Rozdział 3

4K 166 58
                                    

Bloom

- Był w łazience i mi nie powiedziałaś?! - dźwięczny pisk Sky strzelił mnie prosto w prawe ucho. - Jak mogłaś?! - parsknęła urażona, prostując się na przednim siedzeniu. Dopełnieniem focha było skrzyżowanie ramion na piersiach. Jakżeby inaczej.

Kochałam Sky. Naprawdę. Ale... ostatnio mocno przesadzała. Naczytała się romansideł z seksownymi facetami na czele i jej się udzielało. Poza tym całe życie była ukochaną córeczką tatusia. Nigdy jej niczego nie brakowało. Chciała nowy telefon to go dostała. Samochód na 16 urodziny? A proszę bardzo - czerwone porsche. Wymarzone studia? Z góry opłacone. Mieszkanie w najdroższej okolicy Austin? Kupione. I tak w kółko.

Przewróciłam oczami.

Na urodziny poproszę by wymasowała moje bębenki w uszach.

- Miałam zadzwonić po ciebie żebyś szybko przybiegła i potrzymała mu penisa, kiedy robi siku? - rzuciłam jej krótkie zażenowane spojrzenie. Musiałam skupić się na drodze, bo korki dawały mocno w dupę. Po dziesięciu latach mieszkania w Austin, nadal się do tego nie przyzwyczaiłam.

- Dobra, dobra - machnęła ręką żeby odgonić tę sytuację z głowy. - Ale mogłaś powiedzieć - burknęła naburmuszona. Jej zawiedziony głos zawibrował w moich uszach.

Cóż miałam zrobić? Zamilkłam i przeniosłam wzrok na granatowe chmury. Byłam niemal pewna, że zacznie zaraz lać. Uśmiechnęłam się sama do siebie, kiedy po kilku sekundach zobaczyłam małe kropelki wody na przedniej szybie samochodu.

- No i dlaczego się uśmiechasz? - Wciąż siedziała naburmuszona.

Zacisnęłam zęby. Miałam ochotę jej mózg wsadzić do pralki i wyprać w wybielaczu.

- Bo nawet nie wiedziałam, że to on - westchnęłam po raz tysięczny. Już nie miałam siły tego tłumaczyć, choć wiedziałam, że będziemy wałkować ten temat jeszcze przez dobre kilka dni. Sky nigdy nie odpuszczała.

- Bloom nie pierdol, że nie wiedziałaś. - Oho! Agresor Sky wkracza do akcji. - Jego nie da się pomylić z nikim innym.

- Sky, mówię serio - warknęłam, strzelając w nią wkurwione spojrzenie. Wiedziałam, że i tak nie wygram z nią w wojnie na argumenty. Była w tym świetna. Wjechałam na parking podziemny i skierowałam się w stronę mojego stałego miejsca. Zatrzymałam się i odwróciłam głowę żeby zaparkować przodem. Nienawidziłam lusterek. Żadnych.

- Jasna cholercia! Bloom! - krzyknęła głośno, przez co zerwałam się i uderzyłam głową o sufit auta. - Gdzie jest moja Chanel?! - rzuciła nerwowo wzrokiem na tył mojego auta. - Zostawiłam tam swój telefon i moją fuksjową pomadkę od Diora!

Zacisnęłam mocno usta żeby nie puścić wiązanki przekleństw. Kiedy zobaczyłam jej twarz, która aż cała drgała z emocji, moje ramiona bezradnie opadły. Wzięłam głęboki wdech i pomasowałam czubek głowy, po czym wkurwiona wysiadłam z auta, trzaskając głośno drzwiami.

Sky otworzyła drzwi ale nawet nie drgnęła z miejsca. Miałam wrażenie, że wyciągnięcie jej z samochodu w takiej sytuacji graniczyłoby z cudem. Popatrzyła na mnie z opadniętymi kącikami ust i proszącym wzrokiem.

Czy ona myśli, że ja tam wrócę?

- Zostawiłam ją na jego stoliku - zakomunikowała cicho. Miałam wrażenie, że zrobiła to specjalnie. Kto normalny zapomina o torebce?!

- Na pewno? - zapytałam wkurzona.

- Tak - potwierdziła pewnym głosem. - Bloom... - cmoknęła językiem w podniebienie i skrzywiła twarz jeszcze bardziej. - To limitowana edycja Chanel. - W jej oczach zatańczyły łzy, przez co w myślach palnęłam się w czoło, aby nie zacząć się śmiać na głos.

Po prostu ideał [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz