Rozdział 20

71 5 4
                                    


Pov. Polska

- Kto ma ochotę na kawę? - spytałem budząc swoje rodzeństwo.

- Daj mi cały dzbanek - powiedział przez sen Węgry. Razem z Litwą wybuchnęliśmy śmiechem.

Po śniadaniu wszyscy udaliśmy się na umówione miejsce. Niemiec stał trzymając psa na smyczy.

-Cześć wszystkim - przywitała się Litwa. - Oooo! Macie psa jak się wabi? Mogę pogłaskać?

- No pewnie. Nazywa się Reksio - odpowiedział Niemiec, a Litwa podeszła do psa i go pogłaskała.

- Przepiękny. Tak w ogóle to Litwa jestem - przedstawiła się i wyciągnęła rękę do Germana.

- Ja Niemcy - odparł i uścisnął jej dłoń.

Potem była chwila na zapoznanie się. Węgry poszedł gdzieś z Austrią i tak oto zostałem tylko ja, Niemiec, Ukraina i Litwa.

- Najpierw pójdziemy na stragany - zakomenderował Niemcy. Wszyscy się posłuchaliśmy i poszliśmy tam gdzie on chciał. Wszędzie były jakieś głupoty które znudzą się po pięciu minutach a potem będą kurzyć się na półce.

- Proszę to dla ciebie - Niemiec podał mi wiatraczek w kształcie kwiatka.

- Co kurwa? Po co mi to? - spytałem z niemałym zdziwieniem on traktuje mnie jak dziecko.

- Ładne moim zdaniem. Czemu narzekasz? - powiedziała Litwa.

- No właśnie pasuje ci. Słuchaj siostry mądrze gada - odparł Niemiec i uśmiechnął się do Litwy.

- Ej ludzie, chodźcie tam jest lemoniada - zawołał nas Ukraina więc dołączyliśmy do niego. Niemcowi udało się mnie namówić na malinową. Była bardzo słodka ale jakoś to zniosłem zwłaszcza że Litwa wypiła mi połowę żeby "spróbować" nie miałem oczywiście nic przeciwko.

Potem poszliśmy na karuzelę tylko nie taką z jednorożcami tylko mega ekstremalną wyglądającą jakby wszyscy jeżdżący mieli z niej wypaść. Nie chciałem na to iść ale wszyscy strasznie naciskali więc się wybrałem.

Wagoniki były dwuosobowe. Niemiec siedział ze mną, wolałbym z Litwą ale Ukrainiec już usiadł z moją siostrą. Zaczęliśmy. Był moment w którym było się do góry nogami, oprócz tego było bardzo szybko. Zacząłem się drzeć nie wiem dlaczego. Niemcy złapał mnie za rękę a ja uścisnąłem ją bo to sprawiało że czułem się trochę bezpieczniej. Wreszcie koniec. Umieram. To był pierwszy i ostatni raz.

Poszliśmy dalej chociaż ja bym najchętniej poszedł do łóżeczka.

- Lenkija zobacz wata cukrowa! Kocham watę cukrową - podeszliśmy więc i zakupiłem jej dużą różową watę, którą pochłonęła w mgnieniu oka dzieląc się oczywiście ze mną choć nie zależało mi na tym.

I jakoś zleciał nam ten dzień. O 18:00 zaczynały się koncerty. Nie miałem na nie ochoty ale uległem reszcie grupy. Chyba jedynymi którzy mieli już dość tego dnia byłem ja i pies, on wyglądał jakby tego jednego dnia zrobił więcej kilometrów niż w całym swoim życiu. Na całe szczęście Reksio został odprowadzony do domu bo koncerty i późniejsze fajerwerki mogłyby być dla niego za głośne.

Tak jak przewidziałem, było głośno, masę ludzi wpadających na siebie i wykrzykujących słowa piosenek. Każdy skakał i darł się wniebogłosy.

Pomimo niskiej temperatury było mi strasznie gorąco i duszno mimo że nie stałem nawet tuż pod sceną tylko tak bardziej na środku. Postanowiłem przejść się trochę na tył. Tam byli już tylko palacze albo jacyś pijani ludzie nie wyglądali na dobre towarzystwo uciekłem stamtąd. Idąc wpadłem na Niemca.

- O tu jesteś. Szukałem cię. Wszystko w porządku? - zapytał zmartwiony i spojrzał mi w oczy.

- Tak po prostu nie lubię takich tłumów - odparłem.

- Znam genialne miejsce - powiedział i zaczął mnie prowadzić gdzieś.

- A co z... - chciałem zapytać.

- Twoja siostra została z Ukrainą obiecał jej pilnować - wtrącił mi się w pół zdania, powiedzmy, że dzisiaj muszę zaufać Ukraińcowi.

Tak w ogóle to zapomniałem dodać że cała scena mieściła się w parku. Weszliśmy na niewielki pagórek trochę z dala od sceny ale muzyka i tak była głośna. Po jakimś czasie koncert dobiegł wreszcie końca.

- A teraz zapraszamy na pokaz fajerwerków - powiedział ktoś do mikrofonu. Scena zgasła zrobiło się nagle dwa razy ciemniej.

- Siemka - zaskoczył nas z tyłu Ukraina. - dołączamy się do was.

I tak usiedliśmy na trawie. Ja byłem między Niemcem a Litwą.

Zaczęło się. Pierwsze rozbłyski pojawiły się na niebie. Potem były różne kolorowe. Na naszych oczach wybuchały różne związki chemiczne tworząc spektakularny widok.

Niebo zrobiło się bardzo jasne. Hałas wybuchów sprawiał wrażenie jakby już nic nie miało liczyć się w życiu. Chciałem żeby ta chwila trwała wiecznie.

W pewnym momencie Litwa szturchnęła mnie w ramię i odwróciła głowę w kierunku dwóch niedaleko siedzących osób. Przecież to był Węgry trzymał mocno za rękę Austrię wyglądali trochę jak para. Niemcy również zwrócił uwagę na tą scenę. Poczułem lekkie ukłucie zazdrości. Z moich oczu popłynęły łzy. Nie umiałem określić czy ze szczęścia czy z żalu. Litwa wyciągnęła chusteczkę i mi podała. Kiedy wytarłem nos siostra oparła swoją głowę o moje ramię. Pierwszy raz od bardzo dawna poczułem jej siostrzaną bliskość.

To był niezapomniany dzień.

W niedzielę machając na pożegnanie odjeżdżającemu pociągowi, myślałem dalej o sobocie i o tym co się wtedy stało. Węgry co ciekawe nie chciał podawać szczegółów tego co robił wtedy z Austrią. Podejrzane. Ciekawe czy z tej znajomości coś będzie...

___________________________________________________________________________

Kto wie ten wie. Do widzenia<3

- Osoba24

17.02.2024

Za Chiny nie będziemy przyjaciółmi! *Countryhumans*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz