15. Komisariat

183 13 0
                                    

Wróciłam do domu około godziny siedemnastej. W ośrodku miałam być tylko do trzynastej, ale moja wizyta tam nieco się przedłużyła. Razem z dzieciakami wymyślaliśmy coraz to lepsze zabawy, więc nie mogłam ich opuścić. Zwłaszcza Lucy, która dzisiaj zawładnęła moim sercem. Nawet nie wiedziała, jaką radość sprawiały mi jej słowa. Powód dlaczego podjęłam się wolontariatu w końcu został spełniony. Przynosiłam komuś szczęście.

Odłożyłam wszystkie swoje rzeczy na łóżko, a następnie poszłam wziąć szybki prysznic. W planach miałam dzisiaj umyć głowę, ale już umówiłam się z Colinem, że przyjadę do niego jak najszybciej. Opłukałam swoje ciało i założyłam wygodny dres. Włosy spięłam w kucyka, aby nie było widoczne to, że są tłuste i byłam już gotowa do wyjścia.

Spakowałam najważniejsze rzeczy do torebki i już miałam opuszczać swój pokój, gdy nagle coś zaczęło wibrować w mojej komodzie. Nie wiedziałam co to może być, a więc ze strachem otworzyłam jedną z półek. Moim oczom ukazało się urządzenie, które niedawno temu dostałam od Xaviera. Miało ono służyć do kontaktowania się z resztą przestępców, w sposób niezauważony. Nacisnęłam zielony, migający guzik, a z głośnika zaczął wybrzmiewać jakiś komunikat.

Wszyscy, którzy biorą udział w uwolnieniu naszych przyjaciół z komisariatu policji są proszeni, aby stawić się jutro w naszej głównej bazie. Przedstawimy wam dokładnie plan działania i przydzielimy zadania, które każdy z was będzie musiał wykonać. Widzimy się jutro o godzinie siedemnastej w sali głównej. Nie toleruje spóźnialstwa.

Ja nie toleruje ciebie, dodałam sobie w myślach. Szczerze mówiąc minęło kilka dni i już liczyłam na to, że Lorenzo o mnie zapomniał i nie będę musiała brać udziału w żadnym napadzie, aczkolwiek jak widać, myliłam się. Tak naprawdę do jutra miałam czas, aby się zdecydować, jak chciałam postąpić w ich sprawie. Mój czas dobiegał końca.

Odłożyłam urządzenie do tej samej szafki, aby nikt z domowników go nie znalazł. Wzięłam torebkę i wyszłam z mieszkania. Jako że nie miałam swojego pojazdu, musiałam wezwać taksówkę. Rozważałam pójście na nogach, ale Colin mieszkał bardzo daleko ode mnie, prawie na krańcach miasta, więc pewnie w ogóle bym tam nie dotarła. U przyjaciela, byłam już po kilkunastu minutach. Nawet nie musiałam dzwonić, a Colin już stał przy drzwiach i na mnie czekał.

Skierowaliśmy się do pokoju chłopaka, ponieważ jego rodzice byli w domu. Chwilkę z nimi porozmawiałam. Głównie pytali się co tam u mnie słychać, bo dawno mnie nie widzieli i, że się za mną stęsknili. Opowiedziałam im pokrótce co się u mnie działo, nie wdrążając się w szczegóły, po czym dołączyłam do szatyna.

Przeważnie, jak przychodziłam do Colina, to spędzaliśmy czas w jego salonie, gdyż pokój chłopaka znajdował się na górnym piętrze. Przez to, że rzadko tu bywałam, to tak naprawdę nigdy nie miałam czasu się przyjrzeć dokładniej temu pomieszczeniu.

Duże łóżko znajdowało się pod oknem, na środku sypialni. Po lewej stronie łóżka stała ogromna szafa, a po drugiej stronie biurko z różnymi rzeczami. Uwadze nie umknęła mi półka nad meblem, na której znajdowały się różne rzeczy z Marvela. Colin tak samo, jak ja kochał to uniwersum i był zagorzałym fanem. Ściany były koloru jasnej szarości i były obklejone różnymi plakatami z krajobrazami. Jeden przykuł najbardziej moją uwagę. Znajdowała się na nim polana, na której właśnie wschodziło słońce. Ten widok był przepiękny.

- Sam robiłem te zdjęcia – pochwalił się chłopak, a ja posłałam mu zdumiewające spojrzenie – Nie wspominałem wcześniej, ale kocham fotografie. Teraz cykam zdjęcia znacznie rzadziej, ale dalej mam do tego smykałkę – wskazał na aparat, który znajdował się na półce nocnej.

The night's of hunting [16+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz