Rozdział 63

38 5 0
                                    


Pov. Niemcy

Doszły mnie słuchy od mojego brata o tym, że jakiś typ z ich klasy robi imprezę i zależy mu na tym żeby przyszło jak najwięcej osób. W głowie cały czas mam tylko jedną osobę, oczywiście Polskę. Trochę mi głupio po wczoraj, dziwne wyznanie Ukrainy bardzo mnie zaskoczyło i nie wiedziałem co zrobić. Jednocześnie to wymowne spojrzenie jakie posłał mi Polen musiało coś znaczyć. Nie wiem w sumie jak opisać moje uczucia wobec niego. Kiedy go widzę to jakoś tak rozpływa mi się serce. Dzisiaj wyciągnę go na tę imprezę.

- Nie - usłyszałem zaraz po tym gdy mu to zaproponowałem. Szybko musiałem coś wymyślić.

- Ach... szkoda bardzo bo wiesz ja... - starałem się odegrać rolę zawiedzionego, żeby wzbudzić w nim jakieś współczucie.

- Skoro aż tak ci zależy - Polska westchnął ciężko i przewrócił oczami. Łatwo poszło. Uśmiechnąłem się do niego, a on nieśmiało to odwzajemnił.

- Widzimy się o 19:55 pod domem tego no... jak on miał... Szwecji! Wyślę ci dokładnie gdzie - powiedziałem entuzjastycznie.

- No, widzimy - odparł z mniejszą werwą Polen.

***

Tak oto jest już umówiona godzina, stoję pod domem tego Szwecji i się zastanawiam gdzie do diabła jest Polska. Spóźnia się już pięć minut. Dam mu jeszcze trochę czasu ale powoli zaczynam się martwić. Może zgubił drogę albo coś mu się stało. Napisałem do niego kilka wiadomości ale nie odpowiedział na nie. O godzinie dokładnie 20:12 zobaczyłem Polskę który starał się biec w miarę swoich możliwości.

- Co to za spóźnianie się? - zapytałem zaraz gdy tylko był wystarczająco blisko.

- Sorki. Wystarczy? - powiedział zmęczonym głosem. Już miałem powiedzieć że nic się nie stało itd. ale do głowy przyszedł mi lepszy pomysł.

- Nie, Mały. Myślisz że tak o powiem ci że nie było tematu? Ha ha - obniżyłem się trochę tak żeby być z nim równo wzrostem. - Będziesz robił to co ci powiem.

- Że co? Nie przesadzaj... - zrobił zaskoczoną minę. - Niech będzie ale nie pozwalaj sobie na zbyt wiele.

- Na luzie - odparłem powstrzymując uśmieszek który pchał się na moje usta. - Zacznijmy od tego że masz się dobrze bawić i jeśli coś by się działo to mówisz mi o wszystkim.

- Chyba nie mam wyboru - odpowiedział zrezygnowany Polen.

- A teraz chodźmy - złapałem go za rękę i pociągnąłem za sobą do środka. Spojrzałem na Polskę, wyglądał na zdezorientowanego. Chciałbym jakoś dodać mu otuchy ale nie wiem w sumie jak.

- Ej patrz, czy tu nie Ukraina? - zapytał Polen wskazując na osobę przed nami. Rzeczywiście chłopak który kleił się do jakiegoś starszego chłopaka wyglądał jak JEGO kolega, mój wrogaciel (chodzi o zlepkę słów wrogi i przyjaciel jakby coś dop. Aut)

- No rel chodźmy do niego - zarządziłem. Nie wiem czemu ale bardzo interesowało mnie to dalszego jeszcze niedawno Ukraina wyznał mi uczucia w co trudno mi było uwierzyć, a teraz przytula się do jakiegoś typa z nie wiem z czwartej może klasy albo trzeciej nie interere mnie to zbytnio .

- O! Polska też tu jesteś? Nie spodziewałem się tu ciebie - powiedział Ukrainiec gdy tylko nas zobaczył.

- Kto to? - zapytałem wskazując na chłopaka w koszuli w kratę i futrzanej czapce. Chłopak odwrócił się do nas gdy tylko usłyszał że to o niego chodzi. Spojrzał na nas spod swoich okularów radośnie.

- Jestem Kanada fajnie poznać kolegów Ukrainy - powiedział i podał nam rękę.

- Ja jestem Niemcy, a to... eeej Polen! - Polska schował się za mną i wkurzonym oraz nieco przestraszonym wzrokiem spoglądał na Kanadę.

- Od kiedy wy się przyjaźnicie? - zapytałem, nigdy wcześniej nie widziałem ich razem.

- Kanada to mój chłopak - pochwalił się nam Ukraina, a ja spojrzałem na niego jakby miał łabędzia na głowie.

- No, można tak powiedzieć - odparł Kanada a jego ręka powędrowała na kark.

- Jasne że tak! - Ukraina wspiął się na palcach i objął go albo raczej uczepił się do niego. Zaczął go całować, zachowywał się jakby wypił coś mocniejszego. Poczułem, że Polen ściska trzymaną przez niego moją dłoń i lekko ją ciągnie.

- No już idziemy - szepnąłem do niego i poszliśmy trochę dalej od tłumu. Usiadłem na jakimś krześle, wokół nie było innego i do głowy przyszła mi genialna myśl. - Siadaj mi na kolanach, Polen.

- Robię to tylko dlatego że muszę - powiedział przez zaciśnięte zęby i usiadł mi na kolanach.

- Coś jest nie tak, przecież widzę - zacząłem robiąc poważniejszą minę.

- Wcale nie. Wszystko jest super - odparł ale ja już swoje wiem. Dotknąłem jego policzka i przybliżyłem jego głowę do siebie.

- No pewnie - przytuliłem go.

- Nie przytulaj się tak do mnie - poskarżył się a ja tylko się zaśmiałem.

- Dzisiaj to ty robisz co ci powiem. Rozkazuję ci być szczerym do końca dnia - wykorzystałem karę którą mu wyznaczyłem. Później znaleźliśmy o wiele lepsze miejsce i przypatrywaliśmy się tym takim bardziej aktywnym osobom. Przy tym piłem strasznie dużo, różnych napojów więc naturalną koleją rzeczy było to że zachce mi się szczać.

- Dobra Polen, na chwilę cię zostawiam, nie zrób proszę nic głupiego - powiedziałem wstając z krzesła. On tylko przewrócił oczami i wzruszył ramionami. Poszedłem do tej łazienki, a jak z niej już wyszedłem zobaczyłem dokładnie to przed czym ostrzegałem Polskę. Chłopak wepchnął Czechy, który jak się okazało też tu był, do basenu. Czech zemścił się na Polenie chwytając go za nogi i pociągając za sobą do wody. Ruszyłem w ich kierunku. Tłumek ludzi tylko przyglądał się i śmiał. Nagle Czechy zaczął podtapiać Polaka, który zgubił gdzieś swoją bluzę więc miał pięknie wyeksponowane skrzydła. Nie mogłem oglądać tej walki Polski o życie.

- Jesteś chory na mózg? - zwróciłem się do Czecha próbując wyłowić Polskę.

- A co ci tak na nim zaczęło zależeć? Zakochałeś się? - odpowiedział śmiejąc się. Jakiś jego znajomy wyciągnął go z wody. Ja również wyciągnąłem Polskę, strasznie kasłał i był lekko siny. Rzuciłem tylko nienawistne spojrzenie w stronę Czech i ruszyłem w stronę łazienki niosąc Polskę na rękach. Chłopak przytulił się do mnie mocno, przez co poczułem że robi mi się gorąco.

- Nie chciałem, on mnie sprowokował - tłumaczył się Polen kiedy posadziłem go nad wanną.

- Powiedzmy że ci wybaczam ale... - musiałem coś na szybko wymyślić. Nie wiem dlaczego ale jakiś cichy głosik w mojej głowie mówił: "...ale masz mnie pocałować. Powiedz to!" Chwyciłem go za jego zimną rękę i spojrzałem na niego, jego skrzydła są takie piękne, a jego twarz taka dziecięca. Muszę to powiedzieć. - ...musisz mnie pocałować.

- Że c-co - odpowiedział szczękając zębami z zimna. Poczułem że oblewam się rumieńcem.

- Tak, a potem pomogę ci się wysuszyć, Mały - odparłem żeby nie było, że ma zrobić coś za darmo.

- No dobrze - powiedział lekko się uśmiechając. Zamknąłem oczy i poczułem że pocałował mnie w... policzek? Czemu tak? No racja, nie określiłem jaki to ma być pocałunek.

- Przecież wiesz o co mi chodziło - zacząłem go łaskotać, a on się zaśmiał.

- Nie rób tego - powiedział przez śmiech. Nagle wpadł razem ze mną do wanny. Spokojnie, pustej. Nasze twarze były bardzo blisko siebie. Oboje się zaczerwieniliśmy. Nasze nosy dosłownie się ze sobą stykały. Zamknąłem oczy i pocałowałem go. Później żeby ukryć speszenie pomogłem mu się podnieść i znowu usiąść. Nie mogłem spojrzeć mu w oczy, czułem się dziwacznie.

________________________________________________________________________________

Może coś jednak z tego będzie. Czas pokaże.

- Ososba24

08.06.2024

Za Chiny nie będziemy przyjaciółmi! *Countryhumans*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz