Natalie's POV
Mija czwarty tydzień mojej depresji. Justin powiedział mi, że z czasem będzie lepiej, ale nie jest. Nic się nie zmienia, aktualnie się pogorszyło. Chcę zobaczyć moją małą córeczkę! I myśl że nigdy więcej jej nie zobaczę zabija mnie. To jest jak powiedzenie Candice żegnaj i po dwóch minutach ją stracić. Dwie minuty trzymania Nevaeh nie były dla mnie wystarczające. Jestem w pełni odpowiedzialna za jej śmierć. Gdybym ją tylko chciała... Gdybym nie mówiła jak żałuję poczęcia jej, Bóg by mnie nie pokarał. Ta myśl zabija mnie od środka, i muszę żyć z tym do końca.
Nie przespałam nocy gdy byłam w szpitalu. Chciałam spać, ale nie mogłam widząc ją w moich snach.
~~~~
-No dalej Mitchy idź spać.- powiedziałam do mojego syna dziecięcym głosem kołysząc go w górę i w dół.
Po chwili spał już w moich ramionach. Ułożyłam go ostrożnie w łóżeczku. Uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam obok na puste łóżeczko.
Podeszłam do niego i chwyciłam różowy kocyk, przytuliłam go do siebie. Tak bardzo za nią tesknię.~~~~
-Mamusiu?- spytała Candice schowana w łóżeczku.
-Tak kochanie?
-Myślałam, że mówiłaś, że będę miała siostrzyczkę i braciszka?
Zachciało mi się płakać ale nie mogłam się przy niej rozczulać.
-Więc, Twoja siostrzyczka to Nevaeh.- zaczęłam.
Zapowietrzyła się.-Gdzie ona jest?!
Zmarszczyłam brwi. -Nie. Ona jest z Bogiem.-Jej usta uformowały sie w literę O -Yeah.
-Kiedy będę mogła ją zobaczyć?
Moje policzki zaczęły się trząść. Byłam bliska płaczu.
-Po upływie czasu.- Założyłam jej kosmyk włosów za uszko.
Zastanawiam się czy wyglądałaby jak Candice, a może nie. Candice wygląda jak Justin, nie jak ja. Jedyne co ma po mnie to kształt twarzy i ust. Ma jego karmelowe oczy, jego włosy, i jego nos. Zastanawiam się czy wyglądała by jak Mitch, który teraz rośnie i ma brązowe włosy - jak ja..
-Okej. Dobranoc mamusiu!
-Dobranoc.- zniżyłam się i pocałowałam ją w nosek, Zgasiłam lampę i opuściłam pokój.
~~~~
-Kochanie?- usłyszałam Justina z poza łazienki która znajdowała się w naszej sypialni.
-Łazienka.- odwróciłam się do lustra by spojrzeć na swoje odbicie..
-Okej.
-Dasz rade to zrobić Natalie.- zachęcałam się.
Wyszłam z łazienki w seksownej bieliźnie. Justin odwrócił się w moją stronę i momentalnie jego oczy stały się większe.
-Woah.- powiedział gdy podchodziłam do niego, powoli wyciągnełam telefon z jego dłoni i położyłam na szafce koło łóżka, nie traciliśmy kontaktu wzrokowego. Jego ręce spoczywały na moich udach.-Nie wyglądasz jak-- Położyłam palec na jego ustach.
-Shhh- Zabrałam ręce i pocałowałam go.
Moje ręce pod jego koszulą dały mu znać że ma usiąć i ją zdjąć. Ściągnął koszulę zsuwając ją z ramion i rzucając w kąt. Położył nas tak, że teraz on był na górze. Obydwoje potrzebowaliśmy zaczerpnąć się powietrzem, Ale kontynuowaliśmy pocałunki jakby od tego zależało nasze życie. Cicho rozpiełam jego pasek.
-Wezmę prezerwatywę.- Próbował wstać ale pociągnełam go w dół.
-Jest dobrze. Nie obchodzi mnie to.- Wyszeptałam i ponownie zaatakowałam jego usta.
-Nie możesz zajść w ciąże.- Przypomniał. Wydałam z siebie jęk niezadowolenia.
Moje ręce powędrowały do mojego zapięcia od stanika, zwracając tym uwagę Justina. Położyłam moją prawa rękę na jego szyi chcąc go przywrócić do poprzedniej pozycji, ale on zpowrotem się odsunął. Usiadłam ze zmieszaniem wymalowanym na mojej twarzy.
-Wiem co próbujesz zrobić.- powiedział spokojnie.-Nie chcesz tego Natalie, chcesz po prostu coś poczuć. Kolejne dziecko nie naprawi tego co się stało.- Powiedział wstając ze mnie i siadając obok.
- Brakuje mi jej we mnie, w moich ramionach. - zaczęłam wycierać łzy spływające z moich oczy. Podniósł moją głowe i ułożył na swoim ramieniu, kładąc mnie.-To jest ciężkie dla mnie.
-Dla mnie też. Wiesz, ona też jest moją córką.- Odparł oschle.
-Tak, wiem.- Podniosłam na niego głowę.
-To dlaczego myślisz, że jesteś jedyną która cierpi?!
-Justin proszę. Nie myślę tak, ja tylko-- Zostawałam przy moim cichym, spokojnym głosie
-Psh. Cokolwiek Natalie.- Podniósł się i ułożył na swoim miejscu.
-Proszę nie zostawiaj mnie.- Wyszeptałam spoglądając na swoje dłonie.
Powrócił na swoje poprzednie miejsce i przyciągnął mnie blisko do siebie. Siedzieliśmy w tej samej pozycji w ciszy przez najbliższy czas. To była bardzo komfortowa cisza. -Po prostu nie potrafię sobie z tym poradzić.
-Wiesz to wielka ściana do zburzenia.- Potarł moje ramiona. -Ale wiem, że jestem wystarczająco silny dla Ciebie. Potrzebuję byś silnym dla Ciebie bo to jest to co mąż powinien robić.
-Zawsze możesz mi powiedzieć o czym myślisz. Nie możesz tego trzymać w sobie bo w końcu wybuchniesz. To co się stało teraz, jest złe.- opierałam się o jego przedramie kreśląc niewidzialne znaczki na jego tatuażach.
-Będę szczery. Jestem zły na siebie, że sprowadziłem na Ciebie taki stres. Gdybym nie zrobił tego cholerstwa tobie, nie bylibyśmy w tej sytuacji.- zamrugałam oczami, zastanawiając się czy mówi prawdę. -Co?- Uśmiechnął się.
Złapałam jego rękę i położyłam na swoim kolanie. -Nie mów, że to Twoja wina.-pokręciłam przecząco głowa.
-Więc nie chcę też byś obwiniała samą siebie..- Odpowiedział. Spojrzałam na nasze dłonie. -Wszystko to co się stało miało jakąś przyczynę.
•×××××××××××××××ו
Jak wam się podoba nowa okładka?Wykonała ją JBrooks258 za co strasznie jej dziękuję c;
Chciałby ktoś może dedykacje do następnego rozdziału? :D
CZYTASZ
She don't wanna live this life // bieber (tłumaczenie) ✔
FanfictionWszyscy myślą, że tworzymy najlepszy związek w Hollywood, ale to nieprawda. Jest całkowicie odwrotnie. Myślałam, że kiedy weźmiemy ślub on się mną zaopiekuje i nigdy mnie nie zostawi. Nie sądzę, że jeszcze mnie kocha. Rzadko kiedy jest w domu, by by...