ROZDZIAŁ 30

2.1K 136 7
                                    

Zostawcie gwiazdkę i komentarz. Miłego czytania!

Jessica

– Panienko Walter?

Przełknęłam głośno ślinę unosząc wzrok na jednego mężczyznę z grupy ochroniarzy, który zjawił się u progu gabinetu - tego dnia stacjonowałam tam sama, Xander musiał pilnie wyjechać we własnych interesach - a to, co powiedział zabrzmiało kilka razy w mojej głowie jak odgłos bijącego dzwonu przy kościele.

Panienko Walter. Panienko Walter.

Nie zarejestrowałam nawet tego tygodnia, który upłynął mi z nową tożsamością, zapewne James również nie zorientował się, że stało się to tak naprawdę za pstryknięciem palca. Codziennie siedział z nosem w książkach, jakby nagle wszystko wróciło na te właściwe tory, a mój syn poczuł się szczęśliwy. A to liczyło się dla mnie najbardziej.

– T-Tak? – chrząknęłam wreszcie zdając sobie sprawę, że zapewne wyglądałam jak idiotka, gdy ten stał tak w drzwiach i czekał na moje słowo.

Blondyn podszedł do mnie kładąc jakąś ładnie zapakowaną paczkę na pustej przestrzeni przede mną. Złączyłam brwi pełna zaskoczenia.

– Kazano mi ją przekazać, miłego dnia – nawet nie zdążyłam zapytać kto był nadawcą, ponieważ chłopak obrócił się i odszedł zamykając za sobą wrota. Poczułam ścisk w żołądku na widok małego listu doczepionego do kartonu.

Czy to możliwe, że... Xander zrobiłby to?

Chciałam palnąć się w czoło za tak absurdalne myśli, ale tylko zacisnęłam zęby i z ciężko dudniącym pulsem w uszach wzięłam między koniuszki kawałek papieru. Odwróciłam wzór białych konwalii, natrafiając na starannie napisany nagłówek:

PRZYGARNIESZ PANIĄ PO PIĘĆDZIESIĄTCE POD SWÓJ DACH?

Wciągnęłam powietrze nosem zamierając. To niemożliwe...

Wstałam tak szybko, że prawie nie wywróciłam fotela, ale musiałam jak najszybciej uchylić wieko paczki. Gdy to zrobiłam zauważyłam żółtą bibułę, oraz mnóstwo płatków kwiatów obcego mi pochodzenia.

Spośród wydostałam butelkę jakiejś wody w dziwnej buteleczce, która doczepiona miała lniany łańcuszek z jakimś grawerowanym kamieniem, oraz fotografię wykonaną w stylu Instax. Przedstawiała ona moją mamę z głupkowatym uśmiechem, serduszkiem zrobionym z rąk, a za nią rozpościerał się widok na imponujący, zapierający dech w piersi zachód słońca.

Przycisnęłam do siebie zdjęcie próbując odgonić nadchodzące łzy.

Mamo... wróciłaś.

***

Olga Dante nie dała mi znaku życia od chwili, gdy napisałam jej wiadomość z prywatnego maila, którego skrupulatnie starałam się kryć przed lepkimi rękami ojca, informując, że wychodzę za Xandera.

Odpisała mi wtedy jedynie, że jeśli cokolwiek się będzie działo mam jej dać znać, a ona zrobi wszystko, żeby zjawić się w Las Vegas - i mimo, iż dzięki temu mogła ryzykować życie - zechce stanąć z ojcem twarzą w twarz. Może by pociągnęła za spust tym razem?

Nie wspominałam jej o tym, co Jackson zrobił. Najgorsze było to, że nie chciałam do niej pisać w tej sprawie, ponieważ... bałam się, że rodzicielka wie o jego powiązaniu z tym świrem, który według Xandera czyha na mnie przy najbliższej okazji roszcząc sobie nie wiadomo jakie prawa. Nikt prócz Xandera nie posiadał takowych względem mnie i... naszego syna.

The King Of The Cross |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz