Rozdział 66.1

82 21 5
                                    

Jesienne Święto Bóstw

Dźwięk guqin przyspieszył. W ułamku sekundy powiał wiatru i wraz z liśćmi klonu, które były na całym niebie, otworzyła się nowa panorama: mgliste wody ciągnące się w oddali, rozległe i bezkresne pasma górskie, ptaki wędrowne przelatujące przez południe i wracające na północ. Dźwięk guqin był łagodny, ale wpleciony w melodię, która odsłaniała majestat gór i morza.




- Co robisz?

Chen Xing wychylił głowę, by zajrzeć do środka i zobaczył, że Xiang Shu właśnie skończył się przebierać. Na nogach miał parę skórzanych chodaków, ale drewniane części zastąpiła skóra; sprawiło to, że para wyglądała na delikatną i podobnie jak drewniane chodaki, każdy but miał dwa pasma liny, aby go zamocować. Xiang Shu miał na sobie wojenną szatę z dwiema warstwami, podszewką i bez oraz spodnie do kostek. Skórzane chodaki, które nosił, sprawiały, że wydawał się bosy. Wyglądał bardzo fajnie i przystojnie.

- Wychodzę – odpowiedział Xiang Shu – i odpoczywam.

- Sam? – Zapytał Chen Xing.

- Masz z tym problem? – Xiang Shu odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Chcę iść z tobą – powiedział Chen Xing przejmując inicjatywę.

- Jest tak wielu ludzi, którzy cię dzisiaj zapraszają, dlaczego nie pójdziesz i nie spotkasz się z cesarzem?

„Skąd w ogóle wiedziałeś, że Sima Yao poprosił mnie o spotkanie?" – zastanawiał się w duchu Chen Xing.

- Nie idę – odpowiedział na głos.

- A co powiesz na Feng Qianjuna? – Proponował dalej Xiang Shu. – Xiao Shana?

- Dlaczego nagle stałeś się taki rozwlekły? – Zdenerwował się Chen Xing. - W każdym razie, odchodzę.

- Idź.

Xiang Shu nie miał płaszcza na plecach; był z pustymi rękami. Poprawił mankiet, po czym odwrócił się i wyszedł z pokoju. Chen Xing podążył za nim od tyłu w odległości, która nie była ani za blisko, ani za daleko. Xiang Shu szedł dziś bardzo powoli; było to przeciwieństwo zwykłych dużych kroków, które sprawiały, że Chen Xing tracił oddech podczas pościgu za nim. Wyszli na ulicę Wuyi, gdzie znajdowała się rezydencja Xie.

Przed drzwiami każdego domu wieszano złoty papier wycięty w kształcie małych ludzików i koników, a między klonami wiązano czerwone paski materiału. Liście klonu trzepotały wokół miasta Jiankang, był pogodny jesienny dzień. Dzieci puszczały latawce; to od razu sprawiło, że wszyscy poczuli się szczęśliwi i zrelaksowani.

Na zewnątrz każdego domu ustawiono również stół zastawiony wszelkiego rodzaju kleistym ryżem, potrawami smażonymi w głębokim tłuszczu i wypiekami kwiatowymi; całe jedzenie było do zjedzenia przez przechodniów. Xiang Shu szedł ani za szybko, ani za wolno, ale nagle zatrzymał się i zapytał Chen Xinga:

- Czy mają być zjedzone przez ludzi, czy też mają być używane do oddawania czci bogom?

Xiang Shu w końcu rozpoczął rozmowę z Chen Xingiem i obaj szli teraz ramię w ramię.

- Używano go już do oddawania czci bogom – odpowiedział Chen Xing. – Po tym, jak zostanie użyte do oddania czci, jest wystawiane na spożycie przez ludzi. Chcesz spróbować? Przyniosę ci jedną.

- Nie – odparł Xiang Shu. – Nie jem słodyczy.

Chen Xing sam zjadł jedną, a drugą dał Xiang Shu. Tym razem słodko pachnący osmantus był w sam raz; ciasto było przezroczyste i półprzezroczyste. Xiang Shu zmarszczył brwi.

Dinghai Fusheng Records | Tom 3: Acala Blade [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz