XXXXIV

81 4 0
                                    

Pov Alycia

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Chciałam iść otworzyć, ale Miśka mnie wyprzedziła.

Szłam do salonu kiedy usłyszałam cichą rozmowę.

- Nie masz wstydu... - Głos Michaliny był cichy i niespokojny

- A ty jesteś lepsza..? Okradłaś nas, a kiedy się dorobiłaś porzuciłaś nas... - Czyiś damski głos był lekko niewyraźny i cichy, ale udało mi się go usłyszeć. Byłam zaskoczona.

- Nic wam nie ukradłam...

- Ukradłaś złodziejko... Takie jak ty powinni trzymać jedynie w burdelu...

- Po co miałam wrócić? Do pijaków? Żebyście znowu wszystko przepili. Dajcie mi spokój...

- Chcesz nam wstyd przynieść..? Bierzesz ślub z jakąś bogatą kobietą, a swoim rodzicą nawet grosza nie dasz...

- Wyjdź bo zadzwonię na policję.

- Teraz na matkę psy będziesz wzywać, jak Ci nie wstyd!

Byłam zaskoczona. Nie wiedziałam czy wyjść czy nie.

- Alycia jest w domu wszystko usłyszy. Proszę Cię wyjdź. - Mówiła Michalina

- Daj kasę to wyjdę...

- Znowu wszystko stracisz na alkohol...

- Co to za córka co butelki nie postawi rodzicą? Twój ojciec leży na łożu śmierci! - Usłyszałam krzyk

- Przestań się drzeć.

- Zapłać albo twoja żonka dowie się co z Ciebie za ziółko... Własne ciało sprzedawać na utrzymanie rodziny... Ty dziwko... - Tego było za wiele. Zacisnęłam pięść i weszłam do korytarza.

Michalina odwróciła się zaskoczona ze strachem w oczach.

Ujrzałam starszą kobietę w drzwiach. Miała długi, krzywy nos, podobny do wiedźmy, miała opaloną, popękaną skórę, oraz długie, zniszczone, ciemne włosy. Jej ubranie było dziurawe i trochę za małe

- Pani czego tu szuka? - Zapytałam stając przy narzeczonej

- Więc to jest ta twoja żonka? - Powiedziała przytrzymując się futryny starsza kobieta. Jej oddech był prawie nie do wytrzymania. Cuchniało od niej na kilometr alkoholem i papierosami. - Powiem Ci z kim się związałaś...

- Wiem wszystko o mojej narzeczonej. Chyba wyraziła się jasno, mówiąc, aby Pani opuściła nasz dom. - Przerwałam jej szybko

- Bezczelność! Jak śmiesz mi przerywać! Za kogo się uważasz! - Krzyczała wymachując rękami

- Proszę wyjść. - Rzekłam stanowczo

- Pasujecie do siebie... Obie bogate i pyskate... - Wydukała prawie się obalając. Chciałam zamknąć drzwi, lecz stała w przejściu. Musiałam pomyśleć jak mam ją wygonić chociaż brakowało mi już cierpliwości.

- Michalina zadzwoń po Lincolna. - Powiedziałam do narzeczonej

- Alycia... - Zawołała niepewnie

- Idź. - Powiedziałam ostro, zobaczyłam łzy w jej oczach, ale musiałam jakoś wystraszyć pijaną kobietę.

Michalina bez słowa poszła do salonu. Spojrzałam na uśmiechniętą kobietę przede mną

- Wyjdzie Pani sama? Czy mam pomóc? - Zapytałam ostro. Nie miałam już cierpliwości się z nią spierać bo to do niczego nie prowadziło. Kobieta tak czy tak nie chciała wyjść

- Grozisz mi? Ty gówniaro! - Krzyknęła unosząc rękę w górę. Złapałam za nią i założyłam ramię tak, że swobodnie ją podduszałam, stojąc za nią. Michalina weszła do korytarza

- Alycia nie! - Zawołała wystraszona

- Puść mnie! - Zawołała starsza kobieta próbując się wyrwać. Machała rękami i kopała nogami, ale ja jej nie puściłam. Znałam kilka sztuczek od Lincolna, w tym tą, którą teraz użyłam na starszej kobiecie.

- A teraz grzecznie pójdziesz zanim przyjedzie mój znajomy, jasne? Ciesz się, że nie zadzwoniłam na policję. - Powiedziałam ostro i ją puściłam. Kobieta złapała się za szyję.

- Wariatki! Jeszcze tu wrócę! - Krzyczała i poszła. Doprowadziłam ją wzrokiem za bramę. Spojrzałam na wystraszoną Michalinę. Patrzyła na mnie z niedowierzaniem.

Zamknęłam drzwi i podeszłam do niej. Objęłam ją ramionami i położyłam głowę na jej ramieniu, na ten gest ona zaczęła mocno szlochać.

- Shhh... Już dobrze... Przepraszam Cię, ale musiałam... - Mówiłam gładząc jej plecy moimi dłońmi

- Wiem... - Usłyszałam jej głos między płaczem.

Miłość na planie / Alycia Debnam Carey / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz