!!Uwaga odklejka (ja bym to pominęła na waszym miejscu)(poczytajcie jakąś normalną literaturę, a nie to coś)!!
Oliver miał rację co do swojego talentu kulinarnego.
Westchnęłam zadowolona, gdy poczułam w ustach owocowo-śmietankowy smak Panna Cotty, a mężczyzna spojrzał na mnie z wyraźnym cieniem dumy.
Mój zachwyt na pewno podbijał mu ego.
– Brzoskwiniowy czy truskawkowy? – zapytał, trzymając w dłoniach dwie kolorowe butelki.
– Brzoskwiniowy. – odparłam z pełnymi ustami.
Oliver skinął głową, a następnie rozlał bezalkoholowego szampana do dwóch wypolerowanych kieliszków.
Choć za oknem wciąż świeciło słońce, to w salonie panował przyjemny półmrok. Rolety były ciemne i szczelne, dzięki czemu skutecznie gasiły blask wieczornych promieni. Wnętrze pokoju rozświetlał ogień tlący się z kilku świeczek zapachowych.
Po chwili mężczyzna usiadł na dużej kanapie i podał mi kieliszek. Odpowiedziałam mu wdzięcznym skinieniem głowy. Oliver chwycił pilot od telewizora i zaczął szukać wybranego przez siebie filmu.
– Ta Panna Cotta ma w sobie maliny, prawda? – spytałam, oblizując łyżeczkę.
– Tak. Od jakiegoś czasu bardzo lubię ten smak. Szczególnie w przypadku lizaków. – spojrzał na mnie wymownie.
Podkurczyłam palce u stóp, czując nagłe mrowienie na wargach. Rzuciłam okiem na sztalugę tkwiącą przy oknie.
Mój przyszły pocałunek był tak blisko i daleko zarazem...
– Kiedy pojedziemy oglądać Drogę Mleczną? – spytałam, wyraźnie zniecierpliwona.
– Może weźmiemy sobie kilka dni wolnego za jakiś czas? – zaproponował, a ja zmarszczyłam brwi.
– A to nie będzie podejrzane, jeśli weźmiemy urlop w tym samym czasie i w tym samym czasie gdzieś pojedziemy?
Widziałam, jak jego dłoń lekko zaciska się na pilocie.
– Trochę tak... – odparł przeciągle. – Ale za jakiś czas muszę pojechać na krótko do Los Angeles. Mój wspólnik jedzie z żoną i córką na urlop. Mogę po prostu powiedzieć Masonowi, że musiałem zostać dzień dłużej. Weźmiesz wtedy wolne i się spotkamy. To wciąż będzie trochę ryzykowne, ale... mniej.
– Dlaczego musisz jechać? – posmutniałam na samą o rozłące. – Nie chcę zostawać sama.
Oliver spojrzał na mnie łagodnie.
– Uwierz mi, też nie mam na to ochoty – westchnął ciężko. – Prawdę mówiąc, to już dawno temu oddałem współwłaścicielowi większą część zysków ze strip clubu. Zostawiłem ponad połowę roboty na jego głowie. Może i zarabiam mniej, ale przynajmniej nie babram się już tak w tym syfie.
Zesztywniałam. Te słowa sprawiły, że od razu przypomniałam sobie o małym śledztwie poprowadzonym przez Alisse.
– Myślałam, że bycie właścicielem takiego miejsca jest... fajne. – wymamrotałam i wzięłam nerwowy haust słodkiego szampana.
– Kiedyś trochę było – zawahał się. – Nawet jarał mnie fakt, że mam szacunek ludzi i garść pięknych kobiet pod sobą. Poza tym, Catherine bardzo mnie wspierała. Znała się na tej robocie i z nią u boku było mi... łatwiej. Nawet chciała czynnie się angażować i burzyła się, kiedy jej zabraniałem. To niebezpieczny biznes, a większość takich miejsc to pralnia brudnych pieniędzy. W moim przypadku akurat tak nie jest, bo nigdy nie ciągnęło do gangsterki, ale pomyśl, Stello. Ilu uczciwie pracujących ludzi byłoby w stanie przyjść do klubu, kupić szampana za kilkanaście tysięcy i jeszcze zapłacić dziewczynie za taniec? Niejednokrotnie musiałem uspokojać jakichś podejrzanych gości, którzy nosili włoskie garnitury i byliby w stanie przyłożyć mi lufę do czoła, gdybym w jakiś sposób ich uraził. A wielu już oburzał fakt, że nie zezwalam na dowolne obłapianie moich pracownic.
CZYTASZ
You're killing me, Daddy [18+]
Romance!!!SERIO, NIE CZYTAJ TEGO, JEŚLI JESTEŚ MŁODY. TREŚCI ZAWARTE KSIĄŻCE MOGĄ BYĆ DEMORALIZUJĄCE, DADDY ISSUES PEŁNĄ PARĄ!!! "Z wielkim niepokojem odkryłam, że Oliver Horn uparcie siedział w mojej głowie. Przełknęłam lękliwie ślinę, a oczami wyobraźni...