ROZDZIAŁ 4

2K 123 22
                                    

Uwaga! Treść dość wrażliwa. 

Jessica

Każda matka dla swojego dziecka była w stanie zrobić dosłownie wszystko, i byłam tego żywym dowodem. Byłam przykładem osoby, która dla bezpieczeństwa jedynej osoby, którą miałam wtedy obok siebie i kochałam całym sercem pakowałam się w swój najgorszy koszmar; nawet związek z Cameronem nie był tak okrutną wizją jak małżeństwo z kimś kogo kochałam, i szczerze? Chyba dalej nie przestałam, jednak on... widział we mnie zwykłą dziwkę. Bez honorową ofiarę samej siebie. To już nawet nie bolało. Przestało po którejś lampce wina w mojej sypialni.

Dla nikogo nie powinien to być zadziwiający widok. Siedziałam późnym popołudniem zamknięta w swoim szarym świecie oczekując na to, aż ojciec wyda mi zgodę na lot do Kanady. Miałam tam odbyć jakieś spotkania z dostawcami, na które Jack nie mógł stawić się osobiście. Jednak mijały godziny a ja nie usłyszałam żadnego sygnału z jego strony, mój zaplanowany wcześniej wyjazd z synem legł w gruzach...

– Mamooo – James szturchnął mnie w ramię, przez co wróciłam na ziemię i odstawiłam kieliszek z trunkiem na stolik przed sobą. Odgarnęłam włosy na bok nakładając na buzię maskę sztucznej radości. – To pojedziemy Kalifornii? Obiecałaś! – złożył dłonie mając w sobie tę dziecięcą radość na samą możliwość poznania czegoś nowego.

– Skarbie, wyskoczył mi nagły wyjazd – cmoknęłam go w czoło, czułam jak zastyga, a mnie samej serce zwolniło do minimum uderzeń. – Ale jak tylko dziadek zjawi się u nas i poda mi szczegóły podróży obiecuję, że zabiorę cię ze sobą do Kanady.

– A jeśli dziadek się nie zgodzi? – wymamrotał w moje ramię już całkowicie obojętnie. Doskonale wiedziałam, że marzeniem mojego dwunastolatka było to, aby wyrwać się z tego przeklętego Las Vegas, i przejechać Amerykę wzdłuż i wszerz. – Znowu będę musiał wrócić do szkoły? Tayler i jego kumple nie dadzą mi żyć. Dziadek mi nigdy nie pomaga jak z nim zostaje. Tylko ty mamo pozwalasz mi zostać w domu jak znowu mi coś zrobią.

Poczułam się znowu zgubiona, załamana, złamana psychicznie... łzy pociekły po moich policzkach jak niekontrolowane oznaki tego jak słaba byłam. A najgorsze czekało na mnie jak na sam deser we Włoskiej restauracji. Musiałam powiedzieć mu o tym, że za niedługo nasze życie znowu się zmieni. Znowu czekała nas przeklęta walka, tym razem z o dużo groźniejszym przeciwnikiem. Xander mnie nienawidził. Bałam się, że to samo będzie ronił do mojego syna.

– Mamusiu nie płacz – wdrapał się na miejsce obok mnie i przytulił mocniej do boku. – Damy sobie radę. Nawet jak był tata to robiliśmy. Jeśli będzie trzeba sam nauczę się jakiś sztuczek z Internetu i wreszcie się postawię Taylerowi.

Mimowolnie zachichotałam przecierając rękawem jasno różowego swetra mokrą twarz.

– Mój dzielny rycerz...

***

Jack Dante wpadł do mojego domu jakby coś go goniło, a raczej ktoś. Ku mojemu zaskoczeniu zaraz za nim wszedł z wysoko uniesioną głową sam Edward Walter. Mój ojciec kręcił się w kółko do momentu, aż jego towarzysz na dobre nie przekroczył progu części wypoczynkowej.

Nie potrafiłam ukryć szoku. Edward był ostatnią osobą, której spodziewałam się w swojej małej posiadłości. Więc co to znaczyło? Tym razem nie miałam bladego pojęcia jak interpretować ten nalot. Do tego dobijała właśnie dwudziesta. Jack nie odezwał się przez cały dzień, co dosadnie zniszczyło mój plan na wyrwanie Jamesa z tego brudu.

– Jessico nie muszę ci chyba przedstawiać naszego gościa – Dante wreszcie zaczął wskazując poważnie ruchem dłoni w stronę mężczyzny, który niewzruszony lustrował moją sylwetkę od stóp do głów. Nie powiem... poczułam jak igiełki nienawiści wałkują się pod moją skórą.

The King Of The Cross |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz