30. Blask księżyca

206 18 1
                                    

Nowy rok. Z tym określeniem miałam zacząć kompletnie nowe, lepsze życie. Miałam przyłożyć się do nauki, pielęgnować swoje zdrowie psychiczne i spokój wewnętrzny a przede wszystkim nie pchać się w kłopoty. Z tym ostatnim znacznie gorzej mi poszło, patrząc na fakt, że mieliśmy dopiero styczeń dwa tysiące dwudziestego czwartego roku, a w moim sercu dalej i coraz mocniej rozkwitało uczucie do chłopaka, do którego nie powinno.

- Szczęśliwego nowego roku – wyszeptał w moje usta i znów powoli je musnął. W tym pocałunku było tyle namiętności, a jednocześnie tyle czułości, że bicie mojego serca usłyszeli by nawet na innym kontynencie. Odsunęłam się lekko od chłopaka. Powinnam grać twardą, ale nie ukrywałam swojego szerokiego uśmiechu na twarzy.

- Pocałowałeś mnie po północy – starałam się wywołać w moim głosie wyrzuty, ale w tym momencie się nie dało. Jego ciało było zbyt blisko mojego, przez co eksplodowałam – Mieliśmy zapomnieć, a wszystko miało wrócić do normy – chłopak wziął kosmyk moich włosów i założył je za moje ucho. Przygryzłam wargę a w środku walczyłam ze sobą, aby znów się na niego nie rzucić.

- Chyba będziemy musieli przełożyć to na następny rok, bo teraz już chyba nie ma szans. Zacząłem nowy rok pocałunkiem z Florą Garcią, czy mogło być lepiej? – byłam przekonana, że moją twarz w tym momencie oblał wielki rumieniec. Jego słowa urzekły moje serce. Już nie chciałam zapomnieć. Chciałam zapamiętać tą chwile do końca życia. Cicho się zaśmiałam i ponownie złączyłam nasze usta w pocałunku. Musiałam się nacieszyć tą chwilą, która była jak cisza przed burzą.

Od tamtego wieczoru nie zmieniło się nic, a jednak wszystko. Z Lorenzem byłam coraz bliżej. Nasza dziwna relacja rozkwitała. Spędzaliśmy razem dużo czasu sam na sam. Graliśmy na instrumentach, śpiewaliśmy, malowaliśmy. Nawet raz zapozowałam mu do zdjęć, które wykonał swoim aparatem.

Spojrzał na ekran urządzenia i szeroko się uśmiechnął. Pokazał mi ręką, abym podeszła do niego, co uczyniłam. Na aparacie zobaczyłam swoje zdjęcie. Nie lubiłam siebie na fotografiach, uważałam że nie jestem jakaś super hiper fotogeniczna, ale to zdjęcie naprawdę było ładne.

- Mój aparat chyba jeszcze nigdy nie sfotografował tak pięknej dziewczyny – powiedział, na co moje serce od razu się rozpłynęło. Lorenzo definitywnie był typem romantyka. Mojego romantyka. Przyciągnął mnie tak, że usiadłam na jego kolanach. Chłopak z wielkim uśmiechem na ustach skradł mi pocałunek, który od razu odwzajemniłam.

- Zakładam, że jestem jedyną dziewczyną, którą ten aparat sfotografował – uśmiechnęłam się delikatnie, na co chłopak głośno się zaśmiał, ale mimo tego lekko pokiwał głową.

- Nawet jeśli byłoby ich więcej, to nawet bym się nie zawahał w tym, że byłabyś tą najpiękniejszą – pokręciłam ze śmiechem głową i ponownie pocałowałam chłopaka, który mimo wszystko, też był dla mnie tym najpiękniejszym.

Nie byliśmy w związku. Nasz status określiłabym jako to skomplikowane. Żadne z nas nie było gotowe, aby iść dalej. To nie był dobry moment na to. Jednak mimo wszystko wiedzieliśmy, że między nami coś na pewno jest.

Nasza relacja emocjonalna coraz bardziej się rozwijała. Nie kryłam się z tym, że szczerze polubiłam chłopaka. I nie chodziło tu nawet o aspekt fizyczny, ale psychiczny. Stawaliśmy się przyjaciółmi, o czym teraz śmiało mogłam powiedzieć, a kiedyś nie przeszłoby mi to przez gardło.

Ze spotkania na spotkanie mogliśmy między sobą zobaczyć coraz więcej podobieństw. Oboje kochaliśmy kolor granatowy, który kojarzył nam się z gwieździstym niebem. Oboje woleliśmy lato od zimy i oboje uwielbialiśmy zwierzęta. 

The night's of hunting [16+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz