Siedem

5.5K 458 239
                                    

Jesteście so cool 💖
Wiecie, co robić, by dostać następny jutro rano

_____________________

BECK

W ogóle mi się to nie podoba i zajebiście cieszę się, że naszła mnie ochota na Pulchnego Świniaka właśnie dzisiaj. Już nawet nie chodziło o samo spotkanie z Elis – po prostu nagle poczułem chętkę na ten spieczony bekon, jakby on mnie wołał do tej knajpy w jakimś celu. I teraz wiem już w jakim.

Okej, Jamie uprzedzała mnie, że Elis spotyka się z Vincentem. Zaakceptowałem to, sprawdziłem go w social mediach – zwykły facet, który kończy powoli studia prawnicze i umiarkowanie imprezuje. Nie ma wpadek z przeszłości i nie ma mojej reputacji. Wydaje się idealny dla słodkiej i kochanej dziewczyny.

A jednak coś mi się w nim, kurwa, nie podoba, odkąd dzisiaj zobaczyłem go przy tym barze. Przyniósł jej kwiaty – okej, ale to najprostsze czerwone róże i gdy tak leżały obok niej na barze, po prostu do niej nie pasowały. Ona jest jak słoneczko w tej całej knajpie. Bardziej widzę ją z białymi liliami albo tulipanami, albo jakimś delikatnym różowym bukietem, słodkim jak cała Elis. A czerwone róże? Z kolcami, żeby jeszcze się skaleczyła? W wersji biednej, bo nawet nie zadbał o nie podczas przewożenia ze sklepu? 

To głupie, ale skoro nie potrafi zająć się kwiatkami, to jak zajmie się nią? 

To pierwsze, co pomyślałem. Potem obserwowałem ich i jedno spojrzenie na mowę ciała Elis powiedziało mi dostatecznie wiele – ona się go boi. Nie wiem, co między nimi zaszło. Krew mi wrze na wszystkie sposoby, gdy wyobrażam sobie, co mogło się wydarzyć. Siedziałem za daleko, by coś usłyszeć. Dopiero później ruszyłem po serwetkę i do moich uszu dotarła informacja, że Elis chce odebrać swoje rzeczy. 

To wtedy podjąłem decyzję: albo dam temu kolesiowi w pysk i sam przyniosę jej te rzeczy, albo łagodnie odciągnę go na zewnątrz i zadbam, by nigdy więcej Elis nie musiała się przez niego bać. 

Bo jeśli ona chce swoje rzeczy, to oznacza, że właśnie tam zostawiła je, gdy przyjechała do nas wieczorem spanikowana. Co się stało? Wariuję. Jeśli on jej dotknął… 

Odblokowuje swoje auto automatycznym pilotem i sięga klamki. Drzwi się otwierają. 

– O, chyba jednak akurat dzisiaj dobrze zadziałało – mówi sztywno. – Nie wiem, coś musiało się zaciąć. 

Parskam kpiąco. Obserwuję go. Boję się, że jeśli się odezwę, on powie coś głupiego, a ja nie zapanuję nad swoim gniewem i stanę się nowym Braydenem Wyattem, czyli szturchnę Vincenta za mocno i okaże się, że ma dyslokację szczęki. 

– Naprawdę ten zamek nie chciał w ogóle wcześniej działać. 

Jeszcze jedno, kurwa, słowo… 

– Ale mam już torebkę i po prostu oddam ją Elis, okej? – pyta zdenerwowany. 

Uśmiecha się do mnie przyjaźnie, więc też próbuję się uśmiechnąć, ale po moim odbiciu w lusterku śmiem twierdzić, że wyglądam gorzej niż ten morderczy klaun z kultowych horrorów. 

– Uhm… dzięki za chęć pomocy – dodaje Vincent. – Myślisz, że mógłbyś poprosić, żeby Elis poświęciła mi chwilę i wyszła ze mną porozmawiać?

Gapię się i gapię. Morduję go wzrokiem. Chcę, żeby zniknął i zostawił ją w spokoju. 

– Dobra, nieważne… 

– Rozmowa w barze nie wyglądała, jakby Elis miała ochotę cię widzieć. 

– Nie znasz historii…

For The Cheer (Thin Ice Games #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz