Rozdział 18

3.4K 150 24
                                    

Bloom

Poczułam wilgotne usta na swoim zimnym czole, na co instynktownie przymknęłam powieki, rozkoszując się tym niewinnym gestem. Tak niewiele, a jednocześnie tak wiele, abym poczuła się bezpiecznie.

Ciepłe ramiona trzymały mnie mocno w objęciach, muskając delikatnie moje plecy. Czuły dotyk za każdym razem wprawiał mnie w przyjemny dreszcz, który przeszywał moje najwrażliwsze części ciała. Objęłam mężczyznę w pasie, domagając się jeszcze większej bliskości. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Może dlatego, że był jedyną osobą na pokładzie samolotu, która była w stanie przejść ze mną przez te jebane turbulencje? Wszystko szło w dobrym kierunku, dopóki nie poczułam dziwnego huku w sercu, jakby ogromny lodowiec runął na dno oceanu. Ból sprzed dziesięciu lat uaktywnił się ze zdwojoną mocą, wywołując u mnie ciarki na całym ciele.

Westchnęłam, choć bardziej przypominało to cichy jęk i przytuliłam zimny nos do szyi mężczyzny. Odwzajemnił to cichym uśmiechem i natychmiast wzmocnił uścisk, układając swoją brodę na czubku mojej głowy. Zmarszczyłam brwi, kiedy uderzył mnie bezgraniczny spokój, którego bezskutecznie doszukiwałam się wśród męskich ramion, z którymi miałam okazję się przytulać przez te wszystkie lata, odkąd Sky zgarnęła mnie z ulicy. Ciężko było się przyznać, ale naprawdę chciałam zostać w tym ochronnym płaszczyku, zrobionego z ciała Reuvena.

Kiedy usłyszałam czułe mruknięcie swojego imienia, a miętowy zapach wypełnił moje nozdrza, z drętwymi kończynami i smutkiem w rozbieganych myślach, odsunęłam się na skórzany fotel. Omiotłam wzrokiem wargi Reuvena i spojrzałam w jego ciemne oczy. Troska, połączona z czułością uśmiechnęła się do mnie. Poczułam żar na policzkach. Nigdy nikt tak na mnie nie patrzył. Totalnie nikt. Zafascynowana jego spojrzeniem, jak w jakimś transie, chwyciłam za jego kark i przyciągnęłam mężczyznę prosto do siebie, składając na jego ustach pocałunek.

Nie, nie nie!

Cholera jasna!

Bloom! Mózg Ci wyjebało w powietrze!

Dosłownie!

Na moje szczęście, kobieca sylwetka mignęła mi przed oczami i usłyszałam jej chrząknięcie. Już miałam dziękować aniołom, że stewardessa o ustach wieloryba przerwała mój całkowicie nieprzemyślany ruch. Ale kiedy zobaczyłam twarde spojrzenie Sary Bringen, poczułam przewracające się kiszki w moim żołądku.

- Czyli to jest ta Bloom z wywiadu. - Syk żmii wydobył się warg, które idealnie odwzorowywały czerwonoustą rybę nietoperz i przez sekundę zastanawiałam się, czy ma wstrzyknięty kwas, czy to po prostu bezlitosna genetyka.

Patrzyłam szeroko otwartymi oczami na elegancką kobietę, czując, że zaraz wywiercę dziurę w podłodze. Kątem oka spojrzałam na Reuvena, który potarł swoją brodę i zacisnął mocno szczęki, uwydatniając idealną linię żuchwy.

Oboje milczeliśmy, co idealnie pokazywało, że żaden z nas nie wiedział jak wybrnąć z sytuacji. A ona zapewne potraktowała to jako potwierdzenie. Świetnie...

- Kiedy się pochwalisz światu, Reuven? - Jej surowy wzrok omiótł mnie na wskroś, poczułam jeżące się włoski na rękach. Przełknęłam ślinę i zasznurowałam ręce, wbijając twardo wzrok w podłogę.

- Saro... - zaczął spokojnie. Zastanawiał się nad czymś, a ja czułam z każdą kolejną sekundą, że, kurwa, namieszałam. Nie sądziłam, że chwilowa chęć pocałowania Reuvena będzie mieć tak tragiczne skutki ale... cholernie zapragnęłam tego. Nie poczułam nigdy takiego uczucia bezpieczeństwa jak przy nim. To było tak cholernie dziwne, że całkowicie straciłam zdrowe zmysły. - Poznaj niezwykłą i naprawdę uroczą Bloom z Winx - machnął ręką w powietrzu, kierując dłonie w moją stronę.

Po prostu ideał [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz