Rozdział 15

94 6 4
                                    


Pov. Polska

No nareszcie dzisiaj już wyjeżdżamy z tego zadupia. Zostało nam ostatnie zadanie. Będziemy robić wykład na temat liści. To znaczy mamy stworzyć książeczkę o roślinach, zebrać liście wkleić je do zeszytu i dokładnie opisać, a w klasie będziemy to prezentować. Każdy ma zrobić swoją własną ale mamy pracować w parach, wkurza mnie to, że ciągle każą nam robić coś z drugą osobą. Właściwie to miała być wycieczka integracyjna więc może o to chodzi żeby robić coś bez przerwy razem.

- Ja będę z Polenem! - wykrzyknął Niemcy.

- Nie, bo ja z nim będę - odparł Ukraina.

Co się na tym świecie porobiło że teraz nagle się chcą o mnie kłócić, a no tak wczoraj zabłysnąłem na pierwszym punkcie kontrolnym, obstawiam że zależy im tylko na mojej wiedzy z biologii.

- Ja z nim będę a wy możecie być razem, myślę że dobrze wam to zrobi - powiedział Dania i objął mnie ramieniem. Strasznie dziwne uczucie. Zrobiłem udawany uśmiech.

Zabraliśmy się do pracy. Wyszliśmy do lasu szukać liści. Na całe szczęście nauczyciele oddali nam telefony więc mogliśmy się nimi wspomagać.

Najgorsze było że Dania nie miał zielonego pojęcia o roślinach i co chwila cokolwiek chciał wziąć, to pytał się mnie czy to nie jest pokrzywa. Nagle gdzieś poszedł a po chwili usłyszałem wrzask.

- Po-pomóż t-to t-to PAJĄK!!! - wydarł się niespodziewanie przez co wystraszyłem się go bardziej niż on tego pająka, podszedłem do niego i spojrzałem na stworzenie ze spokojem.

- Przestań się kurwa drzeć to tylko mały pajączek - zacząłem go uspokajać.

- Ale ja mam arachnofobię. Chcę do mamy! - wrzeszczał dalej - Zabij go! Zabij go! Zabij go!

(To byłaby dosłownie moja reakcja tak btw dop. aut.)

Patrzyłem na Danię z wytrzeszczonymi oczami. Zachowywał się jak Litwa kiedy w łazience znalazła pająka. Wtedy to nawet ja się bałem bo byłem wtedy małym krasnalem i nasz starszy brat Węgry przybiegł z kapciem i zaczął walić nim w losowe miejsca czym odgonił tylko stworzenie.

-Co powiesz na to żeby wrócić. Mamy już dużo liści - zaproponowałem. Nie trzeba było dwa razy powtarzać. Nie wiedziałem że on aż tak boi się pająków to dziwne że wcześniej żadnego się nie przestraszył.

W pokoju skończyliśmy nasze książeczki, a potem już odjeżdżaliśmy. Znowu siedziałem obok Ukrainy ale zamiast cichego rysowania on wolał ciągle nad uchem opowiadać mi czego to nie zrobił Niemiec i jak on go nie lubi.

Ja tylko patrzyłem na niego ze znudzeniem. Potem Ukrainiec zasnął jak widać męczą go takie paplaniny.

Podszedł do mnie Niemcy.

- Ej Mały, bo gramy w prawda czy wyzwanie i... - zaczął.

- Nie, nie zagram z wami jeśli o to chodzi - odpowiedziałem stanowczo.

- Mam zrobić ci malinkę - powiedział z uśmiechem. Ukraina tymczasem słodko sobie spał.

- Co z tego będę miał? - spytałem.

- Ty nic ale ja zaliczę wyzwanie - odparł.

- No to Niemcy, ile mamy czekać? - krzyknął ktoś zza naszego siedzenia.

- Po prostu zrób teraz to co ci powiem - powiedział bardzo nerwowo. Przewróciłem oczami. Najgorsze było to, że to ja będę miał pamiątkę a nie on. - Wstań, ja teraz usiądę na twoim miejscu, a ty usiądziesz mi na kolanach.

Czułem że cała uwaga skupia się teraz na nas, znaczy oprócz opiekunów. Zrobiłem to on chciał już dla świętego spokoju. Siedziałem na jego kolanach z twarzą na przeciwko jego, towarzyszyło mi przy tym strasznie głupie uczucie.

Nagle chłopak rozpiął suwak bluzy, którą miałem na sobie odsłaniając moją szyję w pełnej okazałości. Oboje się stresowaliśmy. Niemcy chwycił moje ramiona a następnie schylił głowę na wysokości obojczyku i mniej więcej trochę wyżej zaczął ssać skórę w tym miejscu. Robił tak przez kilkanaście sekund, a ja miałem już dosyć. Nienawidzę tego. Robił to coraz namiętniej zachęcany przez pozostałych przez co było strasznie głośno.

- Co tu się... - Ukraina odezwał się zaspanym głosem. Krzyki innych obudziły go a pierwsze co zobaczył to Niemiec robiący mi malinkę. Chłopak się zaczerwienił, ciekawe co sobie pomyślał w końcu nie znał genezy tego aktu czułości.

German mimo to nie przerywał a wręcz zaczął się jeszcze bardziej angażować. Ja tylko z uniesioną głową jęknąłem parę razy, bo zaczynało mnie trochę boleć.

Potem chłopak przeszedł dłońmi pod moją koszulkę i zaczął dotykać moich pleców, naruszył przy tym moje zabandażowane skrzydła. Z moich oczu popłynęły łzy. Chciałem odepchnąć Niemca ale on mi to skutecznie uniemożliwił.

- Przestań już... nie chcę - powiedziałem przez łzy.

Ukraina nie mógł więcej na to patrzeć i zaczął oddzielać mnie od tego nazisty. Niemiec się chyba opamiętał, bo po chwili odczepił się ode mnie zostawiając ślad na mojej szyi.

Ludzie wiwatowali zadowoleni ale ja na pewno taki nie byłem.

German spojrzał na mnie zawstydzony. Byłem zapłakany i też niestety się zaczerwieniłem. Ukraina tylko patrzył na nas z wybałuszonymi oczami, a następnie zaczął wycierać łzy z moich policzków jednak ja dalej płakałem chciałem przestać ale to nie było ode mnie zależne.

- I co zaliczamy? - spytał ktoś.

- No zaliczamy. Należy mu się - odpowiedzieli wszyscy chórem.

Ja dalej siedziałem na kolanach Niemca.

-Przepraszam... - wyszeptał i spuścił wzrok. Nie wiedziałem co powiedzieć ale przynajmniej się powoli uspokajałem. Chłopak ściągnął czerwoną apaszkę ze swojej szyi nawet już o niej zapomniałem i zawiązał ją na mojej. - Nie chcę żeby było ci jakoś bardzo widać czy coś.

Nagle całe moje wcześniejsze życie przeleciało mi przed oczami od dzisiaj czerwony materiał przestał kojarzyć mi się z dręczeniem, a z malinką zrobioną przez Germańca nie wiem czy to lepiej czy gorzej.

Później przyszła pani i nas rozdzieliła mówiąc: " Przecież było mówione, że nie zmieniamy siedzeń w czasie podróży bez zgody nauczyciela". Ona nie wie co tu się przed chwilą działo. Ukraina dowiedział się potem ode mnie że to był tylko efekt "prawdy czy wyzwania" a nie jakichś miłosnych uniesień.

Resztę podróży przemilczeliśmy. Kiedy wysiadaliśmy z autokaru Ukrainiec podał mi kartkę ze swojego szkicownika, na której ołówkiem narysowany byłem ja siedzący na kolanach Niemca. Sam w sobie obrazek ładny, zachowane proporcje, dbałość o szczegóły ale będzie przywoływał wspomnienia z ostatniego dnia wycieczki :(. Mimo to nie wrzuciłem go...

__________________________________________________________________________

No to można powiedzieć że wyjazd zaliczony. Uwielbiam moment kiedy siadam do tego opowiadania, zawijam się wtedy w kocyku i myślę nad tym co zachęciłoby czytelników oraz co powiedziałaby moja pani od polskiego gdyby to przeczytała XD.

- Osoba24

11.02.2024

Za Chiny nie będziemy przyjaciółmi! *Countryhumans*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz