Rozdział 55

31 4 0
                                    


Pov. Polska

Od czterech dni leżę w szpitalu. Na początku był ze mną mój tata, a nawet moje rodzeństwo. Pierwszego dnia po tym jak trafiłem tutaj było najgorzej. Usłyszałem diagnozę, mam złamaną rękę, nogę, kilka żeber i kilka zwichnięć. Oprócz tego miałem krwotok i wstrząśnienie mózgu, wbiło mi się szkło w oko i teraz jest już dobrze, noszę opaskę na oko i wracam powoli do normy. Lekarze powiedzieli, że i tak miałem bardzo dużo szczęścia i wiecie co jeszcze powiedzieli? Kiedy zobaczyli moje skrzydła okazało się że po cięższych urazach kiedy nic z nimi nie robiłem one źle się zrosły, bo nie zostały odpowiednio nastawione. Dopiero teraz się tym zajęli, złamali mi je żeby potem nastawić i skończyć tą kwestię raz na zawsze. Lekarze to nie wszystko, musiałem tłumaczyć się przed całą rodziną dlaczego to zrobiłem, problem w tym że niewiele pamiętam. Obecnie nie ma przy mnie nikogo oprócz pielęgniarki, która co jakiś czas do mnie przychodzi żeby dać mi lekarstwa i ogólnie pomagać mi funkcjonować. Najbardziej zastanawia mnie dlaczego chciałem popełnić samobójstwo. Wiedziałem że ma to jakiś związek z Czechem, jednak wszystkie wspomnienia w mojej głowie były niejasne i zamglone

Nienawidzę takich gonitw myśli. Do mojego pokoju ktoś zapukał.

- Tak? - zapytałem na tyle głośno na ile umiałem, niestety mój głos również ucierpiał więc nie mogę za głośno mówić. Pielęgniarka wbiła mi do pokoju, o nie znowu trzymała tą tackę z zastrzykami, nienawidzę ich. Są niby żeby uśmierzyć ból ale mnie zaczyna boleć od samego patrzenia na to. Schowałem się bardziej pod kołdrą na tyle na ile pozwalały mi obrażenia.

- Ogólnie to chciałam ci przekazać że ktoś przyszedł cię odwiedzić, mówi że jest twoim kolegą - powiedziała kiedy weszła i postawiła wszystko co będzie jej potrzebne do tej okropnej czynności. Wystawiłem głowę poza kołdrę, w drzwiach stał Niemcy. Co on tu robi? Wyglądał na bardzo zmartwionego i zaniepokojonego.

- Oh Niemcy... to ty - starałem się być w miarę spokojny. Odwróciłem głowę i dosłownie przed moją twarzą pojawiła się strzykawka trzymana przez panią pielęgniarkę. - Aaa! Kurwa!

- Mogę wejść? - zapytał german, nic go nie bawiło, znaczy i tak nie miało. Zachowywał się bardzo dziwnie.

- Zapraszam - powiedziałem dalej trochę zestresowany zastrzykiem który miałem niebawem otrzymać.

- Boisz się? - zapytał współpracującym tonem mój kolega.

- Wcale się nie boję - zaprzeczyłem.

- O, to może potrzymasz Polskę za rękę. Bardzo się boi igły i cały czas marudzi - wtrąciła znikąd kobieta. Niemcy nawet się nie uśmiechnął, jedynie kąciki jego ust lekko się uniosły. Podszedł do mnie bliżej i chwycił niepewnie rękę którą miałem w gipsie, bo zdrowa miała dostać zastrzyk. Ogólnie to w tym gipsie nie miałem całej ręki tylko część, palce były wolne.

- Ała - wydałem z siebie jęk. Niemcy spojrzał na mnie z zaskoczeniem.

- Jeszcze nic nie zrobiłam - powiedziała pani.

- A. Przeprasz... Aaaał! Kurwa... - odwróciła moją uwagę żeby wbić mi igłę. Właściwie to nie było aż tak bolesne.

- I po strachu - powiedziała radośnie i zebrała swoje rzeczy - wrócę tu niedługo.

Po tych słowach wyszła. Siedzieliśmy w głuchej ciszy. Niemcy patrzył na moje obrażenia. Był bardzo przygnębiony. Nawet zrobiło mi się go szkoda.

- Przepraszam, Mały. Gdybym tylko mógł ci jakoś wynagrodzić wszystkie krzywdy - zaczął skruszony, jego wzrok skierowany był w dół.

- Ale o czym ty mówisz? - zapytałem, owszem często był dla mnie niemiły ale to chyba nie o to wtedy chodziło.

- No bo... nigdy nie śmiałeś się z moich żartów, i przeze mnie miałeś depresję...

- Nie mam depresji, nie pamiętam wszystkiego ale to była naprawdę niemądra decyzja - zrobiło mi się głupio. Przepraszał mnie, a nawet nie wiem o co mu do końca chodzi.

- Jak się czujesz? - zapytał nagle znikąd.

- Jest git, trochę mnie boli ale jakoś to zniosę - odpowiedziałem na jego pytanie, nie chcę żeby przejmował się tym.

- To dobrze - zaczął głaskać mnie po gipsie na ręce. - Bardzo boli?

- To naprawdę nic, nie przejmuj się - zrobiłem wymuszony uśmiech, położyłem swoją zdrową rękę na jego, która delikatnie głaskała mój gips. Kiedy to zrobiłem spojrzał na mnie wielkimi oczami i zaczerwienił się.

- Obiecuję że postaram się żeby teraz było lepiej. Chciałbym żebyś mógł nazwać mnie swoim przyjacielem.

- Zobaczymy - powiedziałem, dopiero w tej chwili spostrzegłem plecak leżący obok jego nogi, przyszedł tu prosto ze szkoły. - Będę mógł przepisać od ciebie lekcje?

- Jasne - Niemiec zaczął wyciągać książki i zeszyty. Później dłuższy czas zajęło mi przepisywanie lekcji i pytanie Niemca co on za hieroglify tam napisał. Przy okazji opowiedział mi co się stało w szkole. Wszyscy już wiedzą że jestem w szpitalu, oby nikt nie chciał mnie odwiedzać. Na koniec podpisał się na moim gipsie. Bardzo się postarał. Później musiał mnie zostawić.

________________________________________________________________________________

Ciekawa jestem kto myślał, że serio chcę zabić Polskę. Teraz będzie najlepsza część, czyli ta szpitalna. 

- Osoba24

20.05.2024

Za Chiny nie będziemy przyjaciółmi! *Countryhumans*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz