ROZDZIAŁ 16

835 61 105
                                    

-Skończyła się w siedemdziesiątym szóstym.

- Siedemdziesiątym piątym, Kate.

- No, na pewno kurwa. Przecież jeszcze wczoraj powtarzałam to jebaństwo. Ariana potwierdź, że mam rację.

Z zamyślenia wyrwał mnie krzyk Katie. Przekręciłam głową w kierunku przyjaciółki, łapiąc się na tym, że odpłynęłam na chwilę.

- Co?

Przyjaciółka posłała mi zdenerwowane spojrzenie. Ignorowałam je. Po raz kolejny w przeciągu kilku dni. Od mojego ostatniego spotkania z Adrienem chodziłam z głową w chmurach albo wymieniałam się wiadomościami z chłopakiem. Zdarzyło nam się też parę razy wisieć na linii kilka godzin, przez co raz poszłam spać przed świtem. Nadal zastanawiam się jakim cudem przetrwałam następny dzień w szkole. Od jakiegoś czasu targały mną sprzeczne emocje, przez co koncentracja nad czymkolwiek innym niż on przez więcej niż piętnaście minut okazywała się wyczynem.

- Znowu bujasz w obłokach zakochańcu. - pacnęła mnie w ramię. - Opowiedz nam końcu o co chodzi między tobą i tą kupą mięśni, bo przez to, że dusisz to w sobie, ty i twój overthink jesteście jeszcze bardziej wkurwiający niż zwykle.

Posłałam Katie zdenerwowane spojrzenie. Okej, może i byłam lekko denerwująca, ale jakoś nie potrafiłam mówić o Adrienie na prawo i lewo. Był częścią mojego życia, o której nikt nic nie wiedział i podobało mi się to. Miałam wrażenie, że to co rodziło się między nami, było dzięki temu takie... nasze.

- Trzydziestego kwietnia tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego piątego roku, mileczko. - odpowiedziałam z sarkastycznym uśmiechem, na co usłyszałam tylko zduszone parsknięcie Alexis.

Mileczko. Nienawidziła, kiedy ktokolwiek ją tak nazywał. W zeszłe wakacje udała się na swoją „randkę życia" z jakimś koszykarzem, do pobliskiej knajpki z szejkami, które jak on twierdził były niczym napój bogów. Pech chciał, że kiedy siedzieli przy stoliku chłopak postanowił opowiedzieć wyjątkowo śmieszny żart. Katie akurat w tym momencie delektowała się swoim milkowym szejkiem, a po usłyszeniu żartu, cóż... uśmiała się tak bardzo, że ten „napój bogów" aż pociekł jej nosem. Randka skończyła się klęską, ta dwójka już nigdy się nie spotkała, za to my z Alexis miałyśmy od tego dnia dobrego asa na Katie, kiedy poziom jej sukowatości zaczynał przekraczać dopuszczalną normę.

- Czyżbyście omawiały wojnę wietnamską?

Wszystkie trzy odwróciłyśmy się w kierunku wejścia do biblioteki. Ben stał nieopodal nas i jak widać musiał przysłuchiwać się naszej wymianie zdań. Nie to mnie jednak zdziwiło. Chłopak wyglądał inaczej. Miał na sobie czarne spodnie, białą koszulę z podwiniętymi rękawami i beżowe Nike na stopach. Jego rękę zdobił srebrny zegarek na bransolecie, a włosy miał zaczesane do góry. Może ja już naprawdę zachowywałam się jak zadurzona gówniara, ale w tej wersji wyglądał cholernie podobnie do...

- Po pierwsze dlaczego podsłuchiwałeś? Po drugie dlaczego się wtrącasz? I po trzecie dlaczego do cholery się tak wystroiłeś? Robią jakiś konkurs na sobowtóra Crossa?

... Adriena. No właśnie.

Wyglądał dokładnie tak jak Adrien na ostatnich debatach. Co prawda ta dwójka była od siebie zupełnie różna. Ben był sporo niższy, chudszy i mniej dojrzały niż Cross, jednak to jak wyglądał dzisiaj było idealnym odtworzeniem stylizacji bruneta z ostatnich debat, co można było wychwycić na pierwszy rzut oka, tym bardziej, że dotychczas Ben ubierał koszule w jasnych barwach, na które zakładał sweterkowe kamizelki, a włosy przygładzał na jedną stronę.

- Bardzo zabawne Kate. - odpowiedział z udawaną nonszalancją. - Przechodziłem akurat i was usłyszałem, więc postanowiłem się wtrącić.

- Akurat chwilę po tym jak zobaczyłeś moją relację na instagramie? - tym razem pałeczkę odbiła Alexis.

I LOST [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz