ELIS
To kolejny wieczór, w którym widzę przy stoliku chłopaków z drużyny. Zwykle przychodzi tu Beck, ale naprawdę nie wiem, co on może widzieć w tym żarciu. Ja pracuję tu tylko dlatego, że mają dość dobre warunki finansowe i przede wszystkim pozwalają mi swobodnie łączyć pracę z uczelnią. A Beck? Kurczę, on ma kupę kasy i wcale się z tym nie kryje, bo ciągle jeździ jakimiś szybkimi samochodami i nosi ładne zegarki. Zdecydowanie wygląda na zadbanego, eleganckiego młodego mężczyznę, i widok jego jedzącego Pulchnego Świniaka jest po prostu… dziwny.
Pasuje mi do niego bardziej delikatny stek z antrykotu w ekskluzywnej restauracji niż to. A jednak mimo jego zewnętrznej aparycji, zawsze gdy siedzi z chłopakami, jest wyluzowany i radosny. Podziwiam go za to, że potrafi rozładować napięcie w każdym towarzystwie, ale jednocześnie znam smutną prawdę: jest graczem.
To playboy jakich mało. Znam jego reputację i prawdopodobnie rozmawiałam w żywe oczy z co najmniej kilkoma dziewczynami, które z nim były. Podobno przydomek król trójkątów nadano mu jeszcze w liceum, co dla mnie jest zupełnie niezrozumiałe i wręcz nieco obrzydliwe.
I dlatego nie jestem w stanie spojrzeć na niego poważnie. Gdy widzę tę jego śliczną i symetryczną twarz, te ciemne ułożone włosy i arystokratycznie piwne oczy z jaśniejszymi drobinkami wokół czarnych źrenic, wyobraźam sobie tylko, że wykorzystuje swój wygląd, by podrywać laski. To, że stanął teraz w mojej obronie, bo jakiś dzieciak nie wie, że niektóre kobiece sylwetki wyglądają inaczej, nic nie oznacza.
Becka widuję bardzo często. Zbyt często ostatnimi czasy. Jakoś tak przylepił się do mnie i nie mogę się go pozbyć. Nie tylko fizycznie, ale też mentalnie – przez to, że jest taki słodki, myślę o nim czasami, gdy zasypiam. Wyobrażam sobie różne rzeczy, które nigdy się nie wydarzą, choćby dlatego, że ja nie chodzę z chłopcami do łóżka tak po prostu. Naprawdę lubię, gdy się starają, i chyba to jest mój problem – nie potrafię znaleźć takiego, który to zaakceptuje. Czasami czytam przed snem o pięknej miłości pełnej pasji i zastanawiam się, czy taka jest w ogóle możliwa.
Beck akurat unosi wzrok i nasze spojrzenia się krzyżują, więc od razu udaję, że jestem czymś zajęta za barem. Te głupie dzieciaki na szczęście już poszły. Dochodzi dziesiąta wieczorem, a ja padam na twarz. Bolą mnie nogi, jutro mam zajęcia od dziewiątej rano i jedyne, o czym marzę, to sen, a jeszcze muszę zmieścić w tym dniu dwadzieścia minut jogi.
Mój telefon wibruje w fartuszku. Zerkam na ekran ukradkiem i widzę, że to znów wiadomość od Vincenta. To chłopak, z którym ostatnio co jakiś czas wychodzę, a poznałam go przez aplikację randkową.
Bo tylko tam da się kogoś spotkać. Nie wiem, o co chodzi i próbowałam naprawdę wszystkiego. To nie jest tak, że desperacko szukam sobie kogoś na stałe – po prostu chciałabym tego doświadczyć chociaż raz, bo kończę już dwadzieścia jeden lat i wypadałoby powiedzieć kiedyś, że byłam w chociaż jednym związku. Tak naprawdę dotychczas każdy chłopak ze mnie szybko rezygnował i nie do końca wiem, w czym jest problem.
Ale Vincent się nie poddaje, mimo że ja nie ufam mu tak w stu procentach. Albo raczej nie ufam naszej relacji. Jest wspaniały w słowie pisanym i jego wiadomości poprawiają mi humor, jednakże na spotkaniach czuję się odrobinę nieswojo. Być może to kwestia przyzwyczajenia.
Uciekam na chwilę na zaplecze, by przeczytać wiadomość, która mówi:
Co porabiasz?
Bez fajerwerków, ale zaczynam z nim pisać, bo trochę tej atencji też polepszy mój wieczór w nudnej i przewidywalnej pracy.
CZYTASZ
For The Cheer (Thin Ice Games #2)
RomanceStereotypowy playboy? Checked! Drogie sportowe auta i zegarki? Checked! Ta jedna dziewczyna, o której myśli cały... czekajcie, co? Elis nie ma szczęścia w różnych dziedzinach życia. Studiuje, ale nie jest prymuską. Pracuje, ale nie z pasji, tylko p...