Trzydzieści osiem

14.5K 766 168
                                    



ELIS

Idę tak naprawdę tylko po dwie szklanki wody i chcę wrócić jak najszybciej do Becka, ale idealnie w momencie, gdy o dziesiątej wieczorem po całym dniu pracy, prysznicu i wskoczeniu w klubową koszulkę z numerem dwadzieścia dwa, wchodzę do kuchni, wpadam na Jamie, która już tam jest.

– Co za niespodzianka – parska.

Oczywiście rozumiem, że trochę się ze mnie nabija, bo przecież to już czwarty wieczór z rzędu, który spędzam w domu chłopaków. Ona wpadła wczoraj na noc i została jeszcze dzisiaj. Zjedliśmy nawet razem obiad, który przygotowała Jamie, wykarmiając tym samym wszystkich trzech wygłodniałych hokeistów. Rory śmiał się pod nosem i coś tam burczał, że ma dość gapienia się na nasze trzepoczące wokół serduszka niczym z kreskówki, i na noc chyba musi się ewakuować do jakiegoś bezpiecznego miejsca.

– Jak się czujesz? – pyta jeszcze Jamie.

– Hmmm... dobrze. Bardzo dobrze.

– Widzę.

– Naprawdę?

– Jak najbardziej. Nigdy jeszcze nie wyglądałaś na tak szczęśliwą. Na początku miałam ogromne obawy w związku z tym, jak wcześniej zachowywał się Beck. Wiesz, jak to jest... nie powinieneś kochać nikogo, zanim najpierw nie pokochasz siebie. Nie leczysz innych serc, póki nie uleczysz swojego.

Nabieram w płuca więcej powietrza.

– Albo możesz znaleźć kogoś, kto pomoże ci uleczyć twoje serce i pokochać samego siebie – dodaję.

Jamie kiwa głową.

– Zgadzam się. Wygląda na to, że zarówno ty, jak i Beck, znaleźliście właśnie taką osobę.

– To prawda.

Jamie ściąga usta na jedną stronę.

– Jak tam kąpiel? Dostatecznie ciepła?

Na twarzy robię się czerwona jak burak, ale odpowiadam.

– Była świetna.

– To bardzo słodkie z jego strony.

Opieram ręce na blacie i pochylam się.

– I zastanawiam się, jak mogę mu się odwdzięczyć. To będzie bardzo trudne.

– Podpowiem ci: nie musisz – chichocze Jamie. – Beck tego nie oczekuje. Wystarczy, że chcesz po prostu z nim być i akceptujesz to, kim jest.

– Ale ja i tak chcę coś dla niego zrobić.

– Hmmmm... zabierz go na bilard.

– Serio?

– Serio.

To jedna z rzeczy na mojej liście, więc od razu będę mogła ją skreślić.

– Okej. Dobrze. Zabiorę go na bilard. – Uśmiecham się do Jamie. – Dziękuję. Kocham cię, wiesz?

– Myślałam, że ten zasób słów wyczerpał się w towarzystwie Becka – prycha rozbawiona Jamie. – Ja też cię kocham, Elis.

Teraz biorę głębszy oddech z lekkiego stresu. Zaczynam bawić się skórkami wokół palców.

– Nie używałam jeszcze tych słów...

Jamie przez moment jest bardzo wytrącona z równowagi. W końcu kręci głową, by otrząsnąć się z zaskoczenia.

– Proszę? Niemożliwe. Niemożliwe!

– Cicho! – upominam ją. – Jeszcze ktoś tu przyjdzie...

For The Cheer (Thin Ice Games #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz