LXXXVI

47 3 0
                                    

Pov Alycia

Zosia bardzo dbała o mnie i mamę, robiła nam kanapki, masowała, a nawet malowała na kartce portrety dla poprawy samopoczucia. Po dwóch miesiącach leżenia Michasia wyszła ze szpitala, a ja dwa tygodnie później. Od wypadku, nie dostałyśmy, ani jednej wiadomości od tego zboka. Minęły kolejne trzy miesiące naszego życia. Z każdą minutą stawaliśmy się nieodwracalnie starsi. Zosia rosła jak na drożdżach. Miałam trochę problemy z chodzeniem, ale było coraz lepiej, za to Michasia czuła się jak nowo narodzona. Martwimy się tylko tym stallkerem, który nas prześladuje. Od naszego wypadku jest cisza, a nam to nie przeszkadza. A raczej Michalinę, bo ja nie mogę przestać o tym myśleć.

Aktualnie leżę z moją kobietą w łóżku i nasłuchuje budzika. Uwielbiam poranki, zaraz początek listopada. Wrzesień minął ekscytująco bo to pierwszy raz jak Zosia poszła do przedszkola. To był naprawdę wielki miesiąc, ale jest już dużą, odważną dziewczynką, zupełnie jak jej mama, więc dała sobie radę. Podobno znalazła już nowe koleżanki i spodobał się jej jakiś chłopak, Chris bodajże, ale nie jestem pewna co do imion. Zaraz z zamyśleń wyrwał mnie budzik alarmujący o mojej ulubionej chwili dnia.

Michalina wyłączyła go i podniosła się z łóżka, uwalniając z moich ramion. Udawałam, że śpię bo jakbym nie spała, nie zrobiłaby chwili dnia. Ubrała się co pozwoliło mi obserwować piękne widoki natury ludzkiej. Zaraz poczułam oddech na szyi, wiedziałam co zaraz się stanie nawet jak miałam zamknięte oczy, robi to od czterech miesięcy. Zaczęła ssać moją skórę, pozostawiając piekącą malinkę, a później złożyła pocałunek na moich ustach. Zaraz wyszła z pokoju.

Chwilę poleżałam nadal mając ciekawe obrazy, w której rolę główną miała moja żona.

Po przebraniu, poszłam do kuchni nadal posiadając znak od Michelle. Aktualnie przestępczyni stała przy blacie szykując śniadanie. Objęłam ją od tyłu i zaczęłam całować po szyi. Usłyszałam cichy śmiech partnerki

- A ta malinka to od kochanki? Gdzie się szlajasz, że potem z oznaczeniami przychodzisz? - Zapytała udawając powagę, umiałam to poznać. Zaczęłam zgrywać się, udawałam, że nic nie wiem

- Jaka malinka? - Zapytałam, obruciła się do mnie twarzą i pokazała miejsce na szyi, w którym niedawno przebywały jej usta i popełniły zbrodnie, za którą próbowała mnie obwiniać.

- Mów skąd ona jest i kto Ci ją zrobił.

- A niewiem... Może duchy?

- Wiesz, że za kłamstwa kara się niegrzeczne dziewczynki? - Zapytała ukazując szereg białych zębów

- Zależy jaką karę masz na myśli mamusiu... - Wyszeptałam po czym wpiłam się w jej usta, takie słodkie i delikatne. Złapałam za jej pośladki, a ona zarzuciła mi ręce na kark.

- Podoba mi się twój tok myślenia... - Wyszeptała składając mi szybkiego całusa na policzku - Ale nie myśl sobie, że tak łatwo mnie dostaniesz.

Obruciła się znowu tyłem i powróciła do kanapek. Nie chciałam poddać się tak łatwo. Złapałam szybkimi ruchami w stylu panny młodej za co zaczęłam obrywać delikatnymi uderzeniami po plecach i w klatkę piersiową

- Puść mnie ty! - Nie dokończyła bo skutecznie zajęłam się jej ustami

- Bo przewiesze Cię przez ramię, ciszej, daj spać dziecku, a my się pobawimy. - Zaśmiałam się wchodząc do sypialni. Rzuciłam żonę na łóżko i zawisłam nad nią z uśmiechem - Ty dostaniesz radę, co to za robienie malinek i zwalanie winy na mnie?

- Jakie robienie malinek? - Próbowała schować uśmiech

- Dobrze wiesz o co mi chodzi Pani Debnam Carey. Kto powinien dostać karę? Ja czy ty?

Miłość na planie / Alycia Debnam Carey / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz