Rozdział 19

3.2K 134 4
                                    

Ten rozdział będzie dosyć krótki, ale nie chciałam go łączyć z perspektywą Bloom.

Zaczynam pomału odsłaniać prawdziwe charaktery bohaterów :)

Reuven

         Przetarłem twarz dłonią i głośno westchnąłem, przewracając cały czas oczami na widok kręcącej dupy Bloom, która dumnie kroczyła w stronę wyjścia, ciągnąć za sobą niewielkich rozmiarów walizkę. Brakowało w tej całej sytuacji, środkowego palca na odchodne.

         Boże...

         Czy każda laska na zadanie jej poważnego pytania, które wiąże się z podjęciem decyzji, patrzy na faceta w zamyśleniu przez dłuższą chwilę? I czy każdy facet zaczyna odczuwać w tym czasie, rozpierdol w głowie, gdzie jedna półkula mózgu cieszy się, że zaraz padnie zajebista odpowiedź, bo przecież tak długo nad nią myśli, a druga zaczyna panikować, co zrobił źle, bo myśli nad nią za długo? I w końcu, kiedy oczekujesz jakiejkolwiek klarownej odpowiedzi, ona zamruga kilka razy powiekami, zmarszczy nosek i z jej ust padnie - Muszę się z tym przespać?

         No Chryste!

         Ubrałem okulary przeciwsłoneczne, wpatrując się na krągły tyłek moich westchnień, po czym przejechałem językiem po przednich zębach, zastanawiając się jak ujarzmić tę kruchą istotę. Kuźwa, nigdy nie sądziłem, że takie niewinne osóbki z wyglądu, mają tak bojowy temperament.

         Przymknąłem oczy i nabrałem powietrza do płuc, jednak to nie pomogło, żeby choć na chwilę wymazać obraz Winx ze swoich myśli. Chwyciłem mocno za rączkę walizki i skierowałem się w stronę wyjścia. Po kilku sekundach poczułem wibracje w kieszeni swojej czarnej marynarki.

- Co tam? - zapytałem na powitanie. Zmrużyłem oczy, pochylając głowę w bok. Mój wzrok zatrzymał się na Bloom, która z rozwalonym gniazdem na czubku głowy, wsiadła do taksówki. Bringen zrobiła kilka kroków, aby wejść za nią, ale jej obcas ugrzązł w dziurze. Zaśmiałem się, kiedy energicznie ciągnęła nogę, chcąc go wyciągnąć. Kto normalny ubiera tak wysokie szpilki na podróż? - Co mówiłeś? Chyba coś przerwało - rzuciłem małym kłamstwem, usprawiedliwiając swoje milczenie.

- Dzwonili do mnie z Michigan. - Z głośnika wybrzmiał lekko zdenerwowany głos Joego. Po ciszy w tle mogłem się domyślić, że jest w biurze. Na zarejestrowanie przez mój mózg miejscowości, moje ciało momentalnie się spięło, a po plecach przeszły zimne ciarki. - Chcesz kontynuować tę budowę? Wiesz, spokojnie możemy z tym poczekać, ale kierownik budowy wierci mi dziurę w brzuchu od miesiąca... - Chrząknął, kiedy nie usłyszał odpowiedzi z mojej strony. - Wiem, że kazałeś mi się tym zająć, ale totalnie nie wiem co zrobić w tej... sytuacji...  - Czułem jego ostrożność przy dobieraniu słów.

- Możesz wysłać wizualizacje, a resztę obgadamy na spotkaniu. - powiedziałem ze ściśniętym gardłem. Potarłem nerwowo swoją szczękę, wypuszczając z dłoni rączkę walizki. Zakołysała się, aż w końcu upadła na ziemię. Natychmiast ją podniosłem.

- Chcesz kontynuować budowę? - Brzmiał na zaskoczonego. Zapewne jego długopis, którym malował wzorki na białych karteczkach, zawisł w powietrzu. Jego talent plastyczny uaktywniał się tylko podczas stresujących rozmów. Miał tak od dziecka.

- Tak - odpowiedziałem pewnie, choć w duszy wiedziałem, że ten projekt to moje przekleństwo. - Wybacz dopiero wylądowałem. Jestem zmęczony. - Chciałem go jak najszybciej zbyć.

- Po randce z Bloom? - zapytał, nie kryjąc wesołego tonu. Co prawda, jego rozbawienie miałem ochotę wsadzić mu w dupę i upchać kijem jeszcze głębiej, ale za to go uwielbiałem. Potrafił szybko zmienić temat, kiedy czuł, że się rozklejam.

- Kurwa, odjebcie się wszyscy - wysyczałem i zlustrowałem wolne taksówki na zewnątrz.

         Usłyszałem głośne rechotanie. Boże! Jeszcze on mnie musiał wkurwiać.

- Twarda sztuka, co nie? - parsknął i wstał z krzesła obrotowego. Kółka zabrzęczały na drewnianym parkiecie w jego biurze.

- Skąd wiesz? - wysyczałem przez zęby.

- Znam się na ludziach Reuven. - Czułem, że się uśmiecha. - I znam cię i wiem, że nie odpuścisz, a twoje zlodowaciałe serduszko w końcu zabije mocniej. - Choć brzmiało to zgryźliwe, wiedziałem, że przyjaciel chciał dla mnie jak najlepiej.

- Joe... - wiedziałem, do czego bił. - Moje serce ma się dobrze.

- Od kilku miesięcy odnoszę inne wrażenie - przyznał szczerze. W jego głosie wyczułem troskę. - Stary, totalnie cię nie poznaję. Przez całe swoje życie nie miałeś tyle dup w swoim łóżku, co w ostatnich trzech miesiącach.

         Kurwa!

         Wiem, ale...

- Mam zajebiste życie, polecam. - Próbowałem się uśmiechnąć jednak na próżno.

- I co jesteś szczęśliwy?

- Dziękuje psychologu. Rachunek wyślij na mój prywatny mail, a moja asystentka postara się rozliczyć jak najszybciej. - Szybko wcisnąłem czerwoną słuchawkę i włożyłem telefon do kieszeni spodni.

Nie umiałem tego przyznać na głos.

...

Nie byłem szczęśliwy.

------------------------

Kolejny rozdział z perspektywy Bloom pojawi się prawdopodobnie dzisiaj w nocy :)

Muszę go trochę podrasować :D

Po prostu ideał [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz