ROZDZIAŁ 34

480 43 80
                                    

     POV ADRIEN

- ... Z tego powodu dodatkowe dwa punkty postanowiliśmy przyznać drużynie z  North Hight. Gratulujemy wygranej debaty oraz zakwalifikowania się do półfinałów debat literackich. - rzuciła z przesłodzonym uśmiechem blondyna, której imienia nawet nie starałem się zapamiętać. - Na przyszłość jednak radzę ostrożniej dobierać słowa w wypowiedziach i z ostrożnością spędzać przeddzień debat, Panie Derecu.

     Ah, tak? Mała szmata nie dość, że śliniła się na mnie od wejścia to jeszcze miała czelność zwracać mi teraz uwagę? Nie ze mną te zabawy laleczko.

     Wszyscy zaczęli podnosić się ze swoich miejsc gotowi do pożegnania i opuszczenia sali. Ja jednak nie mogłem odpuścić okazji do usadzenia tej małej pizdy.

     - Dziękujemy za przydzielone punkty i SPRAWIEDLIWĄ ocenę. - powiedziałem podnosząc się z miejsca, kładąc jednocześnie nacisk na słowo „sprawiedliwą". - Na przyszłość jednak radzę nie pożerać od wejścia uczestników debat, bo może to powodować dyskomfort, a nawet wywołać uczucie wkurwienia, Pani...?

     - Słucham? - zapytała pretensjonalnym tonem blondyna.

     - Pani słucham. - dopowiedziałem głosem pełnym jadu, a następnie zabrałem swoją marynarkę i zgarnąłem telefon i kluczyki od mustanga leżące na stole. - Żegnam Państwa.

     Nie czekając na słowa pożegnania czy dezaprobaty blondynki opuściłem salę. Odblokowałem komórkę, chcąc wybrać numer do Ariany, która zapewne również skończyła już ten cyrk, jednak zatrzymałem się w pół kroku ze wzrokiem wgapionym w tapetę na urządzeniu. Mój wzrok spoczął na nagim ciele brunetki, opatulonym jedynie białą pierzyną. Zrobiłem jej to zdjęcie ostatniego dnia naszego pobytu w Aspen i od razu ustawiłem jako ekran początkowy. To było tak cholernie nierealne, tak bardzo nie w moim stylu, że czasami aż sam zastanawiałem się co właściwie się ze mną stało na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy. Nagle dla tej małej zarazy przewartościowałem pół swojego życia - pogodziłem się z własnym ojcem tylko i wyłącznie za jej namową, odłożyłem biznes na drugi plan tylko i wyłącznie, aby skupić się na niej, odciąłem się od imprez, alkoholu, narkotyków i lasek na jedną noc tylko i wyłącznie, aby nie stracić jej. Zmieniłem się dla niej.

     - Cudem! Udało się wam cholernym cudem!

     Krzyki dobiegające z przeciwnej części korytarza oderwały mnie od wgapiania się w oraz Ariany. Odpierdalało mi i to konkretnie. Już chciałem wybierać numer do dziewczyny, kiedy w salwie kobiecych wrzasków udało mi się dwukrotnie wyłapać imię Price i niech bóg mi świadkiem – jeśli jeszcze raz to babsko wydrze się na moją małą złośnicę, rozniosę ją w drobny mak.

     - Pani Profesor... - zaczęła niepewnym, nieco smutnym tonem Ariana.

     - Nie ma żadnego Pani Profesor wredna dziewucho. - wydarła się kobieta. - Zaczęłaś te debaty w najgorszy możliwy sposób i po raz kolejny udowadniasz, że jesteś do niczego. Co to ma niby do cholery jasnej znaczyć? Za mało ci gówniaro mobilizacji? Nie walczysz tylko o siebie! Walczysz o honor mój i całego  Whitney Young Magnet High School, więc ostatni raz cię ostrzegam, że albo ogarniesz swoją rozkapryszoną postawę, albo gorzko tego pożałujesz.

     Zaśmiałem się bez krzty dobroci pod nosem, gotowy zjebać to babsko od góry do dołu, jednak kiedy postawiłem pierwszy krok w stronę, z którego dobiegały krzyki i zobaczyłem oczy Ariany lśniące od łez coś we mnie kliknęło. Z prędkością światła znalazłem się przed tym pomarszczonym babskiem, jedną ręką łapiąc moją dziewczynkę za dłoń. Kobieta najwidoczniej przerażona moim nagłym wtargnięciem automatycznie cofnęła się dwa kroki pod ścianę, a już sam wyraz jej twarzy sprawił mi niemałą satysfakcję. A to był dopiero początek starcia ze mną.

     - Może szanowna Pani raczy powtórzyć te słowa? - zapytałem, niemal przez zaciśnięte zęby.

     Złość gotowała się we mnie od kiedy zobaczyłem dziewczynę we łzach. Ona wywoływała we mnie potrzebę ochronienia jej przed całym światem. Nie musiała nic robić, to przyszło do mnie naturalnie. Pewnego dnia po prostu stałem obok niej i miałem ochotę zabić każdego, kto chociażby obdarzył ją krzywym spojrzeniem. I tak zostało już na stałe.

     - K-kim ty jesteś, młody człowieku? - wydukała przerażona nauczycielka.

     - Zapytałem kurwa czy raczysz powtórzyć te jebane obelgi, którymi jeszcze dwie minuty temu obrzucałaś Pannę Price?! - tym razem już nie siliłem się na uprzejmości.

     - A-ale...

     - Ale nie zaczyna się zdania od „ale" Szanowna Pani. Czyżby braki w edukacji? A może to  ogólny brak ogłady? Czy po prostu brudne chamstwo zamknięte w równie paskudnej oprawie? - zadawałem kolejne pytania, nie oczekując na żadne z nich odpowiedzi. - Masz kobieto świadomość, że za takie potraktowanie Ariany odpowiesz nie dość, że przed komisją dyscyplinarną z uwagi na pełnioną funkcję, ale też przed sądem za publiczne znieważenie?

     - Ja nie chciałam jej przecież...

     - Chciałaś, nie chciałaś i się zesrałaś. - przerwałem jej wpół zdania. - Radzę ci ją w tej chwili przeprosić i nigdy więcej nawet nie próbować podobnych zagrywek, bo skończy się to o wiele gorzej niż dyscyplinarką.

     Ostatnie słowa wypowiedziałem zwracając się przodem do kobiety i patrząc jej w oczy z pełną powagą. Miałem świadomość, że mój wzrok w tym momencie dawał jej odczuć, że miałem ochotę udusić ją gołymi rękami, ale miałem to prosto w poważaniu. Nikomu nie pozwolę na takie traktowanie wobec NIEJ, bez wyjątku.

     Ariana, której dłoń ściskałem od momentu, kiedy tylko wszedłem między nią a nauczycielkę pociągnęła mnie lekko w swoją stronę, więc odsunąłem się w końcu od starszej kobiety. Kiedy ta wymamrotała ciche przeprosiny, złapałem dziewczynę w pasie i pociągnąłem za sobą w stronę samochodu.

     Kiedy dziewczyna zajęła miejsce pasażera, a ja chwytałem drzwi od pojazdu, chcąc je zamknąć, w połowie zatrzymał mnie jej głos.

     - Nie musiałeś tego robić, Adrien. - wyszeptała. - To moja nauczycielka, a ja sama dałabym sobie radę.

     Nachyliłem się w stronę dziewczyny i po raz kolejny tego dnia złapałam ją za dłonie, które trzymała splecione na kolanach.

     - Posłuchaj mnie mała. - zacząłem, zanim wziąłem głęboki wdech, zastanawiając się co powiedzieć, żeby nie zabrzmieć jak ostatni psychol. - Nikt, ale to kurwa absolutnie nikt, nie ma prawa cię znieważać i przed kimkolwiek byś nie stała, zawsze zareaguję tak samo, nawet jakbym miał opierdolić od góry do dołu samego Króla Anglii.

     Dziewczyna zaśmiała się na moje ostatnie słowa, najwidoczniej uznając to stwierdzenie za żart, a ja nie chcąc kontynuować tej rozmowy nachyliłem się, aby złożyć na jej czole delikatnego całusa.

     Była moja i nikt ani nic nie miał prawa mi tego odebrać.

     Przynajmniej tak wtedy myślałem...

_________________________________

Dzisiaj króciutko :)

I LOST [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz