Epilog

4.2K 188 105
                                    

Reuven

Dwa lata później...

- Wysłali zdjęcia z pokoju dziecięcego -          zakomunikowałem Bloom i podałem jej swój telefon. - Ten fiolet całkiem dobrze współgra z dodatkami. - Postukałem ekran, pokazując jej umeblowany pokój dla naszego dziecka.

         Odpowiedziało mi głębokie milczenie, które zakłócane było przez ciche buczenie lodówki.

         Spojrzałem na swoją żonę i zobaczyłem łzy w jej niespokojnych oczach.

         Rany boskie, co znów?

         Złe obrazy na ścianach, niepasujące mebelki czy krzywo leżące zabawki?

         Wbiła we mnie załzawione spojrzenie, a jej dolna warga zadrżała.

         Znów się zaczęło...

         1...

         2...

         3...

         4...

         5...

         Wdech i wydech Reuven...

         Duża Sahara spokoju...

         Wielki ocean cierpliwości...

         Zajebiście wielka Sahara spokoju na zajebiście wielkim oceanie cierpliwości.   

- Skarbie... - zacząłem łagodnie. Wziąłem ją w objęcia i mocno przyciągnąłem do siebie. - Co się stało?

- Całkiem dobrze? - zapytała cicho. Przymknąłem powieki, wiedząc, co za sekundę usłyszę. - Czyli ci się nie podoba? - Dobitna pretensja zaiskrzyła w moim bębenku usznym. Zacisnąłem szczęki. - Tak myślałam, że ten wrzosowy będzie okropny, mogłam wybrać inny kolor.

- Skarbie...

          Chciałem ją uspokoić, ale mi przerwała.

- Zaraz to przemyślę i zadzwonię do malarza. Jeszcze się nie wprowadziliśmy, da się to naprawić. - Brzmiała, jakby mówiła do siebie. Zamrugała mokrymi rzęsami, a łzy zawędrowały po jej zaróżowionych policzkach.

         Nabrałem powietrza do płuc i bardzo wolno je wypuściłem. Powtórzyłem to kilka razy, wciąż przytulając do siebie Bloom. Nie sądziłem, że kobiety w ciąży mają takie wahania nastrojów, a zwłaszcza moja twardo stąpająca po ziemi Winx. Pomimo jej zmian humorów tysiąc pięćset razy w ciągu dnia, kochałem ją najbardziej na świecie.

         Słysząc, jak pochlipuje, oddaliłem ją od siebie, aby złapać z nią kontakt wzrokowy. Jednak jej spojrzenie było utkwione w jasne płytki ułożone na podłodze.    

- Skarbie, to nie ma znaczenia. To tylko kolor pokoiku - uspokajałem ją, choć byłem pewny, że moje pocieszenie nic nie wskóra.

- Dziecięcego Reuven... - Zgromiła mnie ciemnoniebieskimi tęczówkami. - Ta dzidzia... - Pogłaskała swój mocno zaokrąglony brzuch, na co uśmiechnąłem się szeroko. Jejuuu... Wyglądała pięknie. - Zasługuje na wszystko, co najlepsze... Po prostu... - Znów zaczęła szlochać. - Chcę, żeby wiedziała, że ma najlepszych rodziców na świecie.

         Znów zamknąłem ją w swoich objęciach. Pocałowałem czule jej czubek głowy i zakołysałem w miejscu. 

- Kochanie, ale kolor ścian nie ma znaczenia, będziemy i tak najlepszymi rodzicami na świecie. - Posłałem jej uśmiech, jednak nawet przez chwilę go nie odwzajemniła.

Po prostu ideał [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz