ELISChyba powinnam wziąć się w garść, bo zamiast skupić się na pracy, marzę o niebieskich migdałach, chodzę w chmurach i podskakuję w rytm muzyki, z rozpędu myląc zamówienia. Zachowuję się jak zakochana nastolatka, ale to chyba dlatego, że nigdy jeszcze nie byłam traktowana w tak wspaniały sposób. Uświadamiam sobie wiele rzeczy. Że Beck podjeżdża pod moją pracę, gdy kończę późno, zna cały mój grafik miesięczny. Że gdy on wyjątkowo nie może, bo późno kończy grać na arenie, przyjeżdża jeden z jego zaufanych kolegów. W dodatku po każdej nocy spędzonej razem Beck ze mną zostaje, przytula mnie, głaszcze, daje mi wodę, mimo że wcześniej poniewierał mną na wszystkie strony.
Kocham to.
Uwielbiam to, że się nie powstrzymuje, że bierze pod uwagę moje sugestie. Nigdy mnie nie ocenił i nie szykanuje również tego, że nie potrafię osiągnąć spełnienia bez tego niuansu w postaci podduszania.
Mały... maleńki szczegół.
Na szczęście Beck jest wyrozumiały.
Achhhhhh. Rozpływam się na samą myśl o tym, jaki jest cudowny. Nie spodziewałam się, że ten król trójkątów okaże się dla mnie księciem z bajki.
Po zmianie w Animal Burgers Carter przyjezdża po mnie autem – tym razem zupełnie nowym.
– Kiedy zmieniłeś wóz?
Wzdycha i przewraca oczami, otwierając mi drzwi.
– Jak mnie zignorowałaś tamtego jednego wieczoru, gdy wyciekło wideo. Myślałem, że mnie olałaś po tym, co zobaczyłaś w moim rodzinnym domu. Byłem smutny. Kazałem agentowi znaleźć dla mnie nową furę. Załatwił wszystko, dzisiaj właśnie podrzucili mi auto pod do, więc muszę tym jeździć przez najbliższy miesiąc.
Wsiada na miejsce kierowcy i gdy rusza spod knajpy i już luźno prowadzi auto, wolną dłoń kładzie na moim udzie. Od razu robi mi się cieplej.
– Gdzie jedziemy? – pyta Beck.
– Przecież wiesz.
– Ale nie wiem, po co tam jedziemy.
– Mówiłam ci, że podobno mają tam bardzo dobre sushi i chciałam spróbować. Ty uwielbiasz sushi.
Nie wyglądam jakoś ekstremalnie dobrze, bo cały dzień pracowałam, ale przebrałam się po wyjściu z roboty i to już dużo daje. Włosy spięłam wysoko, zebrałam gumką i zaplotłam koński ogon w warkocz. Do uszu włożyłam złote kółka, uniform roboczy zamieniłam na białą spódniczkę i kremową bluzkę z długim rękawem. Na stopach mam tenisówki, bo nie jestem pewna, gdzie ten wieczór mnie zabierze. Mam nadzieję, że będę bawić się i tańczyć i obserwować, jak Beck bawi się równie dobrze.
Przyjeżdżamy do lokalu po dziesięciu minutach, parkujemy na wydzielonym dla restauracji parkingu naprzeciwko budynku. Beck łapie mnie za rękę, gdy idziemy w kierunku lokalu, i jeszcze po drodze skrada pojedyncze buziaki. Chichoczę i może zachowuję się jak gówniara. Trudno. Cieszę się z tego, co mamy.
Gdy wchodzimy do restauracji, jest w niej dziwnie ciemno.
Beck ma tak zmarszczone brwi, że zaraz zmiażdży sobie przez to nos. Jest wyraźnie oburzony tym, że w lokalu nikogo nie ma.
– Co tu się...
– Niespodzianka!!!
Nagle wszystkie lampy zaświecają się jednocześnie, wszyscy wyskakują zza stołów, a Brayden i Rory niosą tort z wielką palącą się flarą. Muzyka zostaje włączona, wszyscy są wystrojeni, dziesiątki ludzi biją brawo i zaczynają wiwatować i śpiewać.

CZYTASZ
For The Cheer (Thin Ice Games #2)
Roman d'amourStereotypowy playboy? Checked! Drogie sportowe auta i zegarki? Checked! Ta jedna dziewczyna, o której myśli cały... czekajcie, co? Elis nie ma szczęścia w różnych dziedzinach życia. Studiuje, ale nie jest prymuską. Pracuje, ale nie z pasji, tylko p...