Rozdział 46

2.8K 161 40
                                    

Reuven

- Bloom, słyszysz? Kocham cię - szeptem powtórzyłem wyznanie.

         Patrzyłem głęboko w jej ciemnoniebieskie tęczówki, szukając uczucia, którego tak kurewsko pragnąłem, ale go nie znalazłem. Spojrzała na mnie zaskoczona i zmarszczyła brwi. Nie spodziewała się tego? W sumie sam byłem zdziwiony, że moje usta z łatwością wypowiedziały te dwa słowa... Speszyłem się niemal natychmiast, kiedy otworzyła szeroko oczy i spojrzała na mnie kpiąco. Nie tego oczekiwałem. Po chwili kąciki jej ust uniosły się do góry i usłyszałem drwiący śmiech. Pokręciła głową, odchylając ją do tyłu i wyswobodziła dłonie z mojego uścisku.

- Kochasz mnie? - parsknęła, przyciskając sobie palce do czoła. Czułem głośne dudnienie serca, które miałem wrażenie, że nie zwalnia tempa, a wręcz go nakręca. Kurwa. Byłem słaby w wyznawanie miłości. - Czy ty sobie jaja robisz? - krzyknęła. Wbiłem w nią pytające spojrzenie. Wpadała w furię, a jej oczy wręcz kipiały od złości. - Możesz sobie to wyznanie wsadzić tam, gdzie słońce nie dociera! Czyli do dupy! - warczała zajadle. Przekrzywiłem głowę, taksując ją wzrokiem. Wystawiła rękę przed siebie, kiedy chciałem do niej podejść. Wycofała się do tyłu, ustawiając między nami niewidzialny mur, którego nie miałem prawa przekroczyć. - Wiesz czego mi zabrakło w tym wszystkim? - Wlepiła swoje smutne oczy prosto w moją twarz. - Przeprosin. Nie znasz tego słowa?

         Kurwa!

         Poczułem totalny brak tlenu w płucach, a wszystkie kolory na mojej twarzy zdawały się odpływać w podróż w nieznane. Byłem zawiedziony sam sobą.

-  Bloom, po prostu... - zacząłem się jąkać, a w moim gardle poczułem większą suchość, niż na Saharze. - Bloom... naprawdę cię przepraszam. - Zdawałem sobie sprawę, jak brzmi to beznadziejnie.

         Jesteś takim debilem Frost!

         Znów parsknęła, nabijając się ze mnie. I... słusznie. Spuściłem wzrok na jej gołe stopy. Zauważyłem, że koszulka, którą miała na sobie, ledwo zakrywała jej tyłek. Zimny dreszcz zatańczył na dolnym odcinku moich pleców.

- Wyjdź stąd, póki trzymam ręce przy sobie - rzuciła, wbijając we mnie wzrok pełen poirytowania.

         Spojrzałem na nią, wyginając brew w łuk. Nie wiem dlaczego, ale miałem ochotę zażartować na jej słowa, ale zdawałem sobie sprawę, że to nie był idealny moment.

- Bloom...

         Westchnęła i weszła prosto na mnie tylko dlatego, że chciała otworzyć okno na oścież. Natychmiast chłodny powiew październikowego powietrza wtargnął do sypialni, zdmuchując luźne kartki z biurka i regałów na podłogę. Omiotłem pokój wzrokiem. Kolorowe karteczki zaczęły się poruszać z rytmem wiatru, niektóre odkleiły się od ściany i zaczęły lawirować na środku pomieszczenia.

         Zerknąłem na Bloom. Jej włosy falowały we wszystkie strony, a na skórze zrobiła się gęsia skórka. Natychmiast zdjąłem z siebie płaszcz i zrobiłem krok w jej stronę, aby rzucić go na jej ramiona.

- Daruj sobie Frost! - Wycofała się w tył, wpadając na regał. Instynktownie spojrzała za siebie.

- Co robisz? - Zmrużyłem oczy. Ostre powietrze drażniło moje spojówki.

- Szykuję miejsce zbrodni! - prychnęła głośno.

         Wypuściłem z siebie westchnienie pełne poirytowania i cisnąłem swój płaszcz na łóżko, po czym powróciłem do przyglądania się brunetce. Jej ciało drgało od zimna. Przebierała palcami u stóp, a rękami objęła się w pasie. Co chciała tym ugrać?

Po prostu ideał [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz