ROZDZIAŁ 34

2.1K 156 13
                                    

NIESPODZIANKA!

Zostawcie gwiazdkę i komentarz! Miłego czytania.

Ps. Jak będzie dobry odbiór tego giganta, i chcecie kolejny dawajcie znać!

Jessica

Gdy delikatny pocałunek w usta przywołał mnie do normalności, na moje wargi wpłynął subtelny uśmiech. Dlaczego Xander tuż po tym jak przekroczyłam próg rezydencji jego dziadka tak po prostu podszedł do mnie, jakby to była czynność, którą wykonywał od kilku dobrych lat, i stała się jego nawykiem, skradł mi całusa? Ale nie potrafiłam ukryć przed nim tego, że w jakiś sposób stado motyli obudziło się w moim zmęczonym organizmie i zaczęło trzepotać swoimi barwnymi skrzydłami pomagając mi w ten sposób zebrać gdzieś z czeluści ostatnie resztki energii, jakie zdołałam zgromadzić podczas pobytu w szpitalu.

– Martwiłeś się? – nie spostrzegłam nawet, kiedy te słowa opuściły moje zachrypnięte, wysuszone gardło.

– Czy obawa przed tym, że zostanę młodym wdowcem, to określenie, iż martwię się? Jeśli tak, to owszem. Martwiłem się o własną młodość. A raczej o jej los. Wiesz... dziwnie by to wyglądało w moich aktach.

Dlaczego miałam wrażenie, że się ze mną drażnił? Dlaczego moje myśli podsunęły mi fakt, że w pewien sposób chciał, żebym nie wracała do zdarzeń sprzed kilku dni?

A może to i lepiej... na samo wspomnienie momentu, gdy obudziłam się w sali, a wspomnienia zaczęły zalewać mnie od góry do dołu poczułam się jak jakaś złamana w pół linijka. Jakim cudem pozwoliłam się tak łatwo nabrać? Miałam wrażenie, że pokazałam dzięki temu światu własną naiwność. Nic więcej.

Zachichotałam kręcąc lekko głową na boki. Wtedy Xander złapał moje policzki między szorstkie dłonie i z jakimś dziwnym błyskiem w swoich oczach zaczął mi się przyglądać. Ja również to zrobiłam... nie posiadał na sobie żadnej oznaki jakiegokolwiek zmęczenia, ani zmartwienia, a jego tatuaż pod okiem zdawał mi się być jeszcze czarniejszy niż zapamiętałam. Lecz domyślałam się, że pod jego skórą krył się sam tusz, ale też mnóstwo emocji, te które dzięki mojej własnej głupocie ukrył w dolinach i zaprzestał okazywać je na zewnątrz, wypierając się wszystkiego, co wiązało się z sumieniem i miłością.

– Masz prawie czterdzieści lat, Xan – przebrnęłam językiem po górnej linii dziąsła próbując jakoś okiełznać suchość.

– Słuchaj, ja się czuje od prawie dwudziestu lat jakbym zatrzymał się na wieku osiemnastki, okay? Proszę tego nie podważać, a poza tym... nieładnie tak wypominać komuś wiek.

– Ah... wybacz, młodzieńcze – specjalnie dodałam to ostatnie określenie licząc, że zrozumie mój sarkazm. Nic się nie zmieniło, dalej mnie rozumiał.

– To podoba mi się bardziej – w pewnej chwili pochylił głowę i nosem przesunął po mojej skroni, zatrzymując się na czole. –  Poza tym chyba nie jest tak ze mną źle, co?

Wiedziałam do czego dążył.

Wszystko było z nim znakomicie. Działał za naszą dwójkę i już sama jego obecność sprawiła, że wcześniejszy demon w postaci alkoholu zniknął. Tak po prostu przepadł gdzieś na dnie oceanu, co było... nierealne? Okazało się, że nie potrzebowałam odwyku, nie potrzebowałam pomocy specjalistów, bo to on był moim jedynym lekiem.

Ideale?

Przełknęłam ślinę kiwając mu tylko. Stałam jak wmurowana w podłogę domostwa Waltera zamieniając się w posąg.

The King Of The Cross |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz