ROZDZIAŁ 13

781 68 111
                                    

Zmiana perspektywy, enjoy :)

________________________________________________________

POV: Adrien

- ... to najpóźniej do przyszłego czwartku Cross.

Moje brwi wystrzeliły do góry na jego słowa. Chyba się przesłyszałem.

- Od kiedy ty mi stawiasz warunki Saint? - mój głos niekontrolowanie stał się ostrzejszy. - Temat zamknęliśmy już miesiąc temu. Nie po to wlekłem swoją dupę do Meksyku, żebyś mi się teraz opóźniał. - usłyszałem świst powietrza po drugiej stronie - Limity mojej cierpliwości dla ciebie wykorzystałeś dwa dni temu.

- Wiem, cholera Adrien... - facet plątał się w słowach, a ja zacząłem się zastanawiać czy na pewno po drugiej stronie słuchawki znajduje się Louis Saint. - daj mi jeszcze kilka dni, ja ostatnio nie mam do tego głowy, a nie mówimy o małych liczbach....

- No właśnie, nie mówimy o małych liczbach..

Przerwałem mu w połowie zdania a mój wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem Ashera, który właśnie wszedł do kuchni. Przyjaciel wyczuł, że coś jest nie tak, bo od razu uniósł brew do góry i skinął do mnie głową. Zanim kontynuowałem rozmowę z Louisem przełączyłem go na głośnomówiący.

- Mógłbym zaczekać kilka dni, ale to już jest przesada Louis. Powiedz mi o co kurwa chodzi, bo grasz na zwłokę, a ja nie jestem cierpliwym człowiekiem.

Cisza. Pierdolona cisza po drugiej stronie. Wymieniłem się spojrzeniami z Ashem i spojrzałem na wyświetlacz telefonu, żeby upewnić się czy połączenie nadal trwa. Zagrywki Sainta coraz bardziej zaczynały mnie wkurwiać.

- Posłuchaj mnie kurwa Saint....

- Adrien mam problemy rodzinne.

Serio? I to miałoby mnie obchodzić?

- To zatkaj pizdę swojej żonki nową parą Louboutin i bierz się za swoja robotę. Są na tym świecie rzeczy ważne i kurwa absolutnie nieistotne, a jej zafochana dupa jest jedną z tych drugich!

Usłyszałem parsknięcie Ashera i rzuciłem w niego wkurwionym spojrzeniem. Nie widziałem powodu do śmiechu. Poważny człowiek miał w dupie swoje obowiązki, bo pieprzona Penelope musiała zgrywać księżniczkę. Ta kobieta była czystym kurestwem. Dosłownie. Gdyby ktoś spytał mnie o jego definicję odpowiedziałbym tylko dwa słowa - Penelope Saint. Rozkładała nogi zanim zdążyła powiedzieć dzień dobry, o czym sam się przekonałem już na początku współpracy z Saintem.

Ciekawy był ten ich układ zwany „małżeństwem". Ona pukała się na boki i żyła w pełnym bogactwie, a on miał ładny obrazek koło dupy, który zalepiał dziurę po jego pierwszej miłości. Żart.

- Tu nie chodzi o Lope, Adrien. Jestem przekonany, że moje dziecko...

- NIE.INTERESUJE.MNIE.TO. - teraz już krzyczałem do słuchawki. - Chcę dopiąć temat ostatniego przepływu do końca, a reszta twoich sensacji mnie nie obchodzi.

Rzuciłem spojrzenie na wchodzącego do kuchni Maxa, który widząc nasze miny i słysząc mój wybuch zastygł w progu.

- Masz dwa dni i nic więcej mnie nie interesuje. A jak nie potrafisz ogarnąć własnych finansów, to sobie kurwa wynajmij pierdoloną księgową. - z tymi słowami zakończyłem połączenie.

Odwróciłem się w stronę lodówki i nalałem sobie lodowatej wody, którą wypiłem jednym haustem, a następnie skierowałem swoje kroki w stronę salonu, gdzie znajdował się Harris, który grzebał coś w ustawieniach telewizora.

I LOST [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz