Rozdział 51

40 5 1
                                    


Pov. Polska

Dzisiaj uczyłem się jeździć na nartach. Kiedy jechaliśmy na stok Niemcy opowiadał mi o tym jak to on dawno nie jeździł na nartach. Kiedy był bardzo mały z Austrią i ich ojcem pojechali na narty. Opowiadał mi o tym jak to nie przypadła mu ta rozrywka do gustu i że ma same niemiłe wspomnienia. Austrii się to bardziej spodobało i potem jakoś tam rozwijał się w tej dziedzinie. Ja osobiście nie wiedziałem czego się spodziewać. Kiedy wyjeżdżaliśmy taką jakby kolejką siedzeniową German nie zamykał buzi. Gdzieś tak w połowie zacząłem go ignorować. Byliśmy na wreszcie samej górze, instruktor coś tam tłumaczył ale w jakiejś dziwnej narciarskiej gwarze więc tak średnio wiedziałem o co mu chodzi.

- To kto nam zaprezentuje? Może ty? - zapytał się nagle wskazując na mnie, przez ostatnie kilka minut miałem odklejkę więc dla mnie to były słowa zupełnie wyrwane z kontekstu. Mimo to nie chciałem sprawić mu przykrości, a tak serio to chciałem to jak najszybciej skończyć.

- No dobrze psze pana - zestresowany, z zerową wiedzą totalnie randomowo zjechałem odpychając się tymi takimi kijkami. Czułem się tragicznie, nie mogłem złapać równowagi. Patrzyłem się cały czas na swoje nogi zamiast przed siebie w wyniku czego wpadłem na jakiegoś człowieka. Stuknęliśmy się głowami, na całe szczęście mieliśmy kaski. Poczułem krew wypływającą z mojego nosa. Miałem zamknięte oczy i bałem się otworzyć.

- Wszystko w porządku, młody? - zapytała się osoba na którą wpadłem. Otworzyłem oczy, oczywiście widziałem typa pierwszy raz, na pewno jest starszy ode mnie.

- Przepraszam bardzo, nic panu nie jest? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Krew leciała mi jak zawsze bardzo mocno, poczułem ją w swoich ustach i na języku.

- Mi nie ale tobie chyba tak. Chcesz chusteczkę? - odpowiedział przyjaźnie. Nie czekając na to co odpowiem podał mi papier.

- Przepraszam, jestem Polska - przypomniałem sobie że nawet się nie przedstawiłem żeby wiedział kogo na przykład do sądu podać.

- Ja jestem Finlandia, początkujący? - przedstawił mi się również. Oboje wstaliśmy, na szczęście nic nikomu się nie stało.

- No, pierwszy zjazd - odparłem wymuszając śmiech. Nagle zobaczyłem Austrię. Jeździł jak na jakichś zawodach. Pięknie wymanewrował i pojawił się obok nas.

- Polen, co to było? - zaczął na przywitanie. Potem spojrzał na mojego nowego znajomego. - Wszystko w porządku?

- Ze mną jak najbardziej, Polska? Tak, Polska chyba dostał jakiegoś wstrząśnienia mózgu, bardzo leci mu krew z nosa.

- To nic takiego, jest dobrze - odezwałem się. Zużyłem już połowę chusteczek.

- Pomogę ci zjechać na sam dół, dobrze? - zaproponował chłopak mojego brata.

- Spoko - zgodziłem się.

- Też mogę ci pomóc - dodał Finlandia. Nagle zacząłem krztusić się krwią której część nazbierała się w moich ustach. Austria poklepał mnie po plecach. Część tego co wykaszlałem znalazła się na śniegu zostawiając urocze czerwone ślady.

- Na pewno wszystko ok? - zapytał Austria.

- To nic takiego możemy już zjeżdżać - odpowiedziałem.

- Tylko ostrożnie dzieciaki - ostrzegł nas, sam wygląda na 17 albo 18 więc raczej dużej różnicy nie ma. Austria pokrótce wyjaśnił mi jak poruszać się na tych deskach i na końcu bezpiecznie znaleźliśmy się na dole. Usiadłem na zadaszonej ławeczce, miałem dosyć nart do końca dnia. Siedzieliśmy tam sobie we trójkę w oczekiwaniu na pozostałych z naszej grupy. Pierwszy pojawił się Niemcy. Kiedy tylko Austria to zobaczył zostawił mnie na pastwę swojego brata, no i tego typa Finlandii ale on i to tylko sobie siedział bo mu się nudziło w życiu, raczej nie stanowił dla mnie zagrożenia.

Za Chiny nie będziemy przyjaciółmi! *Countryhumans*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz