Rozdział 34

58 5 2
                                    


*Tydzień później*

Pov. Polska

O godzinie 19:30 wszyscy mieliśmy stawić się w szkole, dzisiaj są andrzejki czyli taki zwyczaj, zabobon nie wiem jak to nazwać w każdym razie jest to dzień kiedy panny wróżą sobie swoich przyszłych mężów czy coś takiego. Samorząd uczniowski podjął się organizacji wróżb, wątpię żeby ktokolwiek brał to na poważnie bo zapewne oni będą wymyślać to na bieżąco. Siedzieliśmy w klasie i wychowawczyni przedstawiała nam plan na dzisiejszą noc. Mnie to tam tak średnio obchodzi, patrzyłem tylko w jedną stronę na Czechy, co jeśli to właśnie jego mi wywróżą. Może będzie chciał mieć swój śpiwór obok mojego. Czemu znowu moje myśli uciekają do takich rzeczy? Da się z tego wyleczyć?

-Co takiego ode mnie chcesz, Polsko? - zapytał nagle Czechy i odwrócił się w moją stronę.

- Nic, skąd taki pomysł - lekko się zakłopotałem.

- Od kilku minut wpatrujesz się we mnie - czyli zauważył, co jeśli się domyśli o czym sobie przed chwilą myślałem.

- Musiało ci się wydawać - odparłem i odwróciłem wzrok.

- Luzik - odpowiedział Czechy, on jest chyba idealny.

- Śpimy razem? - zapytał mnie german który pojawił się znikąd.

- No pewnie, jasne - odpowiedziałem rozkojarzony przez co nawet nie przetrawiłem słów Niemca i dopiero po chwili uświadomiłem sobie na co się zgodziłem.

- Spoko, nie spodziewałem się - powiedział dość zaskoczony tym co usłyszał.

- Co wcale nie to miałem na myśli! Cofam to co powiedziałem - próbowałem jakoś naprawić sytuację ale nie wyszło.

- Pierwsze słowo do słownika, drugie słowo do śmietnika - powiedział z uśmiechem Niemiec i potargał moje włosy.

- Teraz wszyscy idziemy na wróżby! - zarządziła wychowawczyni i poszliśmy na salę gimnastyczną.

Było tradycyjnie wróżenie z wosku, nic sensownego z tego nie wychodziło więc każda przepowiednia była zmyślana.

- W twoim życiu nastąpią drastyczne zmiany - usłyszałem.

- To już się spełniło wymyśl coś nowego - powiedziałem znudzony, zero kreatywności.

- Przyglądaj się dokładnie swoim znajomym, wielu z nich liczy na coś więcej - powiedziała nagle dziewczyna, niby banalne i uniwersalne ale w sumie nawet mogłoby się wpasować.

Później były jeszcze inne proroctwa z kart, z ręki ze szpilek, ciastek i karteczek z nie wiem fusów od herbaty. Następną atrakcją miała być gra w chowanego, graliśmy wszystkimi klasami więc było kilku szukających. Mieliśmy minutę na znalezienie kryjówki. Biegałem po szkole bez żadnego konkretnego pomysłu i w końcu rzucił mi się w oczy kantorek na jakieś rzeczy woźnych, bez zastanowienia do niego wbiegłem. Schowałem się za jakąś szczotką, po kilku sekundach ktoś jeszcze wpadł do tego pomieszczenia zamykając głośno i gwałtownie drzwi.

- Sheiße! - wydarł się a ja wiedziałem już że to ktoś z rodziny germanów. Wyjrzałem zza swojego ukrycia i zobaczyłem Niemca leżącego na podłodze z jakimś wiadrem na nodze, strasznie chciało mi się śmiać.

- Może byś mi tak pomógł zamiast się gapić i śmiać - powiedział pretensją w głosie. Podszedłem do niego i pomogłem mu wyciągnąć nogę z tego wiadra, na szczęście nic mu się nie stało. Po tym staliśmy chwilę w ciszy. Minęło kilka minut a do nas nawet nikt nie zajrzał, Niemcowi zaczynało się chyba nudzić bo podszedł do mnie z szyderczym uśmiechem.

- Usiądźmy, miną wieki zanim wpadną na pomysł żeby tu wejść - usiedliśmy naprzeciwko siebie i Niemiec prześwietlał mnie wzrokiem. Potem nagle zgasił światło bo zapomniałem wspomnieć że na suficie była jakaś żarówka, którą wcześniej zapaliłem. Zacząłem rozglądać się, było strasznie ciemno i niepokojąco.

- Boisz się ciemności? - spytał się germaniec. - Spokojnie, oczy zaraz się przyzwyczają.

Wtedy złapał moje drżące dłonie, jego ręce były ciepłe i dawały poczucie bezpieczeństwa zacisnąłem je mocno.

-Ty naprawdę boisz się tych ciemności - szepnął mi do ucha z zaskoczeniem, nawet nie zauważyłem jak się przybliżył. - Spokojnie, ze mną możesz czuć się bezpiecznie.

Objął mnie i przytulił, uświadomiłem sobie jak było mi wcześniej zimno bo on był bardzo ciepły.

-Ej, co ty robisz? - zapytałem cicho żeby nas nie znaleźli, wpatrywał się we mnie.

- Mały, dziecinny Polen - powiedział beztrosko, głaskał mnie po plecach dotykał moich skrzydeł, znaczy tego co z nich zostało.

- To boli, przestań - zacząłem cicho płakać on jednak nie przerwał, a nawet włożył rękę pod moją koszulkę i zaczął rozwiązywać bandaże.

- Nie powinieneś ich tak krępować tymi bandażami - zwrócił mi uwagę, chyba tym razem miał rację bo gdy je rozwiązał skrzydła bolały mnie nawet trochę mniej ale oczywiście duma nie pozwalała mi tego przyznać. - Teraz lepiej?

Wzruszyłem ramionami. Niech sam się domyśla nie będę mu przecież mówił niczego wprost. Po chwili zaczął głaskać moje pióra, robił to przy tym z wyczuciem i starał się by mnie nie bolało.

-Wiesz co... - zaczął lecz w tej chwili otworzyły się drzwi i do kantorku woźnych weszli szukający.

- Znalezieni! - wydarła się jakaś dziewczyna ze starszej klasy, zaraz podbiegli do niej pozostali.

- Co tutaj się ciekawego działo? - zapytał Dania patrząc na nas i uśmiechając się.

- Nic! - krzyknęliśmy w tym samym czasie z germanem.

Później już tylko łaziliśmy za całą grupą znalezionych i szukaliśmy pozostałych. Na koniec była kolacja, każda klasa zamówiła pizzę, współczuję tym ludziom co tam pracują. Ja nic nie zjadłem bo zupełnie nie miałem apetytu, na szczęście nikt mnie nie zmuszał, wypiłem tylko ciepłą herbatkę miętową, później się ogarnialiśmy i mieliśmy kłaść się spać. Leżeliśmy na podłodze w śpiworach jeden obok drugiego. Moje miejsce było obok Niemca oczywiście, w końcu sam się nieopatrznie zgodziłem. Po moim drugim boku znajdował się Dania, za nim był Ukraina i reszta klasy wiadomo.

Ciąg dalszy nastąpi...

________________________________________________________________________________

Wreszcie opublikowałam ten rozdział.

Ogólnie to dzisiaj przeglądałam sobie jakieś swoje stare zeszyty i po przeczytaniu zawartości mojego zeszytu od polskiego z piątej klasy jestem gotowa stwierdzić że to co napisane jest tu (mam na myśli wszystkie dotychczasowe rozdziały) to jest coś bardzo luźnego w porównaniu z opowiadaniami jakie pisałam wtedy na ocenę, cytuję: "Opisz dalsze losy Jacka i Radka (opowiadanie z dialogiem min. 1,5 strony) na poniedziałek"

O czym ja napisałam? O otruciu i zabiciu psa XDDD. Serio, jak ktoś chce to proszę pytać o szczegóły. Zastanawiam się co dziesięcioletnia ja miałam w głowie w tamtym momencie. Byłam naprawdę dziwnym dzieckiem. 

- Osoba24

10.03.2024

Za Chiny nie będziemy przyjaciółmi! *Countryhumans*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz