– ... Co wyście odwaliły?
Jeknęłam histerycznie i kucnęłam na ziemi, zakrywając twarz dłońmi.
– Nic z tym nie zrobiłyśmy! To gówno samo się zepsuło! – w pustym i zamkniętym jeszcze lokalu rozbrzmiał roztrzęsiony głos wściekłej Vanessy.
Wszystko zaczęło się kilka chwil wcześniej, gdy postanowiłyśmy przetestować nowy blender.
Od mojego spotkania z Oliverem minęły dwa dni. Niestety mężczyzna musiał w końcu odwieźć mnie do domu, lecz wcześniej dodał moje facebookowe konto do grupowego chatu z innymi pracownikami "Odetty". Wysyłano tam grafik albo przekazywano wszelkie ważne informacje.
Wykorzystałam tę okazję, by postalkować swojego szefa, jednak ostatecznie niczego się nie dowiedziałam. Oliver na swoim koncie nawet nie miał zdjęcia profilowego, a wszystkie dane były prywatne. Żałowałam, że nie upublicznił chociażby durnej daty swoich urodzin.
Na chacie grupowym głównie się czepiał. Gdyby nie nasze ostatnie spotkanie, pewnie uznawałabym go za cholernego gbura.
Dlatego byłam przerażona, kiedy patrzyłam na to, co stało się z nowiutkim blenderem.
Nawet nie wiedziałam, co konkretnie zrobiłyśmy źle. W całkiem normalny sposób chciałyśmy zmiksować mleko, truskawki i banana, aby zrobić sobie koktajl. Z początku ostrze urządzenia powoli i topornie mieliło owoce. Dusiło się przy tym jak samochód, który mimo prędkości stu kilometrów na godzinę wciąż ma wbity drugi bieg. Wtedy zaczęłyśmy przeczuwać, że coś jest nie tak.
Ostatecznie w naszym gęstym "koktajlu" wesoło pływały resztki cieniutkich, poprzerywanych kabelków.
Przez pięć minut wściekła Vanessa próbowała jakoś dotrzeć do tego, co stało się z blenderem. I w tym samym czasie do lokalu wszedł czarnowłosy chłopak.
Przedstawił się jako Nate. Pracował tutaj na stałe, lecz przez wypadek na motorze był tymczasowo niedyspozycyjny. Od razu zwróciłam uwagę na jego prawą nogę owiniętą w popisany gips. Chłopak chodził wsparty na kulach, którymi wymachiwał w każdą możliwą stronę świata.
– W sumie wpadłem tutaj, bo chciałem zobaczyć, czy ten przybytek jeszcze stoi pod moją nieobecność. – oznajmił swobodnie. – Ale chyba zaraz pójdzie z dymem.
– Przestań! To nie jest śmieszne! – krzyknęłam płaczliwie i kompletnie załamana zdjęłam dłonie z twarzy.
– Boże, czemu wy tak panikujecie? – Nate westchnął i wywrócił szaroniebieskimi oczami. – To tylko blender, zaraz Mason kupi kolejny.
– Panikujemy, bo Oliver teraz codziennie przesiaduje w "Odettcie", żeby sprawdzać, jak klub funkcjonuje podczas sezonu. – wycedziła Vanessa. Miałam wrażenie, że tylko sekundy dzielą ją od wybuchu. – Zaraz tu przyjdzie i zobaczy, co się wydarzyło. Po prostu nie mogę się doczekać, aż zacznę mu się tłumaczyć! To moja ulubiona część dnia podczas każdej zmiany!
Zapadła upiorna cisza, która spowodowała, że ogarnęła mnie jeszcze większa histeria.
– ... No dobra. W takim wypadku to was rozumiem. – Nate zagwizdał, próbując rozładować napięcie. Zrobił kilka kroków w przód i spuścił głowę, by przyjrzeć się kablowemu koktajlowi. Przydługie włosy opadły mu na czoło. – No nie jest za kolorowo. Może zawieźmy szefa z powrotem do Los Angeles? Wiesz, powiemy mu, aby się nie stresował na starość... A już tym bardziej, żeby nie patrzył na nowy blender.
– Ale ty masz wspaniałe pomysły, Nate. Jestem pod wrażeniem. – Vanessa parsknęła, wyrzucając wytatuowane ręce w powietrze. Następnie wskazała na mnie. – Stella właśnie trzęsie gaciami, że zwolnią ją po trzech dniach, więc wymyśl łaskawie coś mądrego.
![](https://img.wattpad.com/cover/365178422-288-k746898.jpg)
CZYTASZ
You're killing me, Daddy [18+]
Romance!!!SERIO, NIE CZYTAJ TEGO, JEŚLI JESTEŚ MŁODY. TREŚCI ZAWARTE KSIĄŻCE MOGĄ BYĆ DEMORALIZUJĄCE, DADDY ISSUES PEŁNĄ PARĄ!!! "Z wielkim niepokojem odkryłam, że Oliver Horn uparcie siedział w mojej głowie. Przełknęłam lękliwie ślinę, a oczami wyobraźni...