BECKElis wygląda fenomenalnie. Jak to jest, że za każdym razem, gdy ją widzę, mam wrażenie, że wygląda jeszcze lepiej? Ma na sobie krótką sukienkę w kolorze czerwonym w małe białe kwiatki, z gorsetową górą i lekkim opięciem na biodrach. Na stopach współgrają białe tenisówki, jej włosy spięte są w wysoki kucyk o delikatnie skręconych falach. Jest jak taka urocza i dobra dziewczynka, której nikt nie może zajrzeć pod sukienkę.
A wiem, że wszyscy mają ochotę, zupełnie tak, jak i ja. Dobrze więc, że gdy przychodzimy do części administracyjnej na arenie w Saint Paul, nie ma tu zbyt wiele młodych dusz jak moja. Spotkania są umawiane w dużych odstępach czasowych, więc zapewniłem Elis, że nie spotkamy nikogo niepożądanego. Trzymam kciuki, żeby mi się udało.
Trener Collins wychodzi z biura i otwiera usta, ale to by było na tyle, bo zamiera, skupiając wzrok na Elis, która stoi tyłem do niego i ogląda jakieś zdjęcie grupowe drużyny sprzed piętnastu lat, gdy ja dopiero po kryjomu uczyłem się zasad gry w hokeja.
Trener odchrząkuje, po czym patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami.
– Hollenbeck – mówi.
– Obecny.
Elis podskakuje i obraca się przodem do trenera.
– Dzień dobry – wita się kulturalnie.
Collins lekko wykrzywia policzek.
– A kim jest ta uprzejma młoda dama? – mamrocze Collins.
Patrzy na nią tak, jakby była niedźwiedziem polarnym pośrodku Hawajów.
– Jestem Elis. Elis Palmer. Miło mi pana poznać.
Blondynka podchodzi do trenera i uśmiecha się. Widzę w niej nieśmiałość, ale dostrzegam też, że potrafi skutecznie z nią walczyć i niesamowicie się zdyscyplinować. Imponuje mi.
Wyciąga do niego rękę, więc trener ją ściska.
W wolnej dłoni dzierży kubek po kawie, a w nim Maltesersy – unosi jednego draża do ust i kładzie go sobie na języku.
Teraz to ja odchrząkuję.
– Trenerze, poznaj moją dziewczynę.
Mogłem wybrać na to inny moment. Trener jest w takim szoku, że czekoladowa kulka wpada mu chyba do złej dziurki i w następnej chwili upuszcza kubek z Maltesersami, a Elis w ostatniej sekundzie odskakuje, by nie pobrudzić sobie białych adidasów. Trener zaczyna kaszleć, robi się czerwony na twarzy prawie jak sukienka Elis, a ja podchodzę do niego i zaczynam klepać go po plecach.
Facet się dusi, bo usłyszał, że mam dziewczynę.
Ja. Pieprzę.
– Chwyt Heimlicha! – krzyczy Elis, i rzuca się na pomoc.
Kulki zostają rozdeptane na kamiennej podłodze, Elis biegnie wprost na trenera i obejmuje go z tyłu, by ucisnąć z przodu jego przeponę i odblokować drogi oddechowe, wypchnąć ciało obce i uratować go przed zadławieniem. Uciska raz, drugi, trzeci, aż w końcu trener wyślizguje się z jej objęć i bełkocze:
– Zakrztusiłem się własną śliną... nie umieram...
Kaszle i kaszle. I kaszle.
Elis go obserwuje.
A ja obserwuję ją, bo, kurde, właśnie rzuciła się bez zastanowienia na pomóc człowiekowi, którego nie zna. Mimo, że nie ma żadnego doświadczenia medycznego.
![](https://img.wattpad.com/cover/359547422-288-k347579.jpg)
CZYTASZ
For The Cheer (Thin Ice Games #2)
Storie d'amoreStereotypowy playboy? Checked! Drogie sportowe auta i zegarki? Checked! Ta jedna dziewczyna, o której myśli cały... czekajcie, co? Elis nie ma szczęścia w różnych dziedzinach życia. Studiuje, ale nie jest prymuską. Pracuje, ale nie z pasji, tylko p...