Rozdział 59

34 5 0
                                    


Pov. Niemcy

Dzisiaj sobota, dzisiaj też Polen ma tą super ważną operację. Postanowiłem przyjść do niego z samego rana. Nie wiem czemu ale darowałem sobie wstępne pukanie i była to słaba decyzja. Kiedy tylko otworzyłem drzwi w moją stronę poleciało opakowanie jakiegoś leku. Uderzyło mnie prosto w twarz. Złapałem je zanim zdążyło spaść na ziemię. Było zaskakująco ciężkie. Spojrzałem na Polskę, wyglądał na bardzo wkurzonego. Kiedy mnie zobaczył zrobił wielkie oczy. Spojrzałem na trzymane przeze mnie pudełko.

- Węglan litu, każą ci to brać? - nie wiedziałem zbytnio jak zacząć rozmowę więc zacząłem czytać nazwę leku. - Na co to?

- Na nic, oddaj mi to! - dalej był bardzo zły.

- Sam nim we mnie rzuciłeś, w środku jest szklana buteleczka z tabletkami to mogło się potłuc. Co to za mefedron? - odpowiedziałem, Polska chyba za wszelką cenę nie chciał żebym wiedział co to jest.

- Żaden mefedron! No i dobrze jakby się zniszczyło. Teraz łaskawie mi to oddaj.

- No zobaczmy - zacząłem wczytywać się w ulotkę. - Substancja czynna węglan litu 250 mg, coś tam coś tam. Działa hamująco na transport sodu do wnętrza neuronu, co zaburza spowodowane przez depolaryzacje uwalnianie noradrenaliny oraz dopaminy w ośrodkowym układzie nerwowym. Jednocześnie lit ogranicza wychwyt zwrotny tych katecholamin. Lit u osób zdrowych nie działa psychotropowo. Rozumiesz co tu jest napisane? Bo ja tak średnio.

- Zostaw to! To taki suplement, nic szczególnego - Polen wyglądał na poddenerwowanego.

- Taaak. Tutaj pisze że jest na receptę, a jego dawkowanie musi kontrolować lekarz. Myślisz że nie umiem czytać - postanowiłem najlepsze zostawić na koniec. - Lek o działaniu stabilizującym nastrój w fazie manii, zapobiegający nawrotom zaburzeń w chorobie afektywnej dwubiegunowej oraz zapobiegający depresji w nawracających zaburzeniach depresyjnych.

- A nawet jeśli to co? - Polska sięgnął po kolejną rzecz i chciał nią we mnie rzucić.

- No już, już nie czepiam się. Bierzesz sobie psychotropy mi nic do tego - starałem się go uspokoić, nie chciałem znowu oberwać. - Czemu w ogóle jak wszedłem to we mnie rzuciłeś swoim węglanem litu?

- Nie miał trafić w ciebie tylko w drzwi. Byłem zdenerwowany, teraz jestem jeszcze bardziej - wyjaśnił.

- Chodzi o tą operację? - zapytałem. Tylko pokiwał głową.

- Boję się - powiedział cicho i niewyraźnie. Z uchylonego okna powiał wiatr, który poruszył firanką.

- Nie masz czego, wszystko będzie git - nie jestem dobry w pocieszaniu ludzi.

- Ty nic nie rozumiesz - odparł, teraz nie był wkurzony, był smutny.

- Tak, nie rozumiem - podszedłem do niego i usiadłem na brzegu łóżka. - Nie mogę ci niestety nic obiecać. Spróbuj myśleć o pozytywach. Wyjdziesz z tej dziury.

- Przestaną mnie zmuszać do zastrzyków - dodał.

- No właśnie, będziemy widywać się w szkole - dotknąłem jego policzka, zaczerwienił się lekko.

- Zycie jest chujowe - narzekał, widziałem jak trzęsą mu się ręce.

- No już, chciałbym żebyś częściej się śmiał - potargałem mu włosy. Nagle ktoś zapukał i nie czekając na odpowiedź wbił do pokoju.

- O! Widzę, że zająłeś się uspokojeniem Polena kuzynie - okazało się że tą osobą był Szwajcaria. Zdziwiony patrzyłem na swojego krewnego, za to Polska z taką samą miną patrzył się na mnie.

Za Chiny nie będziemy przyjaciółmi! *Countryhumans*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz