[rozdziały od 31 w górę pochodzą z poprawionej wersji książki i zawierają dotychczas niewspominane szczegóły; jeśli coś wydaje wam się nowe lub niejasne, niedługo poprzednie rozdziały zostaną zaktualizowane i wszystko się wyjaśni ;]] z góry przepraszam za drobne niedopowiedzenia, ale taka już moja natura, że poprawiam książkę zwykle będąc już blisko jej zakończenia.]
– Co robisz w Halloween? – spytał Mike, który do domu Kaia zawitał już po wyjeździe właściciela.Kai zabrał Logana na szycie rany, jako iż wreszcie minęło pięćdziesiąt nieszczęsnych godzin detoksu. Choć Laura pozwoliła na przywiezienie go wcześniej, Kai nie chciał ryzykować i wstrzymał się aż do godziny pięćdziesiątej.
Ja natomiast byłam paskudnie przemęczona z racji, iż niewiele tu właściwie sypiałam. Choć Logana samego w sobie miałam kompletnie gdzieś, nie chciałam, by stała mu się większa niż dotychczas krzywda. Co by nie zrezygnować i nie wykręcić się z obietnicy przedwcześnie, wmawiałam sobie, że w łóżku po prostu leżał człowiek. Ot, człowiek i tyle. Desygnat ten nie miał jednak konkretnego imienia. Tak łatwiej było mi wywiązywać się ze zobowiązania.
Gdy Kai już wyszedł, zebrałam się wreszcie, aby zjeść jakiekolwiek śniadanie, a następnie wrócić do taty. Nie spodziewałam się, że ktoś zdąży mnie jeszcze przed wyjściem najść.
– Nic – odparłam, wzruszając ramionami. – Obstawiałam, że będę siedzieć w domu i oglądać po raz setny całe uniwersum Obecności.
– Repertuar niepowalający – skwitował, zasiadając przy stole. Migiem wetknął sobie papierosa pomiędzy wargi, a zaciągnąwszy się już dymem, na powrót wbił we mnie przeszywające spojrzenie.
– Nie ma powalać, tylko angażować. To taka głupia tradycja moja i mojego taty. Co roku oglądamy te pieprzone filmy – wyjaśniłam, uśmiechając się przy tym blado. – Czemu pytasz?
– Pytam, bo chciałbym twoje plany zmienić – rzucił nonszalancko, nim wparł brodę na ręce. – O ile mi na to pozwolisz, rzecz jasna. Nie ukrywam jednak, że z przyjmowaniem odmów miewam problemy, Lorelei.
W odpowiedzi obróciłam się na pięcie; posłałam chłopakowi zdziwione spojrzenie, brwi unosząc przy tym – w mojej opinii przynajmniej – dalej, niż do połowy czoła. Fakt faktem, zdziwiła mnie jego bezpośredniość dość znacznie.
– Mów dalej – palnęłam, przysiadając się do niego z kubkiem kawy. – Nie zapytałam, a może ty też chcesz...
– Mogę chcieć. – Wzruszył ramionami, nim złapał za mój kubek i upił z niego łyk. – Albo mogę nie chcieć – dodał, nim skrzywił się nieznacznie. Niewiele później zaśmiał się jednak krótko i wstał, by nastawić czajnik. – Nieistotne zresztą. W Halloween jeden z moich kumpli organizuje domówkę i szepnął mi, że mogę kogoś ze sobą zabrać.
– Imprezowa nie jestem, prawdę mówiąc – parsknęłam, obrastając przy tym jednak w niezręczność.
Nie lubiłam ani imprez, ani ich tematu. Odkąd wróciłam z odwyku, nie poszłam na żadną imprezę z własnej, nieprzymuszonej a przy tym stuprocentowo szczerej chęci. Na jedną udałam się jedynie w celu szpiegowania Granta, niemniej jednak kosztowało mnie to paskudnie dużo nerwów.
– Obstawiłbym inaczej, ale miło jest się czasem zaskoczyć. Czemu?
– Długa i raczej nieciekawa historia.
– Krótka i raczej niejasna odpowiedź.
– Intencjonalnie.
– Dodam tylko, że na tej imprezie najpewniej będzie twój chłopak. Czy to jakkolwiek wpływa na odpowiedź? – ciągnął, unosząc jeden kącik ust.
CZYTASZ
Ciemniejsza strona bieli
RomansZa wszystkie czyny ponosiło się konsekwencje, o czym tegorocznej jesieni miał się przekonać Caden Grant. Ten sam chłopak, przez którego Lorelei straciła siostrę, miał uzmysłowić sobie, że nie zawsze cienie były jedynie przyciemną, oddaloną mgłą. Jeg...