23. Biała konwalia

182 15 0
                                    

Flora

Nic nie kochałam tak bardzo w życiu jak świąteczne poranki. Podniosłam się z łóżka i od razu pognałam do kuchni, aby zacząć pomagać rodzicom w przygotowaniach do wigilijnej kolacji. Włączyłam radio, z którego leciały świąteczne piosenki, więc w międzyczasie mogliśmy wchodzić w świąteczną atmosferę.

- Tell me baby, do you recognize me – wydarłam się razem z mamą, używając łyżek jako naszych mikrofonów.

Uwielbiałam śpiewać z Vanessą. To ona od młodych lat zachęcała mnie do tego, abym spróbowała swoich sił w muzyce i teraz byłam jej za to bardzo wdzięczna. Potrafiłam pięknie śpiewać oraz płynnie grać na gitarze. Muzyka w dzieciństwie była dla mnie w jakimś stopniu formą odzyskania spokoju wewnętrznego i zostawieniem swoich problemów za sobą.

Tata lepił cały czas pierogi i z tego powodu był od stóp do głów cały w mące. Wyglądał jak śnieżny potwór, co z mamą skomentowałyśmy tylko głośnym śmiechem. Frank wyglądał przekomicznie. Uwielbiałam patrzyć się na mężczyzn w kuchni, którzy nie byli Liamem Turnerem, bo dosłownie każdy z nich wyglądał bardzo nieporadnie. Zaczęłam nagrywać tatę, co bardzo mi się nie opłaciło, ponieważ zaraz po włączeniu kamery zostałam obsypana cała mąką. A więc tak chciał się bawić.

Razem z mamą rzuciłyśmy się na niego w formie obronnej i po chwili już nie tylko my byliśmy cali biali, ale też kuchnia. Cudownie. Mama zaczęła sprzątać, a tata poleciał do sklepu, ponieważ przez jego głupi pomysł zabrakło nam mąki na wypieki, które teoretycznie już powinny znajdować się w piecu. W tym roku piekłyśmy z mamą to co zwykle, czyli ciasto czekoladowe, serowe, malinowe oraz cytrynowe. Może Liam był królem gotowania, ale za to ja miałam większą smykałkę do wypieków. Wychodziły mi one zawsze bez zarzutu.

Zgodnie z naszą tradycją, po kolacji wigilijnej, razem z przyjaciółmi wychodziliśmy na chwile na pole, aby podzielić się jedną rzeczą, którą własnoręcznie przyrządziliśmy. Cooperowie zawsze przynosili paszteciki z kapustą i grzybami. Były przepyszne, ale wątpiłam, że były one robione przez Gaje i Brycea, którzy gotują coś w kuchni raz na ruski rok. Xavier wraz ze mną zawsze przynosił ciasta. W moim przypadku było to cytrynowe, którego Gaja była wielką fanką, a Xavier marchewkowe. Jeśli chodziło o Liama, jego dania zawsze były jedną, wielką zagadką. Co roku przynosił co innego, ale jedno było pewne. Co by nie zrobił i tak rozpływało się to w ustach.

Kiedy cista i pierogi były już zrobione, zabraliśmy się za przyrządzanie zup oraz ryb, których nie byłam za wielką fanką, dlatego ich w ogóle nie dotykałam. Śmierdziało od nich na kilometr, więc sam fakt tego, że mama je robiła przy mnie był bardzo przytłaczający.

Wieczór zbliżał się wielkimi krokami. Prawie wszystko było już gotowe. Salon był przystrojony, kominek rozpalony, a kolacja przyrządzona. Pośpiewaliśmy jeszcze świątecznych piosenek, złożyliśmy sobie życzenia przy opłatku i zasiedliśmy do stołu o osiemnastej. Uwielbiałam święta Bożego Narodzenia. Sam klimat w ten dzień był przepiękny, a co dopiero atmosfera przy stole.

Na przełomie tych kilku miesięcy zdążyłam się stęsknić za rodzicami. Byli najbliższymi mi osobami i od dziecka traktowałam ich jak najlepszych przyjaciół. Mogłam im wszystko powiedzieć, a oni zamiast po mnie krzyczeć, zawsze potrafili mi doradzić i dochować tajemnicy. Wiedziałam że nie ważne co bym zrobiła, jaką drogę w życiu obrała, to i tak byliby ze mnie dumni.

- A co tam u Cecily? – spytała mama, która martwiła się o moją przyjaciółkę – Trzyma się jakoś?

- Trzyma się, nawet bardzo dobrze, ale dalej jej brzuszka nie widać, a tego nie mogę się najbardziej doczekać – może wtedy do mnie faktycznie dotrze to, że dziewczyna jest w ciąży – Z tego co wiem, to ma przylecieć tu za dwa dni i wspólnie mają to powiedzieć rodzicom Brycea o jej ciąży.

The night's of hunting [16+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz