23. TOAST

123 3 0
                                    

Wiadomości odnośnie imprezy rozesłaliśmy już wczoraj, gdy siedzieliśmy z Isagim i Kirą na kanapie. Zakupy też już odhaczyliśmy kupując całą masę coli i oranżady, oraz wszelkiego rodzaju smakołyki.

Na szczęście nasi znajomi w większości potrafili bawić się bez alkoholu, więc z tym nie było problemu. Rozłożyliśmy te rzeczy na stołach ułożonych pod ścianą budynku, a pół godziny później przyjechali jeszcze chłopaki.

Aki i Az pomogli poprzynosić leżaki i inne takie rzeczy, Isagi ogarnął głośniki, które postawił przy oknie na górze i zrobił ich test. Mieliśmy w planach skorzystać z playlisty, którą zrobiliśmy wcześniej przy akcji z landryną.

Ja z Kirą ogarniałyśmy grilla i sprawdziłyśmy, czy z torem jest wszystko w porządku. Wróciłyśmy pod budynek, a wtedy od razu podbiegł do nas chłopiec.

–Val, co mogę zrobić? Też chcę pomóc!– powiedział szczerze, a ja uśmiechnęłam się widząc iskierkę w jego spojrzeniu.

–Możesz pomóc bratu nosić leżaki, jeśli jeszcze jakieś są lub pobawić się z Jinsei'em i kotami, żeby nie plątały nam się pod nogami, dobrze?– rzuciłam pierwsze, co przyszło mi na myśl, a on energicznie pokiwał głową i usiadł w cieniu budynku ze zwierzakami.

Zrobiłam mu zdjęcie, bo wyglądał uroczo i sfotografowałam także resztę. Isagiego, który pokazywał nam kciuk w górę z okna, oraz chłopaków, który szli ku nam z leżakami na ramionach. Uśmiechnęłam się do nich szeroko, a Az kompletnie mnie zignorował.

Ciepłe promienie słoneczne ogrzewały naszą skórę i asfalt, który za godzinę będzie parzył, gdy się go dotknie. Pogoda nam sprzyjała, bo nie zapowiadało się na żaden deszcz.

Ogarnęliśmy także fajerwerki, które zamierzaliśmy puścić po wzniesieniu toastu, bo nasza przyjaciółka zasługiwała na wszystko, co najlepsze.

Gdy wszystko było gotowe, Aki i ja wzięliśmy Jinsei'a, Ryuu oraz Whisky, po czym zawieźliśmy je do jego domu, żeby nie przeszkadzały im głośne dźwięki imprezy. Zabrałam się z nim, bo przypomniało mi się, że nie mieliśmy żadnych plastikowych kubeczków.

–Mam nadzieję, że to wypali– powiedziałam, gdy pożegnaliśmy się już z jego mamą i jechaliśmy do sklepu.

–Na pewno wypali– odparł, a ja spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami.– W końcu ty to ogarniasz. Nie ma mowy, żeby było inaczej.

Uśmiechnęłam się pod nosem, jednak nagle uśmiech zszedł z mojej twarzy. Moja głowa miała to do siebie, że uwielbiała przypominać mi co się stało w najbardziej losowych i niespodziewanych momentach. A głównie nie były to przyjemne rzeczy.

–Mhm– mruknęłam wpatrując się w zatłoczone ulice za oknem.

–Val, wiesz, że możesz mi ufać. Gdyby coś się działo, zadzwoń do mnie i przyjadę, dobrze? Nie ważne, czy będę wtedy spał, czy się kąpał, czy cokolwiek– powiedział cicho kładąc rękę na moim kolanie, na co skinęłam głową. Wiedziałam, że mówi prawdę. Zawsze był dla mnie, gdy go potrzebowałam, a ja byłam dla niego gdy on potrzebował mnie.

Uśmiechnęłam się do niego niemrawo i skinęłam głową. Zatrzymaliśmy się pod sklepem i weszliśmy do środka. Owiał nas przyjemny chłód z klimatyzacji i lodówek, przez co miałam ochotę stamtąd nie wychodzić, bo na zewnątrz wciąż było gorąco. Nie mogłam jednak tego zrobić, bo impreza sama się nie ogarnie.

Od razu skierowaliśmy się do działu z tego typu rzeczami, gdzie wzięłam dwa opakowania kubeczków i nie rozglądając się więcej ruszyliśmy do kasy. Nie chciałam kupować bezużytecznych rzeczy, a jedzenia było już wystarczająco.

Last Race #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz