24. Kim był?

423 18 0
                                    



Chodziłam zestresowana w te i we w te. Napisałam już do rodziców żeby wrócili wcześniej z delegacji , a dokładniej wrócą jutro rano.

Poszłam na górę domu, wcześniej upewniając się czy wszystkie okna i drzwi. Wbiegłam na górne piętro domu. Weszłam do pokoju zamykając za sobą drzwi. Ściągnęłam z siebie wszystkie ubrania które miałam na sobie oprócz majtek. Założyłam jeszcze na siebie jeszcze za duży rozciągniętą koszulkę.

Podeszłam do łóżka, i zakopałam się pod kołdrą jakby to ona miała rozwiązać wszystkie moje problemy. Jak najszybciej starałam się zasnąć by móc chociaż na chwilę zapomnieć o tym co dzisiaj się wydarzyło. Nie wiem ile czasu minęło ale udało się, zasnęłam.

Obudziłam się cała spocona w ciemnym pokoju, nie widziałam własnych rąk. Mrok panował wszędzie. W powietrzu unosił się zapach strasznego smrodu jakby stęchlizna połączona z krwią.

Moje ubrania były podarte, moje długie kruczo czarne włosy były całe w już zasychającej krwi.

Nagle do pokoju wszedł mężczyzna, a światło nagle się zapaliło mocno rażąc mnie w oczy, dzięki czemu mogłam lepiej mu się przyjrzeć. Był to wysoki dobrze zbudowany szatyn. Jego twarz była mi dziwnie znajoma. Jego rysy twarzy wyglądały jakbym je już kiedyś widziała. I jeszcze te ciemne oczy, które wyglądały praktycznie identyczne jak moje.

Odwrócił się gwałtownie w moją stronę. Spojrzał w moje oczy i zaczął mi się przyglądać.

-Nareszcie się spotykamy księżniczko-odpowiedział chłopak, a raczej mężczyzna który na oko miał nie wiem może z dwadzieścia cztery lata. Zaczął podchodzić do mnie w powolnym tempie.

Nagle ocknęłam się cała spocona i przestraszona. Miałam pełno pytań a żadnych odpowiedzi.

Kim był ten mężczyzna?

Czego od mnie chciał?

Co mam teraz zrobić?

Te pytania cały czas krążyły mi w głowie. Ubrałam szybko białą koszulkę i szary over size zestaw dresowy. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam po schodach. Otworzyłam drzwi wcześniej upewniając się, że za drzwiami stoją moi rodzice.

-Witaj córcio-powiedzieli rodzice przytulając mnie do siebie.

Wyszliśmy wszyscy do salonu oraz siadając się wygodnie na kanapie. Nastała cisza, nie była to krępująca cisza była to cisza w której pogrążony w swoich myślach.

– Kylie dasz nam swój telefon w którym jest ta wiadomość-powiedział ojciec z udawanym spokojem w głosie. Podałam mu szybko mojego Iphona który był w mojej kieszeni.

-Na razie posiedź kilka dni w domu-powiedziała do mnie mama na co kiwnęłam głową.

-A kiedy będę mogła wrócić do szkoły?-spytałam rodziców. Bardzo chciałam iść do szkoły, zobaczyć moich przyjaciół. I Maxa, nie wiem co się ze mną dzieje. Co raz częściej zaczynam o nim myśleć, chyba zaczynam coś do niego czuć.

-Myślę, że w środę będziesz mogła już pójść-odparł ojciec uśmiechając się do mnie delikatnie.

***

Nadszedł długo wyczekiwany przez mnie dzień, właśnie czekam aż Max przyjedzie po mnie i pojedziemy razem do szkoły.

-Wychodzę!-krzyknęłam do rodziców którzy przez ostatnie sytuacje pracują w domu.

Nagle na przed mój pod jechał czarny mustang, wyszłam z domu.

Wsiadłam do auta gdzie czekam już na mnie mój „chłopak". Wyglądał dzisiaj naprawdę przystojnie czarna przylegająca sportowa koszulka idealnie opinała jego idealnie wyrzeźbione mięśnie. Do tego ciemne szerokie spodnie, a na nogach białe nike.

-Cześć, śliczna-powiedział szatyn uśmiechając się do mnie zalotnie.

-Hej-powiedziałam, w ciszy ruszyliśmy spod mojego domu.

Nie był to nie wygodna dla mnie cisza, była ona przyjemna i mogłam zatopić się w swoich myślach.

Dojechaliśmy pod miejsce docelowe, ja szybko wyszłam z auta i udałam się w poszukiwaniu mojej przyjaciółki.

Idąc przez korytarz czułam pytające i wścibskie spojrzenia osób na mojej tej osobie. Przy spieszyłam tempo żeby szybciej znaleźć swoją przyjaciółkę. Rozglądałam się ale nie mogłam jej nigdzie zobaczyć. Nagle na kogoś wpadłam.

-Przepraszam

-Kylie, gdzie tak pędzisz?-spytał Xander.

-Szukam Kate, widziałeś gdzieś ją?-spytałam przyjaciela w nadzieji, że gdzieś widział brunetkę.

-Była przed chwilą z Luke'am przy jej szafce-odparł blondyn. Od razu zaczęłam iść w stronę szafek, a blondyn szedł obok mnie.

-Nareszcie cię znalazłam-powiedziałam do brunetki kiedy w końcu po długich poszukiwaniach znalazłam ją.

-Musimy porozmawiać- powiedziałam, po czym zaczęłam jej opowiadać co się u mnie ostatnio stało.

***

Czekałam właśnie na Maxa przy jego aucie. Niestety musiałam czekać na niego bo miał dzisiaj trening. Nagle czuję że ktoś dokłada mi worek na twarz, a ja widzę kompletną ciemność. Nagle czuję ukłucie w ramię, a po kilku sekundach moje powieki stają się obciążałe a ja odpływam.

Obudziłam się w pięknym biało złotym pokoju. Ale nie był to ani mój pokój ani nikogo ktogo znam. Zaczęłam się rozglądać się do o koła siebie szukając czegoś co pomoże mi w ucieczce. Podeszłam do okna, chcąc upewnić się czy da radę wyjść przez nie. Niestety się zawiodłam byłam za wysoko by wyjść przez okno.

Nagle usłyszałam, że ktoś się zbliża do pokoju w którym jestem. Od razu popędziłam na łóżko i usiadłam na nim.

Drzwi się otworzyły, a przez nie weszła starsza, niższa, siwa, kobieta.

-Witaj panienko, szef czeka już na panienkę czeka-powiedział starsza kobieta uśmiechając się do mnie miło.

Jaki szef?

Czego on od mnie chce?

Nie chcąc żeby ktoś mi coś zrobił ruszyłam za kobietą. Wyszłyśmy z pokoju a szarsza pani pokierowała mnie schodami na parter domu a raczej willi.

Weszłyśmy do dużego pomieszczenia które jak mnie mam jest jadalnią. Przy stole siedział mężczyzna. Mężczyzna odwrócił się w moją stronę. O ja cię pierdole to ten sam mężczyzna który był w moim śnie.

-Nareszcie się spotykamy księżniczko-powiedział mężczyzna. Cały czas ilustrując wzrokiem mój wygląd.

-Kim jesteś?-spytałam próbując zachować spokój i próbując udawać pewną siebie. Co na pewno mi nie wychodziło. Szatyn spojrzał na mnie i po chwili się odezwał.

-Jestem Fernando Rodríguez-powiedział szatyn-Fernando Rodríguez-Davies i jestem twoim bratem.

-Ale jak to? Jakim moim bratem?-spytałam. Przecież ja nie mam brata. Rodzice mi nie mówili, że mam rodzeństwo. Okłamywali mnie?

-No wiesz. Pomiędzy nami jest cztery lata różnicy, ja mam dwadzieścia dwa lata a ty osiemnaście. Nasza rodzina od pokoleń jest wmieszana w hiszpańską mafię. Gdy ty się urodziłaś rodzice nie chcieli żebyś miała z nią nic wspólnego. Kiedy miałaś cztery lata a ja osiem nasi rodzice wysłali mnie do naszego dziadka abym tam się nauczył jak być głową mafii. Nie chcieli żebyśmy mieli kontaktu, jeżeli byś była bezpieczna-opowiadał mi mój chyba brat a ja słuchałam uważnie-Ale ja jako starszy brat zawsze chciałem poznać twoją siostrę, a teraz mi się to udało i mam nadzieję że będziesz chciała ze mną utrzymywać kontakt-Fernando patrzył na mnie jakby czekając na moja odpowiedź. A mi nagle zaczęło robić się czarno przed oczami, nagle moja głowa opadła bezwładnie na blat stołu.

Spróbuj mnie pokochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz