak mimoza. 

Posprzątałam po śniadaniu, którego zjadłam bardzo niewiele, a potem poszłam do swojego pokoju, zwinąć się w kłębek i pójść spać. Nie zeszłam na obiad ani na kolację i o dziwo nikt mnie nie budził.

Dobrze mi się spało. Tak dobrze, że nie wstałam z łóżka do kolejnego dnia. Miałam ładne sny: o tym, że jestem wolna i lecę gdzieś samolotem, o tym, że biegam sobie po łące, że pracuję z moimi cudownymi pacjentami...

Wstanie z łóżka sprawiło, że na nowo się rozpłakałam. Ostatnie dni były tak wielkim koszmarem, że czułam jak pogarsza się moje zdrowie psychiczne. I zrobiłam coś czego nie powinnam za bardzo robić. Poszłam do jego gabinetu i wzięłam sobie tabletki na depresję. 

Bo miałam dość tego, że było mi tak źle. Wzięłam pięć. Serio. Pięć. Popiłam wodą ze szklanki, która wcześniej stała koło mojego miejsca na łóżku.

Wiedziałam gdzie trzyma lekarstwa i wiedziałam, że zrobi mi awanturkę jak wróci, ale miałam nadzieję, że wtedy będę nieźle naćpana.

Dopóki jednak nie zaczęły działać było mi źle i smutno. Zeszłam na śniadanie, nie chcąc wzbudzać podejrzeń. Pomyślałam, że skoro Aidena nie było w gabinecie, to może jeszcze jeść.

Po przemyśleniu mojej chybionej strategii, stwierdziłam, że zachowałam się dosyć irracjonalnie. Jakbym go zastała w gabinecie to nie miałabym nawet żadnej dobrej wymówki.

No, ale na szczęście los mi sprzyjał, więc na spokojnie zeszłam sobie do kuchni. I okazało się, że było lepiej niż myślałam, ponieważ Aidena nie było również na śniadaniu.

- Pan Aiden kazał przekazać, aby panienka zjadła sama. - odparła płasko Gloria - czego sobie panienka życzy?

- Cokolwiek - odparłam, sama otwierając lodówkę - mogę wziąć ten twarożek?

Oczywiście, że mogłam, przecież byłam u siebie, ale za wszelką cenę chciałam być miła. Nawet dla nielubianej przeze mnie Glorii.

Pokiwała głową, na co wzięłam twarożek i łyżkę i poszłam do własnego pokoju jeść.

Tylko ja. Twarożek. I moje nieszczęście, które jeszcze nie zamieniało się w szczęście.

Płakałam, biorąc kolejne porcje jedzenia, żałując, że cokolwiek bym nie zrobiła to on zawsze będzie mógł mnie szantażować zabiciem moich bliskich. To było tak bardzo niesprawiedliwe.

Siedziałam w czterech ścianach, czekając na to kiedy wróci mój oprawca ze swoją kolejną rewelacją, ze strachem w głowie przed chociażby myśleniem o jego śmierci. Bo jak mam coś zaplanować, skoro on wywołuje we mnie ogromne pokłady przerażenia, na samo wspomnienie o sobie?

No właśnie. Wytrzeszczyłam oczy, aby niczym Hipokrates krzyknąć - Eureka!

Za długo o tym myślałam, a wystarczyło po prostu to zrobić. No i pozbyć się świadków.

Ale nie chcę być morderczynią... zamknęłam oczy, wiedząc jak bardzo nie powinnam tego robić.

A potem pomyślałam, że jak nie on, to zginie więcej osób, więc w sumie to... a jebać, zrobił mi tyle złego to zasługiwał na śmierć.

Wyszłam z pokoju -  nie dokańczając twarożku -  w poszukiwaniu potencjalnej broni. Spluwy na bank miał w sejfie, do którego nie znałam szyfru. A o ile dobrze orientowałam się w możliwościach Aidena, bo wpisaniu złej kombinacji rozlegnie się alarm na cały dom i zmusi go do przyjechania na miejsce.

Psychopata (Gaslighter) [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz