38. Jesteśmy dla siebie stworzeni

247 17 9
                                    


- A więc wszystko jest dopięte na ostatni guzik? - spytałam bezsilnie. Dochodziła właśnie godzina druga nad ranem, a my po siedmiu godzinach nieustannej pracy, ułożyliśmy plan idealny naszego napadu. Naszego ostatecznego napadu. Lorenzo westchnął.

- Na to wygląda – wpatrywał się z góry na wielką kartkę przedstawiającą plan budynku. Czuł dumę z tego, że jego działania poszły w dobrym kierunku i wkrótce osiągniemy nasz cel.

Stworzył tą organizację po to, aby pomóc ludziom, którzy cierpieli przez jego ojca. Wziął na barki całą odpowiedzialność, a dzięki jego inteligencji staliśmy właśnie w tym miejscu co teraz.

Ten budynek, ci ludzie, to działanie, było dla Lorenza wszystkim. Za tydzień wszystko miało się skończyć. Mieliśmy dokonać napadu, zamknąć jego ojca za kratkami, oddać pieniądze poszkodowanym i zakończyć to wszystko.

Bałam się, że Rosso może nie poradzić sobie po rozwiązaniu tego wszystkiego. Potrzebował jakiegoś celu w życiu. Kochał to co robi i widział w tym sens. Widział w tym dobro i pomoc. Co po nim pozostanie, jak to wszystko zniknie?

- Dziękuję Flo – powiedział obracając się w moim kierunku – Gdyby nie ty, nie wiem czy cokolwiek z tego by wyszło. Może i ja założyłem to wszystko i postawiłem nam cel, ale to ty pchnęłaś w to iskrę życia. To gdzie teraz jesteśmy zawdzięczamy tobie – posłał mi blady uśmiech – Pamiętaj o tym.

- Może i dałam z siebie wszystko, ale to ty byłeś powodem, który dodał mi siły. Bez ciebie nie byłabym w stanie osiągnąć tego wszystkiego czego nauczyłam się u twojego boku. To ja dziękuję – podeszłam bliżej i uniosłam wzrok, tak że patrzyłam mu teraz prosto w oczy – Dziękuję za wszystko – dodałam ciszej, ponieważ wielka gula w moim gardle dawała o sobie znać.

Lorenzo również wykonał krok w moim kierunku. Nasze ciała prawie się stykały, a oddechy łączyły w całość. Patrzyłam mu wprost w jego piękne, ciemne oczy, które jeszcze kilka miesięcy temu były dla mnie wszystkim. Dalej był dla mnie wszystkim i nigdy nie pozwolę, aby ich charakterystyczna iskra znikła. Ponieważ wraz z tą iskrą zniknie cały on.

Chłopak wziął kosmyk moich włosów i założył mi je za ucho. Nachylił się i złożył czuły pocałunek na moim czole.

Dam ci tyle czasu ile będziesz potrzebować. Będę czekał..... bo wiem, że jesteś tego warta.

- Może kiedy to wszystko się już skończy....... - odezwałam się ponownie i dalej nie urywałam naszego kontaktu wzrokowego – Może pogramy znów na gitarze albo..... pomalujemy – w oczach Lorenza coś błysnęło – Wiesz.... Tak jak za starych, dobrych czasów – te słowa wymagały ode mnie wielkiej odwagi, na którą postanowiłam się zebrać.

Posłałam mu lekki uśmiech, który w momencie odwzajemnił. Chciałam spróbować. Chciałam spróbować to odbudować, zobaczyć czy.... Między nami może być ponownie tak samo jak kiedyś.

Kochałam go. Kochałam bardzo mocno i wiedziałam, że i on również darzy mnie takim samym uczuciem. Był miłością mojego życia, która mnie zniszczyła, ale również ocaliła. Ocaliła przed samą sobą.

- Przy herbacie malinowo miętowej? - spytał unosząc brew. Dobrze wiedziałam, że nie muszę odpowiadać na to pytanie – Z tobą zawsze – w tej chwili zaczął się nasz nowy początek, który będzie miał szybszy koniec niż oboje przepuszczaliśmy.

*

Godzina dwudziesta druga. Dwie godziny przed północą. Wtedy wszystko straci sens.

Bryce wraz ze swoją dziewczyną i córką smacznie już spali. Liam i Gaja leżeli w pokoju mojej przyjaciółki, więc jak dopisze nam szczęście, razem z Xavem wyjdziemy niezauważeni.

The night's of hunting [16+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz