XXXXXXI

76 2 0
                                    

Pov Michalina

Odeszły mi wody. Alycia zawiozła mnie w szybkim tempie do szpitala uważając na mnie. Z całych sił próbowałam to zatrzymać. Bałam się. Było za wcześnie.

Dojechaliśmy, a Alycia pomogła mi dojść do recepcji. Zaraz podbiegli lekarze, posadzili mnie na wózek i zaczęli wieźć do jakiejś sali.

Szybko oddychałam. Łapałam się za brzuch i powstrzymywałam poród z całych sił. Krzyczałam. Alycia biegła za nami.

Zaraz dotarliśmy do sali. Położono mnie na łóżko z zgiętymi i rozłożonymi nogami. Alycia stała za drzwiami. Nie wpuszczono jej do sali.

- Okej Pani Debnam Carey, spokojnie. Proszę się nie opierać, poród się już zaczął. - Mówiła do mnie lekarka

- Chce być z żoną! - Mówiłam stanowczo, zaraz na salę w jakimś prześcieradle czy chuj wie czym weszła moja kobieta

- Spokojnie myszko, dasz radę. - Zapewniała i złapała mnie za rękę

- Przyj! - Usłyszałam głos lekarki i z całych sił zaczęłam przeć. Czułam ogromny ból rozciągający się od brzucha do dolnych partii ciała, jakbym miała zaraz wydalić arbuza, albo kamień. Po chwili wzięłam kilka głębokich, bardzo potrzebnych oddechów. Za raz znowu zaczęłam napierać na moją pochwę, ściskając rękę ukochanej. Kilka powtórzeń i...

Usłyszałam płacz i poczułam ogromną ulgę. Łzy napłynęły mi do oczu. Cieszyłam się i bałam w tym samym momencie. Mój oddech był szybki i nie równy.

- Gratulacje, piękna dziewczynka. - Lekarka wyrwała mnie z zamyśleń. Alycia przecięła pępowine i oglądała ze łzami naszą płaczącą córeczkę.

Oczywiście, teraz nie była piękna, od krwi i mazi, ale sama myśl, że ten mały cud na ziemi, będzie miał tak cudowną mamę jaką będzie Alycia, podgrzewa moje serce.

Lekarka podeszła i pokazała mi dziecko, a następnie oddała pielęgniarce, aby mogła ją umyć.

Alycia usiadła na krześle obok mnie i złapała dłoń w swoją, a drugą położyła na moje czoło.

- Dałaś radę... - Wyszeptała cicho kiedy łza spłynęła po jej policzku.

Otarłam ją i wykończona zamknęłam oczy. Leżałam tak dopóki pielęgniarka nie przyniosła mi córki.

Nigdy nie zapomnę chwili kiedy pierwszy raz wzięłam ją na ręce. Była taka malutka, niewinna. Przytuliłam ją do piersi, z której zaraz zaczęła ssać mleko.

Spojrzałam na Alycię śmiejącą się do nas, była dumna i podekscytowana, czułam się jak we śnie.

- Zmęczona? - Zapytała po chwili moja żona łapiąc córkę za dłoń. Taka malutka.

- Trochę... - Wyszeptałam w odpowiedzi, złożyła pocałunek na moim ramieniu. - Jak ją nazwiemy?

- Ty wybierz. Namęczyłaś się tyle, więc wybór należy do Ciebie... - Wyszeptała.

Spojrzałam w zielone oczy córki. Miała oczy podobne do Alycii.

- Zosia. - Powiedziałam z uśmiechem i spojrzałam na żonę, a ta pocałowała moje usta

- Musisz odpocząć. Ja się zajmę naszym małym cudem. - Zapewniła. Kiedy mała skończyła jeść, oddałam ją w ręce Alycii i się położyłam, aby zaraz odpłynąć w krainę Morfeusza.

~~~~~~~~~~

Podoba wam się taki rozdział?

Narodziny małej Alycii 🥹

Jeszcze trochę się ze mną pomęczycie 😉

Kolejny rozdział pojawi się napewno w kolejnym tygodniu. Miłego wieczoru/dnia ❤️

Miłość na planie / Alycia Debnam Carey / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz