Rozdział 2

133 7 4
                                    


Pov. Ukraina
Szedłem cicho korytarzem. Pani kazała mi pójść poszukać Polski. Dziwny jest ten koleś. Taki tajemniczy. Pierwszy dzień szkoły a tu takie akcje. Już nie mogę się doczekać co będzie działo się w przyszłości. Nie wiem czy mogę mu ufać ale to w końcu nie jest moje zadanie. Ja muszę go tylko znaleźć i przeprowadzić do klasy.
Przyspieszyłem kroku i poszedłem do toalety bo tam najprawdopodobniej jest.
Wszystkie drzwi były uchylone oprócz jednych. Otworzyłem natychmiast te zamknięte nawet bez pukania, bo nie ma tutaj czegoś takiego jak kluczyki czy coś.

To co zobaczyłem było przerażające. Polska leżał na ziemi. Był blady a z jego ręki sączyła się szkarłatna ciecz. Dalej zauważyłem zakrwawiony scyzoryk. Nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Trup i to w naszej szkole. Jednak oddycha, jeszcze żyje. Podniosłem go i przystąpiłem do zatamowywania rany. Postanowiłem oblać go zimną wodą to może się obudzi.
Otworzył powieki a moim oczom natychmiast ukazały się turkusowe blade tęczówki.
- Zostaw mnie! - wykrzyknął zachrypniętym głosem chłopak. Był drobny i słaby ale bardzo wkurwiony.

Odskoczył ode mnie, a po chwili z powrotem podszedł.

- Cokolwiek zobaczyłeś masz nikomu nie mówić. Ani słowa rozumiesz. To dla mnie bardzo ważne. - Wysyczał mi tuż nad uchem.

- Nie puszczę pary z ust - przyrzekłem przerażony.

- Jak komuś coś powiesz odbiorę sobie życie kumasz - mówił dalej. Patrząc na to co zrobił sobie przed chwilą byłem skłonny uwierzyć w tę groźbę.

- Jasne - odparłem.

W tym momencie zadzwonił dzwonek. Bez zastanowienia wybiegłem z kibla i skierowałem się w stronę klasy, żeby wziąć swoje rzeczy bo pierwszego dnia szkoły mieliśmy tylko jedną lekcję na takie ogólne zapoznanie. 

Kiedy wychodziłem z sali zaczepiła mnie pani.

- I co znalazłeś Polskę? - spytała.

- Tak - odpowiedziałem.

- I jak, wszystko z nim w porządku? - dopytywała nauczycielka.

Już miałem powiedzieć jej o tym co zobaczyłem, ale wtedy przypomniałem sobie jego słowa. Powinienem gdzieś to zgłosić ale w sumie póki nie zagraża to jego życiu mogę dotrzymać danego słowa. (He he jeszcze zobaczysz jak bardzo tak naprawdę zagraża to jego życiu he he dop. aut)

- To dobrze, jeszcze z nim porozmawiam na temat jego zachowania - dodała wychowawczyni - ty możesz już iść.

- Do widzenia - powiedziałem i wyszedłem z pomieszczenia. Ciekawe co nagada mu pani. Podsłuchałbym, bo uwielbiam ploteczki ale w domu będzie na mnie czekała niezła awantura jeśli spóźnię się na obiad. 

Pov. Polska
Teraz już tylko szybko wszystko ogarnę i będzie po sprawie. Nikt nawet nie zauważy.

 Kiedy ukryłem wszelkie ślady "zbrodni", udałem się do klasy po swoje rzeczy.

W pomieszczeniu była już tylko nauczycielka. Zakradłem się jak najciszej żeby mnie nie zauważyła. Ekspresowo wziąłem swoje rzeczy i już miałem wybiec kiedy pani odwróciła swój wzrok od komputera. 
- Polsko! Musimy poważnie porozmawiać - powiedziała poważnym tonem - po pierwsze nie opuszczamy sali w trakcie lekcji bez mojej zgody. Rozumiem że atmosfera cię może trochę przytłoczyła ale nie jest to powód żeby uciekać z sali. Ja wypruwam sobie żyły żeby dopilnować tą całą zgraję, staram się jak mogę, wiesz że nie płacą mi za bieganie za uczniami, którym zachciało się strzelić focha.

- Mhm, dobrze prze pani to wszystko? - spytałem. 

Kurwa kobieto ty jak zwykle tylko o sobie. Nauczyciele tacy są, niczym nie różnisz się od tych z podstawówki. ciekawe jaki jest szkolny pedagog. Pewnie też ma wszystkich w dupie już ja takich znałem, nikt nie przejmował się problemami uczniów.

- Nie. Jeszcze jedno - odparła pani - Po drugie w razie jakichś problemów udaj się do mnie albo pana pedagoga. Wszyscy pracownicy tej szkoły starają się abyście czuli się tutaj najbezpieczniej.

- Teraz to już wszystko? - dopytałem zniecierpliwiony. Co ten babsztyl wie o szkolnym życiu? Mówić to sobie można zależy jak to wyjdzie w praktyce. 

- Tak. - powiedziała pani, a ja odszedłem bez słowa z sali.

Szedłem w ciszy przez korytarz. Zapatrzony w ziemię, znowu bezsilny, przygnębiony. Nagle ktoś wpadł na mnie niespodziewanie.

- Uważaj jak leziesz - rzuciłem. Wtedy przed oczami mignęła mi czerwona apaszka. Cała pewność siebie uleciała jednej chwili.

- To ty może nie gap się na swoje nogi tylko łaź patrząc przed siebie - odpowiedział na moją zaczepkę chłopak. Był wysoki, miał czarne włosy i czerwoną apaszkę na szyi. CZERWONĄ APASZKĘ.  Prawie identyczną co mój prześladowca z poprzedniej szkoły. TĄ z którą wiązały się najgorsze wspomnienia z mojego życia. TĄ, której właściciel wyrządził mi w szkole podstawowej tyle szkód. 

 Nawet nie przyjrzałem się za bardzo chłopakowi, który siedział przede mną w tej chwili. Odwróciłem wzrok, a moje nogi same jakoś kazały mi uciekać.

 Pobiegłem więc najszybciej jak potrafiłem. Do moich oczu ponownie napłynęły łzy. Nie po to wyjeżdżałem do innego miasta żeby teraz moja przeszłość nadal mnie nawiedzała. 

Biegłem dalej najszybciej jak mogłem. Z mojego nosa zaczęła cieknąć krew. Niestety. Nie lubię tego. Od zawsze miałem z tym bardzo duży problem. Krew z nosa leciała mi bardzo często.

Wyciągnąłem chusteczkę z kieszeni i zatamowałem krwawienie z nosa. Wyszedłem z budynku i dalej do domu szedłem nieco spokojniejszym krokiem. 

________________________________________________________________________________

Znowu dość krótko. No ale cóż. Mam nadzieję że doczytaliście do końca i nie skisnęliście. 

Życzę dobrego dnia/wieczora/nocy w zależności od pory w której to czytacie :3

- Osoba24

30.01.2024

Za Chiny nie będziemy przyjaciółmi! *Countryhumans*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz