Lekko spóźniony, ale jest🤪 następny wleci między piątkiem a niedzielą
Oliver przez kilka chwil wpatrywał się w moje uroczo zaróżowione policzki. Całkiem dobrze wychodziło mu utrzymywanie kamiennego wyrazu twarzy, ale już trochę gorzej panował nad nagłym przyspieszeniem oddechu.
– ...Mogę udostępnić tobie przedramiona. – oznajmił ostrożnie i zaczął podwijać swoją koszulę do wysokości łokci.
Postąpiłam niepewny krok w stronę mężczyzny i zadarłam mocno głowę. Wbiłam w niego natarczywe spojrzenia.
Wiedziałam, że znów jestem nachalna, ale... Gdyby naprawdę mu to przeszkadzało, już dawno ukróciłby moje nieporadne zaloty. Nie dotykałby mnie w kantorku, nie dawałby sugestii odnośnie utemperowania mojego wulgarnego słownictwa, nie całowałby mnie na opuszczonej plaży i nie włożyłby ręki do moich szortów podczas Latoween.
Cały czas walczył z odczuwanym do mnie pociągiem, a ja konsekwentnie mu tę walkę utrudniałam.
Powoli uniosłam rękę i położyłam dłoń na klatce piersiowej Olivera. Złapałam jeden z guzików czarnej koszuli i zaczęłam nieśmiało skubać go palcami.
– Nie mówię o przedramionach... Ja... Miałam na myśli tors. – mój głos stał się nieco niższy, niż zwykle.
Jezu, przed poznaniem tego mężczyzny nawet nie wiedziałam, że potrafię mówić w taki sposób.
Odwróciłam zawstydzona wzrok, uświadamiając sobie, że mój rumieniec przybiera coraz ciemniejszy odcień. Niemal czułam, jak gorąca krew stale napływa mi do twarzy.
– Stello... Moi sąsiedzi raczej się nie interesują życiem innych i to nie jest osiedle plotkarzy, ale nawet dla nich to już będzie wyglądało dziwnie.
Prawie wywróciłam oczami; przecież chwilę wcześniej kucałam przed nim i przyciskałam policzek do jego uda.
– To możemy iść do sypialni... – poruszyłam się nerwowo. – Ja wiem, że pościel się pobrudzi, a pan jest trochę pedantyczny, no ale... Przecież przyszłam tu malować.
Zapadła stresująca cisza. Czułam pod dłonią, że serce mężczyzny zaczyna walić w żebra z taką siłą, jakby próbowało je połamać.
Widziałam, że powieka Olivera drgnęła, a warga lekko zadrżała. Znów ze sobą walczył.
Ale bardzo słabo mu to wychodziło.
– ...Pościel zawsze można wyprać – stwierdził wyraźnie zachrypniętym głosem. Powoli skinęłam głową. – Daj mi chwilę, tylko posprzątam po śniadaniu.
Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do stolika, na którym leżał sprzęt malarski. Oliver w tym czasie zbierał naczynia.
Atmosfera pomiędzy nami wyraźnie zgęstniała, a napięcie stało się niemalże namacalne. Drżącymi palcami wybrałam kilka akryli, wzięłam pędzle i przezroczystą podkładkę pod farbę.
W mojej wyobraźni zbyt wyraźnie malowała się wizja dzieła, które chciałam stworzyć. Cienkie linie biegnące wzdłuż klatki piersiowej, krwiście czerwone baldachy na brzuchu...
Zaszumiało mi w głowie, a obraz przed oczami lekko zawirował. Musiałam kucnąć i złapać się krawędzi stolika, by nie paść na kafelki.
To tylko malowanie, to tylko malowanie, to tylko malowanie....
Mężczyzna wszedł w głąb mieszkania, a kilka chwil później usłyszałam, jak wkłada naczynia do zmywarki.
To było takie... przyjemne. Mieć świadomość, że w pewnym momencie zaczęliśmy wykonywać razem niepozorne czynności. Wspólne wypicie porannej kawy, zjedzenie śniadania, zabawa z Milką, rozmawianie o książkach...
CZYTASZ
You're killing me, Daddy [18+]
Romance!!!SERIO, NIE CZYTAJ TEGO, JEŚLI JESTEŚ MŁODY. TREŚCI ZAWARTE KSIĄŻCE MOGĄ BYĆ DEMORALIZUJĄCE, DADDY ISSUES PEŁNĄ PARĄ!!! "Z wielkim niepokojem odkryłam, że Oliver Horn uparcie siedział w mojej głowie. Przełknęłam lękliwie ślinę, a oczami wyobraźni...