Rozdział 21

76 4 1
                                    


Pov. Niemcy

Zdyyyyycham. Jest niedziela. Niech ktoś do mnie zadzwoni albo napisze. Cokolwiek. Austria siedzi na telefonie i pisze ze swoim chłopakiem. Znaczy nie chłopakiem ale niewiele do tego brakuje. Może też powinienem spróbować zacząć z kimś pisać tylko najgorsze jest to że nie umiem ciągnąć rozmowy przez telefon z resztą tyle się teraz mówi o tych zagrożeniach i tak dalej.

Nagle ktoś dzwoni do drzwi. Nasz pies od razu zaczął szczekać, a Lichtenstein najszybciej jak mógł chciał dobiec do drzwi. Utrudnieniem było to, że musiał chodzić o kulach zabawnie tak wyglądał.

Mój młodszy brat otworzył drzwi a naszym oczom ukazał się nasz kuzyn Szwajcaria.

- Schweiz! - wykrzyknął uradowany i przytulił naszego gościa. Podszedłem do nich i również się przywitałem. Szwajcaria był chyba starszy od Austrii ale nawet w sumie nie wiem w każdym razie jesteśmy w podobnym wieku.

- Co cię do nas sprowadza? - zapytałem zapraszając go do środka.

- A tak o przejeżdżałem tędy i pomyślałem sobie. A może ich odwiedzę - odpowiedział zdejmując kurtkę i buty.

- To miłe - powiedziałem po czym poszedłem do kuchni nastawić wodę. - Österreich! Zostaw ten telefon i przywitaj się. Schweiz przyjechał.

- No już idę! - odkrzyknął mi.

Potem siedzieliśmy wszyscy u mnie w pokoju i popijając herbatkę gadaliśmy i oglądaliśmy przy tym jakieś paradokumenty. Kiedy zrobiło się ciemniej musieliśmy pożegnać naszego gościa.

- O, zapomniałbym - powiedział Szwajcaria wkładając buty. - W Halloween robię taką jakby imprezę. Możecie kogoś ze sobą zabrać. U mnie w domu o 18:00 i ani minuty spóźnienia. Jeszcze będę dzwonić. Tschüß.

I wyszedł. Fajnie może uda się wyrwać Polena. Mam nadzieję, że Liechtenstein nie będzie chciał tam z nami iść chociaż on raczej będzie wolał zbierać cukierki od nieznajomych.

***

- Nie - zaprzeczył stanowczo Polska kiedy spytałem się go czy chce ze mną pojechać. To było do przewidzenia. - Po chuj ja ci tam będę.

- Ale będzie fajnie uwierz mi. Co niby masz lepszego do roboty? - odparłem żeby może go jeszcze jakoś przekonać.

- Mam, muszę... - starał się coś wymyślić.

- Jedziesz tam ze mną i koniec tematu. - rozkazałem mu.

Takie rozmowy towarzyszyły nam w drodze ze szkoły, myślę że jednak mimo wszystko mam bardzo dobry kontakt z Polenem.

-Zabieramy czapkę! - wykrzyknąłem i ściągnąłem mu nakrycie z głowy. Wymachiwałem czapką tak że nie mógł jej złapać. Przyspieszyłem kroku, byliśmy w parku Polska dalej próbował mnie dogonić i nagle potknąłem się, a czapka wpadła mi do rzeczki płynącej przez park.

Polska zrobił przerażoną minę. Chciał podbiec i rzucić się w wodę ale skutecznie go powstrzymałem łapiąc go za rękę i ciągnąc w kierunku właściwej drogi.

-Mleko się rozlało. Odkupię ci to jeśli chcesz - zaproponowałem żeby go jakoś uspokoić, chłopak tylko próbował wyrwać swoją rękę ale mocno go trzymałem. Kto go tam wie co mu do głowy przyjdzie.

Przyszedł mi do głowy pomysł i od razu zaciągnąłem chłopaka w stronę centrum miasta bo tam było najwięcej sklepów.

Kiedy weszliśmy do jednego kazałem Polsce poczekać o dziwo to zrobił.

Kupiłem mu nauszniki tylko że jeszcze z pluszowymi uszkami. Wyglądał w tym przezabawnie.

-Przynajmniej teraz nie możesz narzekać. Ładny kolor, prawda?

- Wyglądam w tym jak debil. Tylko zmarnowałeś swoje kieszonkowe - powiedział oschle. Uważam że nie ma racji znaczy na pewno z tym drugim. Pasowały mu.

Mimo to później widywałem go czasem w tych nausznikach, więc chyba nie są aż takie złe.

______________________________________________________________________

Hah. Szkoła mnie zabija. Nie polecam.

- Osoba24

19.02.2024

Za Chiny nie będziemy przyjaciółmi! *Countryhumans*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz