24. Podwózka

1.9K 55 1
                                    

Spojrzałam w swoje nędzne odbicie lustrzane i pomyślałam, że wyglądam, jakby ktoś mnie właśnie mocno wydymał.

Co mogłoby się wydarzyć, gdyby Mason nie wparował w odpowiednim momencie. Przez chwilę nawet pomyślałam, że chyba nie był aż tak złą przyzwoitką.

...Nie no, co ja gadam. Sprawdził się okropnie.

Zażenowana starłam spod oczu resztkę czarnej kredki i poprawiłam rozmazaną pomadkę. Na szczęście mogłam łatwo zrzucić mój wygląd na karb tego, że przespałam dwa filmy i przed końcem maratonu Oliver musiał mnie obudzić.

Masonowi nawet przez myśl nie przeszło, że nie tylko zmęczenie tak mnie sponiewierało. W innym wypadku zakopywałby już ciało Olivera w lesie, a mnie zamykał w wieży niczym Roszpunkę.

– ...Naprawdę myślisz, że nie wiem o tym, jak przez cały maraton ukradkiem wychodziłeś palić trawkę? – spięłam się nerwowo, gdy za cienkimi, krzywo wstawionymi drzwiami usłyszałam surowy głos Olivera.

– A dlaczego interesujesz się tym, co wkładam sobie do płuc? Poza tym... Uroiłeś coś sobie, niczego nie jarałem. – odparł mój brat z irytacją.

– Wiesz, że nie lubię, gdy ktoś robi ze mnie idiotę.

– Sęk w tym, że ty jesteś idi...

– A ty zaraz możesz gorzko pożałować swoich słów, jeśli dokończysz zdanie.

Mój brat zamilkł, co stanowiło rzadkość, bowiem naprawdę niewiele osób potrafiło go utemperować. I choć byłam zamknięta w łazience, to miałam pewność, że Mason właśnie wywraca oczami albo zaciska szczękę.

Wbiłam palce w popękaną umywalkę, mając już powoli dosyć tych ich absurdalnych pyskówek. Szczególnie po kilku godzinach przespanych na ciasnym, kinowym fotelu.

Ostrożnie ochlapałam twarz lodowatą wodą, próbując jakoś otrzeźwić swój umysł, który działał na wyjątkowo niskich obrotach.

– Jesteś nieodpowiedzalny, Mason – ponownie usłyszałam głos Olivera. – Jak zamierzasz teraz prowadzić?

– Nie będę prowadził, przyjdę wieczorem po samochód. Stąd mam przecież rzut beretem.

Prawie wywróciłam oczami.

Czyli jednak jarał.

– Ty sobie żarty robisz? – Oliver parsknął. – Abstrahując od tego, że niszczysz sobie zdrowie oraz swój już i tak wątpliwie działający mózg, to jak zamierzasz przetransportować Stelle do domu?

Zacisnęłam nerwowo uda, gdy usłyszałam, jak mężczyzna wypowiada moje imię.

Wspomnienie minionej nocy uderzyło we mnie boleśnie podniecającą falą i niepokojącym brakiem wyrzutów sumienia. Nie potrafiłam niczego żałować, a zamiast tego obudziła się we mnie idiotyczna nadzieja.

Zrobiłam to, czego chciałam i utwierdziłam się przekonaniu, że pragnę jeszcze więcej.

Zapiekły mnie policzki, więc ponownie ochlapałam twarz wodą, by jakoś powstrzymać tworzące się rumieńce.

– Oj tak, rydwan od razu dla księżniczki załatwię. Przecież już jest jasno, nic jej nie będzie – odparł Mason niecierpliwie. – Poradzi sobie. Nie traktuj jej jak swojej córki.

– Ty jesteś niepoważny. Ledwo wstała, ma teraz dreptać do domu przez pół miasta? I nie traktuję jej jak swojej córki, przestań.

– Przecież Stella sobie poradzi. No i szybko wróci, pewnie ma ze sobą rolki albo wrotki.

You're killing me, Daddy [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz