2. A ty co, Barbie jesteś?

6.4K 109 20
                                    

– Jaki lepszy? Czerwony czy różowy?

– Różowy. W czerwonym będziesz wyglądała na trzydzieści lat.

– Myślę, że w czerwonym wyglądam seksownie.

– Cholera, Stella, ty idziesz do galerii handlowej z bratem. Przed kim chcesz wyglądać seksownie?

Parsknęłam śmiechem i pospiesznie zakryłam usta, by żaden z domowników mnie nie usłyszał.

Moja rodzina mieszkała w niewielkim szeregowcu, którego ściany najprawdopodobniej zostały wykonane z kartonu. Było to szczególnie uciążliwe przed wyprowadzką Masona - nie jestem w stanie zliczyć tych wszystkich razy, gdy przez jego agresywne klikanie w klawiaturę poszłam niewyspana do szkoły.

Teraz to ja byłam w naszej rodzinie tą głośną osobą. Moi rodzice praktycznie ze sobą nie rozmawiali, snując się po domu niczym ciche duchy.

– No cóż, sama mówiłaś, że powinnam kogoś poznać. – parsknęłam głupkowatym śmiechem i rozchyliłam lekko wargi, by móc przejechać po nich różowym błyszczykiem.

– Wyglądasz jak ryba, gdy się malujesz.

I znowu zaczęłam chichotać.

Minął tydzień od zakończenia roku szkolnego i trzy dni od wylotu Alissy, a ja chyba pierwszy raz w życiu byłam aż tak wdzięczna za istnienie internetu.

Nieustannie siedziałyśmy na kamerce internetowej. Przyjaciółka robiła mi streamy z urokliwej, norweskiej wioski, a ja podczas każdego posiłku opierałam swój telefon o szklankę i opisywałam dziewczynie walory smakowe spożywanego jedzenia.

Jednak dzień wcześniej Alissa poinformowała mnie, że musi bardziej skupić się na swojej babci, a ja powinnam w końcu wychylić nosa z domu. I tak właśnie doszło do tego, że umówiłam się z bratem na popołudnie w galerii handlowej.

Oczywiście podczas damskich przyszykowań musiałam zadzwonić do Alissy - dziewczyna cierpliwie oglądała, jak nakładam na swoją jasną twarz trochę korektora, rozświetlacza i różu, a usta zdobię błyszczykiem.

Nieczęsto się malowałam, ale moja twarz po trzech dniach leżenia w łóżku i jedzenia chipsów wyglądała tragicznie.

– Dobra, chyba jestem już gotowa. – odsunęłam się od małego lusterka stojącego na moim biurku do nauki. Ostatni raz przeczesałam szczotką długie włosy w kolorze jasnego blondu i uznałam, że wyglądam względnie przyzwoicie. Sięgnęłam po zamknięty jogurt brzoskwiniowy, który stał przy rozchylonej kosmetyczce. – Mason powinien zaraz być.

– W takim razie będę powoli kończyła... – powiedziała ostrożnie Alissa.

– No co? – mruknęłam z niezadowoleniem w głosie.

– Zaraz leci ulubiony serial mojej babci, a fabuła jest na tyle zawiła, że zacznę się gubić, jeśli pominę chociaż kilka minut. – widziałam na ekranie telefonu, jak dziewczyna wywraca oczami. – Jest po norwesku, więc tym bardziej muszę się skupić.

Jęknęłam smutno, ale moja rozsądna strona wiedziała, że powinnam dać Alissie przestrzeń. W końcu była u swojej rodziny, do cholery...

Nasz wideochat trwał jeszcze niecałe dwie minuty, aż w końcu z żalem zakończyłam rozmowę.

Westchnęłam sama do siebie i postanowiłam, że muszę w końcu zjeść ten przeklęty jogurt.

Złapałam za wieczko i spróbowałam je oderwać, ale moja próba skończyła się fiaskiem.

– Cholera... – mruknęłam z poczuciem szczerej niechęci do producentów jogurtów. Spojrzałam na godzinę. Niedługo miał przyjechać Mason, a ja naprawdę chciałam coś zjeść przed wyjściem.

You're killing me, Daddy [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz