14."Anything for you my darling. Now give me a kiss."

1.3K 66 4
                                    

Natalie's POV

Obudziłam się następnego ranka z Justinem.. nie obok mnie.. Prawdopodobnie miał coś do zrobienia. Jak zawsze. Powiedziałam mu, że nie żartuję w kwestii wkładki antykoncepcyjnej, on po prostu się poddał i nawet nie próbował tego zmienić. Wiem, jest zbyt dobrze by to stracić.

- Wróć do normalności. - powiedziałam, wyślizgując się z pod pierzyny i ruszyłam do pokoju Cadnice by sprawdzić czy już jest gotowa na dzisiejszy dzień. Skoro Justin wyszedł, my też powinniśmy wyjść.

- Kochanie, wstawaj!

- Mamusiu, jestem zmęczona. - wymamrotała.

- No chodź, pójdziemy do parku, kupimy lody.

Nie skakała po łóżku, gdy to ogłosiła,odwróciła się tylko twarzą do mnie i wypuściła jęk.

- Hey, kochanie, wszystko w porządku? - zaczęła płakać.

Podniosłam ją do góry i usadziłam na moim kolanie. Ułożyła swoje rączki w okół mojej szyji, wtuliła się we mnie gdy pocierałam jej plecy.

- Powiedz mamie, co się stało?

-Moje uszy, strasznie bolą mamusiu. - powiedziała zakrywając uszka.

- Naprawdę? - powiedziałam zabierając jej ręce z uszek by móc je obejrzeć. Nie zauważyłam niczego takiego ja ugryzienie, więc to musiało być coś w środku jej ucha.

-Chodź, ubieraj się, pójdziemy gdzieś, gdzie przestanie Cię boleć.

Ubrałam ją i zabrałam do mojej sypialni. Położyłam ją na łóżku, więc mogłam się przebrać, kiedy byłyśmy gotowe zeszłyśmy do salonu. Kliniki zazwyczaj nie są czynne w weekendy.

Justin's POV

- Hej, to Twoja wina, nie odbierałeś ode mnie telefonów. - powiedział Scooter.

-Świetnie, teraz Natalie będzie na mnie wściekła, że powiedziałem jej to tak późno. Wiesz jak ciężko znaleźć sukienkę dla kobiety w ciąży? - zamachałem ręką w powietrzu.

Scooter właśnie powiedział mi, że Natalie i ja idziemy na rozdanie nagród AMAs. Jestem podekscytowany, bo będe nominowany w kilku kategoriach, ale to wszystko tak na ostatnią chwilę. To już w przyszłym tygodniu!

- Sorry stary, nie mogę im od tak o powiedzieć by przesuneli datę.

- Oczywiście, wiem to. - powiedziałem ciągnąc za końcówki moich włosów. -Jest tyle rzeczy o które muszę się teraz martwić.

- Jak na przykład..?

- Moja 3letnia córeczka, moja dwójka nienarodzonych dzieci, oh i moja mądra żona, która chce wkładki antykoncepcyjnej bo nie poradzi sobię z więcej niż z trójką dzieci.

-Woah.. - powiedzial sam do siebie. - To ma sens, Justin.

Spiorunowałem go wzrokiem.

- Co?!

- To szaleństwo, samemu zadbać o trójkę dzieci.

- Nie jest sama! Ma mnie! - odkrzyknąłem.

- Nie ma cię tam fizycznie, byś mógł pomóc.

- Pomagam materialnie! Trzymam przy życiu! - był cicho.

- Mam na myśli, że jak są ciężkie czasy, to robisz wszystko by od nich uciec i robisz wszystko by już nie wróciły!

- Jasne, ostatnimi czasami nie pomagałem zbyt dużo, to nie oznacza, że nie chcę tego naprawić, tylko ona nie chce już przypadkowa zachodzić w ciążę.

Scooter otworzył usta by coś powiedzieć, ale momentalnie je zamknął gdy telefon zadzwonił w mojej kieszeni. Wyciągnełem telefon z kieszeni i ujrzałem I.D. To była Natalie.

- Mówiąc o mojej kochającej żonie. - pwiedziałem sarkastycznie i odebrałem telefon.

- Cześć. - powiedziała

- Hej. - odpowiedziałem zirytowany.

- Um. Chciałam byś wiedział, że zabrałam Candice do szpitala. Odczówała ból w uszkach. Przypuszczam, że to jakaś infekcja, a kliniki są pozamykane, więc zawiozłam ją do szpitala.

- W porządku, daj mi skończyć i przyjadę. - odpowiedziałem.

- Okej, pa. - powiedziała.

- Pa. - zakończyłem rozmowę.

-Wow. Zero "kocham Cię" lub "Nie, Ty rozłącz się pierwszy" czy coś mnie ominęło? Pamiętam jaka Wasza dwójka była jakiś czas temu. - zaakcentował Scooter.

- Przypuszczam, że wydorośleliśmy. - wzruszyłem ramionami.

-Kiedy miłość jest prawdziwa, nigdy się z niej nie wyrasta. - zadrwił.

~~~~

Zaparkowałem samochód przy frontowych drzwiach szpitala. Próbowałem wysiąść z samochodu ale paparazzi byli tak blisko moich drzwi, że nie mogłem ich otworzyć. Kazałam im się przesunąć, ale tego nie zrobilo, więc po prostu popchnęłem moje drzwi nie zwracając uwagi na to czy kogoś uderzyłem.

- Wow, uspokój się Justin.

-Był bym spokojny, gdybym mógł otworzyć drzwi od samochodu. - powtórzyłem

Zrobili kilka zdjęć jak gdybym nic nie powiedział, że mają mnie zostawić w spokoju, kontynuowali śledzenie mnie do drzwi. Wyprzedziłem ich, sprawiając, że zostali na zewnątrz jak psy.. Wow, byłem miło zaskoczony, że wiedzieli, że ich granica kończy się na zewenątrz. Rozejrzałem się dookoła i ujrzałem Candice w ramionach Natalie. Podeszłem do nich.

- Hej kochanie, co się dzieje? - zwróciłem jej uwagę, ale zachowała ciszę.

- Wezmę ją. - Natalie podałam mi Candice.

- Kochanie, chcesz coś do jedzenie? - Natalie słodko zapytałe Candice

Pokręciła główką.

- Okej, Justin chcesz coś?

- Mogłabyś przynieść mi butelkę dietetycznej Pepsi?

- Jasne.- powiedziała i ruszyła do kafeterii.

- Teraz powiedz, co się stało? - zachęcałem Candice.

- Bolą. - powidziała wskazując na uszka.

- Dlaczego?

- Nie wiem. - zapłakała.

- Oh Candice, wszystko będzie dobrze. Tatuś jest przy Tobie.

- Dziękuję tatusiu. - powiedziała w moją szyję.

- Dla Ciebie wszystko kochanie, a teraz daj mi buziaka. - odsuneła się od mojej szyji i dała mi całusa.

- Kocham Cię.

- Ja Ciebie też kocham.

×××××××××××××××××××××
Troszke się zawiodłam, że pojawił się tylko jeden komentarz, a nie dwa jak poprosiłam ale trudno. Za to dziękuję swaggiies za ten jeden komentarz :)

Następny rozdział w sobotę.

She don't wanna live this life // bieber (tłumaczenie) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz